Kłosy.
Bursztynowo srebrzyste na krztałt morskiej fali, co za lekkim podmuchem rozedrgana pląsa, kołysze się i tańczy, czasem się zadąsa i pióropuszem piany, zaświeci z oddali. Grają łany jak lutnia w bezbrzeżnym strun zwoju... Jak daleko wzrok sięga, fala, falę ściga! Ta słania się ku ziemi, ta w niebo się dźwiga, i szumi pieśń odwieczną o chlebie i znoju. I w słonecznej powodzi swoje chyląc głowy, nabrzmiałe czystym ziarnem jak łezkami rosy... ale krzepkie, dorodne, jak lud ten płowy... Jako starego gazdy srebrno-złote włosy. Ciężkie jak dola chłopa, jak ten trud wioskowy Kłosy żytnie — pszeniczne — życiodajne kłosy!