Polne grusze.
Któż was nie widział, mierząc pola krokiem, drożyną idąc lub graniczną miedzą? I tu i ówdzie przyczajone siedzą jak przy pogwarce poczciwe starusze, nasze polne grusze.
Gdy siewca–wiosna życie sieje wkoło, zbudzonym pięknem porywa, zachwyca, to jak z latem do ślubu przystraja im czoła zielenią i kwiatami, że jak krasawice stoją w zdrowej urodzie i czarze dziewuszym, nasze polne grusze.
Gdy niebo czarną zasłonięte chmurą, grozi pastuszkom i biednym ich stadkom ulewą, gradem, gwałtowną wichurą, to są im schronem, opiekuńczą marką te ciche, dobre przystanie pastusze, nasze polne grusze.
We żniwa słońce bezlitośnie praży, żeńcom perlisty pot operla czoła, wtedy ich chłodem jako winem darzą i owoc dają, jaki która zdoła, i pieśń w ustach ich rodzą rzeźkim animuszem, nasze polne grusze.
Jesienią pustką szare pola świecą, rozpłakały się w wichrze złotych miedz badyle. Zrudziałe liście w kołysankach lecą na skiby, na bruzdy, jak starce w mogiły. Nad nimi stoją jak pokutne dusze, nasze polne grusze.