Głos z miedzy.
Tam drut za żytem, za sadem bramy i dziesięć dworskich, zamkniętych wejść. A noga chłopska chciałaby sama miedzę i bramy i płoty przejść.
Dworom się srebrzy żyto ojczyste! To im owoce podrzuca sad. Chłopie! W zagrodzie dostatek wszystek: morga i kurny, kopcący wiatr.
Chatka omszała, źrebak wesoły i jabłoń zgięta przez płotek w pół, i pająk krzyżak w cieniu stodoły, co przędzę wiotką od wiosny snuł.
Czasem gdy księżyc niemy cię zbudzi i łka za oknem pszeniczny żal, gdy gna ze skargą do chat i ludzi wicher głodomór znad rzecznych fal.
Cichcem, jak obcy, skradasz się nocą łamiesz pod stopą kolczasty chwast, a za bramami światła migocą: gwiazdy na wieżach bogatych miast.
I chwytasz skibkę dłońmi gołymi,
kilka pachnących zroszonych grud —
i wołasz z miedzy: Mnie ziemi! Ziemi!
Na żytni poszum, na żyzny trud
.