Głupi Maciuś.
"Było sobie dwóch braci. Jeden był głupi, a drugi był mądry. Głupi siedzioł zawsze w chołpie i piekł żmioki, a choć się kiedy rusył, to ta nie było wielkiej z niego posługi. Dlatego nie lubioł go brat starsy, bo sam wszystko musioł robić, a niedołęga lezoł sobie spokojnie za piecem.
Raz posłoł ojciec głupiego po świece do sklepu. Brat mu chcioł wypłotać figla, zasadził się na niego pod smęntarzem, bo tamtędy prowadziła droga.
Juści głupi musioł natrafić na brata, a choć ten odzioł się w biołą płachtę i dzwonił łańcuchami, on nie boł się i szedł spokojnie dalej - jak głupi. Wtedy brat rzucił się na niego i zacął go niby dusić, ale głupi porwoł kozika i w bitce pokalecył brata srodze. Wtedy ojciec rozgniewoł się bardzo na głupiego i wypędził go z domu. "Gałganie jakiś" - pedoł - "braci będziesz zbóju, zarzynoł! Rusej z domu i na ocy mi się więcej nie pokazuj!"
Cóż miał robić? Zabroł manatki i wybroł się na wędrówkę. Na drugi dzień przyszedł do jednej wsi, gdzie stało stare zomcysko i zawsze od lat kilkunastu w nim strasyło, tak, że nikt mieszkać nie mógł. Ludzie jak śli pod wiecór, kiedy się już ściemniło, niedaleko niego żegnali się i uciekali prędko do domu. O tem wszystkiem dowiedział się głupi Maciuś (bo tak mu było na imię) w karczmie od parobków. "To tam nikt nie siedzi na zomcysku?" spytał się Maciuś - "to jo się tam przenocliguję, Wszyscy zacęli się śmiać, myśleli nawet zrazu, że śpasuje, ale kiedy Maciuś obstawoł przy swojem, opowiedzieli o tem gospodarzom.
>Gospodarze już byli troche nietrzeźbi i chcieli jeszcze zaszkodzić biedokowi. Jeden mu obiecoł kiełbasy, drugi chleba, trzeci kacke. Żyd nawet doł kwortę wódki. Maciuś przystoł, gospodarze posłali poto, co który obiecoł i koło dziesiątej Maciuś wybroł się do zomcyska z chłopokiem, co mu niósł chleb i kackę i mioł mu pokozać drogę do zoklętego zomku.
Ale ledwie się zacerniły mury, chłopok cisnął kackę i chleb i polecioł wdyrdy nazod do wsi, a Maciuś pozbieroł wszystko i powlókł się ku bromie. Przesedł bromę, wlozł do środka, wreście dostoł się do wielkiej izby, gdzie był komin, bo chcioł koniecnie kackę ugotować, a kiełbasę uskwarzyć.
Rozpolił ogień, oskuboł kackę, nastawił garnek i rynkę i gotuje. W tem coś zahucało w kominie i spadło gwałtownie na ogień. Maciuś zgniewany nie patrzył nawet, co to jest, tylko pochwycił je prędko i odrzucił po same okna i zaczął znowu dmuchać i gotować. Zaledwie się mu dobrze płomieniem rozpaliło, znowu coś taksamo się w piecu zatłukło i z łoskotem spadło na nolepę. Teroz Maciuś, jak wściekły, chwycił to cemprędzej i rznął o ziemię az jękło i znów zacął dmuchać, aż się rozpaliło.
Kiedy się już wszystko dobrze ugotowoło, Maciuś odstawił gorki i obeźrał się za siebie i użrał jakiegoś pana za sobą. Maciuś zmiarkowoł, ze pewnie głodny i prosi się o jodło. pokostował kacki i kiełbasy, upolił spory kawoł i podoł go złemu. Ale złe jak stało, tak stoi, nic nawet nie przegodało. "Pewnie się mu mało widzi", pomyśloł se Maciuś i ukroił jesce kawoł kacki i kromę chleba, ale złe jak stoło, tak stoi. Teraz dopiero przypomnioł sobie Maciuś, że głupstwo zrobił; na stole stoła wódka, a Maciuś nie cęstowoł nią pana, ale pan i wódki pić nie chcioł. Rozsierdźony Maciuś wypił większą część wódki zabroł się do kiełbasy. Już ostatki dojodoł, kiedy pon zawołał: "dej mi to !". "Trza było brać, kiedym dawoł, a teraz obyć się smakiem", odpowiedzioł Maciuś i przychylił f1askę do gęby. Wtedy strach rzucił się na niego i zacął go mordować. Ale Maciuś dobył kozika i tak nim stracha wyczerebił, że ten upodł na ziemię. Potem nagle powstoł i zawołoł: "Wybawiłeś mię! Byłem panem na tym zamku w tej wsi i za życia rznąłem ludzi piłami na dworze, a teraz dyabli tak samo ze mną co noc robią. Dobrze, żeś mi nie doł ostatniego kąsa kiełbasy, bobym był z pewnością cię pokonał i znowu takie męki cierpioł".
Potem zaprowadziła go ta dusza do piwnic, gdzie było pełno złota i śrybła. Maciuś nabroł co się dało do kieszeni, do zanodrzo i w copke, ale dusy już nie było. Wybawiona poleciała prosto do nieba. A Maciuś z pieniądzmi wrócił do domu, ojciec mu też darowoł. Za pieniądze kupił wielki gront, a Maciuś po downemu piekł perki w popiele".
To podanie pochodzi z Tarnowskiego, od Skrzyszowa. Opowiedział je gospodarz Bolesław Bujanowicz.