Pójdę ja w lasy...
Pójdę ja w lasy pójdę ja w góry, Rozwinę skrzydła srebrnemi pióry, Rozwinę skrzydła przez te mgły Bin Z zachodnim wiatrem chmurą popłynę
Nie było dla mnie doli na ziemi, Nie było gniazda miedzy swojemi Nie było gniazda, cichego proga Ni chaty pełnej słonka i Boga
Dom mój — płonąca nad głową strzecha, Samotna cisza — moja pociecha Samotna cisza, lira grająca, Na ztotych strunach nowiu miesiąca
Górne się szumy po lesie niosą, Noc idzie chłodna, sypiąca rosą Noc idzie chłodna w srebrnej koszuli Trawy a zioła po polach tuli
Byłoż mi wzrosnąć na tym ugorze, Jako to kwiecie polne a boże Byłoż mi rankiem wstawać do słońca, Jako ta niwa zbożem szumiąca...
Moja rodzina — wicher co lata, Moje dziedzictwo — piosnka skrzydlata, A moja ścieżka — tułacze wrota, A moje życie — wieczna tęsnknota...