W chłopskie żniwa.
Żniwa! Pora wstać! Kosy klepać, kosy brać! W pola, w pola, kto ta żyw! Róbcie srogi, róbcie krzyk! Niech się zbudzi cała wieś, niechaj w niebo buchnie pieśń! Słońce przecie już wysoko, słońce przecie już na niebie, to w garść splunąć, a szeroko zamach wziąć od siebie, runąć, gruchnąć do roboty! Przedsię kupą, a z ochotą, z ogniem naprzód! Hej a żywo! Błysnąć kosą, a brać żniwo, wżerać się w ten żytni bór, żyto da szumiący wtór. Hej! Czy śpisz?! – Zniwa przecie, a do kosy! Na pokosy pora iść! – Już dziś do żniw? Toż to dziw, bo w stodole jest już sprzęt. Dziw a nie dziw, a bo z pęt nie rozkuta jeszcze wieś. Jarzmo jeszcze w kark uciska. Jarzmu kosą trza dać kres, aż nastanie uroczysta święta chwila wyzwolenia. Już swobody widać lśnienia, płoną wici migotliwe: znak chłopskiego dają żniwa. To wziąć kosy krzepko w garść! Szumi zboże – to je ciąć, aż zawarczy i zadzwoni stal, jak dzwony, śpiących zwołać na zagony.
Wtedy pójdziem w chłopskie żniwa. Zgarniać serca, zgarniać myśli w jeden wielki – chlebny sprzęt. W kos słońcowym, jasnym błysku krzesać orłów górny pęd.
Wieńce uwić z myśli złota, przepleść serca je szkarłatem. Z plonem chłopskiej tej roboty gruchnąć w Polskę. Czeka na to. Czas żniwować! Idźmy już – idźmy jak na wojnę w żniwa chłopskie – w żniwa znojne. A bo nadszedł żniwny czas. A toć las, chlebny las wzrósł z posiewu chłopskiej krwi i myśli i w słońcu szumi, i ... złotem błyszczy i dojrzałością pragnień dzwoni i dzwoni... i czeka zbiorów z naszych dłoni i naszej kosy – kosy błyskawicy! Kto żyw z nami na pokosy! Na ulice! Z kosą w żniwa!