Lada dzień uderzą żniwa.
Pod błękitnym, szczelnym kloszem upału, na oblicze chorej, brzemiennej ziemi wystąpiły znaki gorące. Krawędzią wzgórza, z nurtem śreżogi w dolinę pełną chałup, spływa nadzieja dosytu, złotą rybą dygoce.
W każde białosenne, oślepiające południe świerszcze śwarnie, pośpiesznie ostrzą kosy. W całym okolu coraz srebrzyściej i chlebniej, coraz niżej i niżej kłonią się żytnie kłosy.
Lada dzień w sierpokośny dzwon uderzą żniwa, uderza radość, świat naprawdę zapachnie nowym chlebem. Z pola na pole będzie skakać radość złotogrzywa, będzie słońce raźniej podrygiwać na niebie.