Wiosna I.
To już przez brzegi przebrała wiosna, już słowa proste wyrosły jak szaniec. Zgrzebne dziś nici na złotych krosnach wijemy w nowy historii postaw, a wiosna pali nad nami kaganiec pożogi!
W kurzu dalekich gościńców walą, idą na wprost ludzie, co byli daremną ofiarą, co szli na stos, bo już przez brzegi przebrała wiosna, nad kraj wyrosła zieleń sztandarów. Widać już oręż o biodro wsparty i słychać pomruk przyszłych pożarów!
Z ciasnej chałupy wywlekli w pole, grzech pańszczyźniany, pięściami ubić, choć herbem jeszcze niewola kole, jeszcze paszczękę rozwiera, by dusić ludzi — żywych ludzi.
Lecz to już wiosna tamy rozdarła, już wyciągnięte rąk mściwych kleszcze do zachłannego, wielkiego gardła — ręce zemsty drżą dreszczem ostatnim, byleby tylko krwi ślady bratniej zgubić, pozmywać...