U Pięciu Stawów.
U Pięciu Stawów — po Morskie Oko Huk się rozlega grzmiąco, szeroko: Huk się rozlega skroś żywej skały. Jakoby Tatry z sobą gadały.
U Pięciu Stawów - tam biją młoty. Tam duchy obręcz kowają złoty. Kowają obręcz polskiej korony. W siedem kamieni jasnych sadzony.
Dzień, noc wre praca w duchów kuźnicy. Echa się niosą po okolicy: Echa się niosą po skalnym szczycie. A serc miliona wtórzy im bicie...
W kuźnicy płonie ogień żywota... Dech nieśmiertelny żarem się miota... Żarem się miota, płomieniem bucha Narodowego dech święty ducha...
Kuźnica pełna świtu a zorzy, Hymn życia wznoszą kowacze boży: Hymn życia wznoszą w pocie, w trójpocie, Drogie kamienie sadzą na złocie.
Skrzą się łez perły, męki rubiny, Szafiry marzeń, diamenty-czyny... Płonie korona w stu tęcz wybuchy. Ale jej spoić nie mogą duchy.
Wiek im po wieku rzuca klejnoty... — A długoż jeszcze onej roboty?... Kiedyż, o duchy, jasna korona Nad czołem Polski błyśnie skończona?...
Na zakowadle pali się tęcza... — Hej, nie możemy spoić obręczą, Bo nam polnego brak jest kamienia, Co go wszechmiłość w brylant zamienia!
— A gdzież, a kiedyż znajdzie się ony Kamień-spoiciel polskiej korony?... A gdzież, a czyjeż znajdą go ręce? O jakiej zorzy albo jutrzence?...
— Idźcie na góry, idźcie w doliny, Gdzie pomierzeń siedzi mroczny a siny: Idźcie skroś ciernia, idźcie skroś głogów, Tam gdzie noc siedzi u chatnich progów!
Każdy spod serca wykrzesaj płomię I nieś przed sobą światło widomie, Miłości bratniej światło nieś boże O każdą jutrznię, o każdą zorzę!
W ugornej pustce, na polu głuchem Rozpłoń ofiarą, rozgorzej duchem; Niech na wiekowych mroków rubieży Dzień się zajarzy, dzień niech uderzy!
A gdy oświtnie brzask w każdej strzesze, Wstaną uśpione w ciemnościach rzesze, I dróg piastowych ślady przypomną, I pójdą w jasność dziejów ogromną...
I najdą — one ludu miliony — Kamień-spoiciel polskiej korony, Który dziś leży ciemny a niemy... Idźcież a świećcie rzeszom!... — Idziemy!...