Maki.
Znienacka wystrzelił się krzyk czerwieni maków spośród zielonego pola przenicy. Stanąłem — — ach! to tak wtenczas z ust mego Brata sączyła się krew — tej strasznej, niezapomnianej nocy!!! I to słońce, tak snopem zza chmur świeci, jak i wtenczas moja latarka. — Ach! gdybym mógł do lat dziecięcych wrócić i znów żyć pogodnie, nie znać udręk tego świata. A może to krew chłopów-żołnierzy wsiąknięta jeszcze przed laty w ziemię — dziś dopiero wyrosła i zakwitła tą straszną maków czerwienią?
Długie, zielone pole pokrasiło się maków posoką. O, jakże jeszcze długo chlebna zieleń będzie zraszana krwią chłopską?
Długie, zielone pole pokrasiło się maków posoką — powiał wolny wiatr — i na bujnych falach sztandar chłopski zaczął płynąć zwycięsko.