Historya o grabarzu.
Szedł se gróborz bez cmentorz i napotkał caske cłecą, kopnął jo nogą i powiedzioł: przydź do mnie wiecór na bol! Wiecór siedzi w izbie, a tu otwierają sie drzwi, wchodzi jakoś pani pieknie ubrano i powiado mu, że przysła na bol, kiej jo zaprosił. Ale gróborz był bity, tak polecioł zaroz na dwór i przyniósł na talerzu ziemi ze cmentarza, potem poszed do stajni i przyniósł w szklónce kobylego mocu. Postawił to przed tą panią, a jak óna wszystko zjadła i wypiła, tak powiado do niego, żeby jo teroz odprowadził. Idzie z nią gróborz i przyśli na cmentorz do jednego grobu, który był z wierzchu odetkany. Gróborz chcioł sie wrócić ale mu ta pani powiado, że kiej ona była u niego na bolu, to ón teroz musi pójść do ni. Gróborz widzi, że nie peć, tak włazi z nią do grobu i przyśli na wielgo sale, kej sie w dzień zoduszny wszystkie umrzyki schodzo i bańkietujo. Tu go sadowi ta pani za śrebrnem stołem, potem przyniesła mu w szklónce piwa, a sama posła i kozała mu cekać, jaz sie powróci. Siedzi więc gróborz i ceko, co to z tego bedzie, a tu jej jakoś nie widać. Za niedługo przesła bez sale jego żona, ale sie nic nie ozwała, potem sła córka, a potem widzioł dużo swoich znajomców i przyjocieli, jak kiejsik śli, ale sie żodne do niego nie ozwało. Usiedzioł tak, jak mu sie zdało, ze dwie godzin, az przysła ta sama pani i pyto sie go, cy juz chciołby pójść. On powiada, że chciołby i pyto sie ji, jak długo ón tu siedzioł, a óna mu powiado, że trzy godzin. Potem go wyprowadziła a sama sie wróciła. Idzie gróborz z cmentorza i poziera, a tu jakoś inacej mu sie wydaje, patrzy naokoło a tu nikej jego chałpy nie widać, ino stoi jakoś kamienica. Myśli, że pobłądził, ale droga niby ta sama. Wchodzi więc do ty kamienicy i pyto sie jakiegoś pana o swoje chałpe, co tu stoła przy cmentarzu, a ten mu godo, że tu żadnej chałpy niema i nie słyszoł o takiej chałpie. Wtedy gróborz zmiarkowoł, że to coś niedobrego i zacyna opowiadać swój przytrafunek z tą panią i dowiaduje sie dopiero, że ón trzysta lot siedzioł w grobie, a jemu sie zdało, że jacy dwie godzin. I tak musioł umrzyć z głodu, bo nic nie mioł i nikt go nie znoł.