Król Zygmunt III - Historia - Popiół z Lachów


Król Zygmunt III.

Przytłumione na chwilę przez króla Stefana zawziętości rodu Zborowskich, silnym w czasie bezkrólewia wybuchnęły płomieniem. Przybyli oni na pole elekcyi w poczcie 10,000 ludu zbrojnego; z mniejszą liczbą, lecz z dobranem rycerstwem, przyciągnął później hetman Zamojski. Obadwa wojska w niewielkiem stały od siebie oddaleniu. Zamojski między Powązkami i wsią Folwarki opasał się wałami, z obu stron, jak w czasie wojny otwartej, zachowanc ostrożność i czujność; jakoż gorąco Zborowscy pragnęli co prędzej na hetmańskich uderzyć, lecz prymas Karnkowski, senat i ci wszyscy, co brzydząc się ślepem stronnictwem, dobro powszechne mieli tylko na pieczy, zapobiegli temu, uchwalając, by nikt zbrojno na pole elekcyi nie odważył się przychodzie. Ubiegający się o berło byli: Maxymilian brat cesarza Rudolfa, Fiedor Wasilewicz Car moskiewski, Zygmunt, syn Jana króla szweckiego, siostrzeniec ostatniego z Jagiełłów. Chciano z początku Piasta, czyli którego z rodaków, Sama trudność wyboru wybór ten zniszczyła. Usiłowania pozostałej po Batorym królowej Anny córki Zygmunta I, przywiązanie i wdzięczność Polaków ku krwi Jagiellońskiej, wstręt nakoniec ku domowi austryackiemu sprawily, iż partya Zygmunta, siostrzeńca królowej, tak, się wzmocniła, iż przy obstających przy Maxymilianie Zborowskich pięciu tylko senatorów i nie wielka liczba szlachty została. Nie tracili przeto ducha Zborowscy, i owszem u Bernardynów, gdzie mieli pomieszkanie swoje, pokrzepiali ją częstemi i głośnemi biesiadami. Tam dowiedziawszy się, iż prymas Karnkowski, który przez wzgląd na papieża trzymał dotąd za arcyxięciem, a dziś na stronę Zygmunta przeszedł, chcieli go z domu jego blizko Bernardynów nad Wisłą, w przysposobionej w tym celu łodzi uwieźć i w pośród siebie zatrzymać: lecz Zamojski, któremu żaden krok strony przeciwnej tajnym nie był, wysłał Pękosławskiego starostę sandomirskiego z mocnym oddziałem, a gdy ten klasztor bernardyński otaczał, prymas w przyzwoitem dostojeństwu swemu i okolicznościom orszaku przeprowadzonym został do zamku. Przez ten Czas Litwa, stojąca pod wsią Kamieniem za Wisłą, rozstrzygnienia tyłu sporów czekała; nakoniec dnia 9 sierpnia 1587, prymas ogłosił królem Zygmunta III, a we 3 dni potem partya Zborowskich przez Jakóba Woronieckiego, biskupa kujawskiego, ogłosiła Maxymiliana. Zamojski by co rychlej ubiedz Kraków i granice państwa z strony Austryi zasłonić, w nocy z uszykowanym żołnierzem ruszył w te strony.

Zamojski wyparowawszy bez żadnej przeszkody Zborowskich z Wiślicy, stanął w Krakowie i miasto utwierdził; tymczasem Leśniowolski kasztelan podlaski wysłany do Zygmunta w poselstwie. Ciężkie było między tym młodym panem i ojcem jego Janem królem szweckim rozstanie. Ustąpienie dla Polski Estonii, zaręczone paktami konwentami, wiele sprawiło trudności, aż królowa Anna na wszystkich dobrach dotrzymanie obietnicy tej zaręczyła. Wtenczas dopiero ruszył się Zygmunt: dnia 7 października stanął w Oliwie, pakta zaprzysiągł i wraz do Krakowa dążył. Dnia 16 grudnia przyciągnął Maxymilian z wojskiem swojem pod Mogiłę, gdzie Zborowscy przywiedli mu 2,500 ludu, a Jazłowiecki kilkaset; lecz Zamojski odparł ich od miasta, poraził pod Biskupiem polem tak, że do Częstochowy cofnąć się musieli. To zwycięztwo otworzyło Zygmuntowi drogę do Krakowa, gdzie dnia 27 zwykłą uroczystością korona królewska przez prymasa włożona nań była.

Wraz po odbytej koronacyi ruszył Zamojski przeciw Maxymilianowi; zadziwiony i strwożony tym pośpiechem arcyxiąże, mniemając, że wódz polski nie śmiał ścigać go za państwa jego granice, cofnął się do Szlązka. Dognal go Zamojski pod Byczyną zniósł wojsko jego i twierdzę, do której Maxymilian się schronił, potężnie działami tłuc zaczął. Poddał się Maxymilian z działami i całym swym ludem; kosztowne sprzęty dostały się wojsku, działa wodzowi, Maxymilian zaprowadzony do Krasnegostawu. Pojmanych z nim Zborowskich i innych Austryi stronników hetman wolno wypuścił: źle był atoli zapłaconym za tak szlachetny postępek, Zborowscy bowiem o włos co Maxymiliana nie uwieźli z więzienia: tam więcej roku z wielką trzymany uczciwością, za wstawieniem się Rzymu i cesarza Rudolfa II, gdy się zrzekł wszystkich praw do korony polskiej, uwolnion.

Zaledwie rok po oddaleniu się Zygmunta ze Szwecyi upłynął, gdy czyli to tęsknota, czy potrzeba naradzenia się o waźnych sprawach, budziły ojca jego Jana króla szweckiego, że gorąco z synem widzieć się pragnął. Pozwolono więc królowi w roku 1589 z ojcem zjechać się w Rewlu; wyjechał Zygmunt z znacznym panów polskich orsznkiem, z okazałością uciążliwą nieco dla Szwedów, sam bowiem Krzysztof Radziwiłł liczył więcej tysiąca dworzan. Upływał czas w Rewlu na długich i tajemnych między synem i ojcem rozmowach; postrzegli Polacy chęć wielką w obudwóch odjechania do Szwecyi. Zatrwożeni i niebez­pieczeń­stwami nowego bezkrólewia, i nadchodzącą z strony Tatarów i Turków wojną, po wielu trudnościach sklonili nakoniec króla, że w wrześniu do Warszawy powrócił. Doznany w tym wyjeździe opór, tajne między monarchami rozmowy, dały powód do pewnych czyli niepewnych wieści, które później szkodliwych między królem i narodem niesnasek stały się przyczyną. Twierdzono bowiem, że na tajemnych między ojcem i synem umowach, ugodzonem zostało: "Że Zygmunt miał odstąpić korony polskiej arcyxiążęciu Ernestowi, że ten Annę siostrę jego pojąć miał w małżeństwo, że za prawo dziedziczne do Litwy zapłaci 30,000 czerw. zł., ustąpi mu summ neapolitańskich, że pomagać w uspo­kojeniu Szwecyi, dawać posiłki przeciw Moskwie, na koniec pewnej liczbie wymienionym od Zygmunta osobom przdniejsze w Polsce nadać miał statrostwa." Wynikłe w narodzie z rozszerzenia podobnych wieści niechęci i podejrzenia, wszczynająca się z Turkami wojna. acz nie zatarła zupełnie, przytłumiła na chwilę. W czasie jeszcze ostatniego sejmu, kiedy Tatarzy najeżdżali Podole, a Turczyn obrażony ustawnemi Kozaków najazdy, gotował się do zemsty, żeby nieuchwalić poborów, mówiono, że wieści te były od Zamojskiego wymyślone, wkrótce jednak sprawdziła się ich rzetelność. Wysłany na granice polskie basza Romelii; Zamojski bez wojska i żołdu z swoim i przyjaciół pocztem zasłonił Polskę i sławą tylko imienia swego i zręcznością, przywiódł baszę do odstąpienia od granic, przyrzekając, że rozpusta Kozaków pohamowaną zostanie, a król jak najrychlej posłów do Porty wyprawi. Wysłany Uchański wojewoda bełski umarł w Carogrodzie, a pozostały po nim Czyże­wski powrócił z donie­sieniem, że Porta przez żaden sposób do pokoju z Polską przystąpić nie chce. Tą razą przecie uwierzył sejm niebez­pieczeń­stwu i nadzwy­czajne po całym kraju uchwalił podatki, to jest: milion zł. ówcza­sowych w Koronie i 500,000 zł. w Litwie. Wkrótce atoli niechęć ku poborom i królowi, zazdrość ku Zamojskiemu, niszcząc uchwałę tę, ledwie państwa o ostatnią nie przyprawiła zgubę. Zuchwały Górka wojewoda poznański i inni potrafili skłonić starego prymasa Karnkowskiego, że nakazał zjazd szlachty w Kole; tam miotając różne na Zamojskiego potwarze, gorszącym i niesły­chanym dotąd przykładem, zjazd ten prywatny, pod pozorem ulgi dla szlachty, odważył się znieść i skasować wszystkie podczas sejmu uchwalone na wojnę przybory. Lecz czuwała jeszcze wtenczas Opatrzność nad Polską; gdy bowiem Muznłman miał już wpadać w bezbronne granice nasze, poseł angielski w Carogrodzie oświadczył Porcie, że królowa Elżbieta nie opuści Polski, ale w przypadku uderzenia Turków na nią, pogodzi się z Hiszpanią i wspólnie z calą Europą oręż swój na nieprzyjaciół chrześcian obróci. To silne zagrożenie skłoniło Turków do ugody z Polską. Naród nasz, wdzięczen tak ważnej przysługi, pozwolił kupcom angielskim osiadać w Elblągu.

Zaślubienie Zygmunta z Anną arcyxiężniczką austryacką, pomimo woli i rady stanów, dopełniło miary wielu prawdziwych, wielu też i urojonych przeciw niemu niechęci. Od pierwszego przybycia do kraju nie podobał się Zygmunt Polakom, przez niezdatność do rządu, której całe jego dowodzi panowanie. Nie posiadał pan ten tej otwartej, tej ludzkiej uprzejmości, która tak łatwo pociąga serca Polaków. Zimny, dumny i milczący, rzadko kiedy odpowiadał, gdy pierwsi nawet w królestwie mówili do niego. To dało powód Zamojskiemu, gdy go witał w Krakowie, a młody Zygmunt nic nie odpowiedział, że obróciwszy się do Leśniowolskiego kasztelana podlaskiego, rzekł: Jakieżeście nam nieme djablę przywiedli. Jak wszyscy mierni ludzie, miernymi a często i nikczemnymi otaczał się pochlebcami. Spowiednik xiądz Bernard Gołyński więcej miał wpływu nad sławnego Skargę; on to nie żądzą bronienia i rozszerzenia granic, lecz fatalnym szałem nawrócenia odszczepionych królestw napoił umysł Zygmunta. Niedostępny zasłużonym i poważnym mężom, zamykał się z alchimistą Wolskim starostą krzemickim: kilku jezuitów Niemców, Andrzej Bobola podkomorzy koronny, Albert Radziwiłł marszałek litewski i referendarz Jan Tarnowski, składali poufałe towarzystwo królewskie. Nie miłe mu były i obyczaje i strój polski, karał nawet młodego królewicza Władysława za to, że ubiór narodowy nad niemiecki przekładał. Piasecki sprawiedliwie uważa, że póki królowa Anna ciotka Zygmunta żyła, widać jeszcze było na dworze Jagiełłów zwyczaje; z tej zgonem zcudzo­ziemczało wszystko. Nie dziw, że te wady, zbyt smutna niedołężność rządu, ślepe do Austryi przywiązanie, zniechęciły mu serca mieszkańców: oddalenie się od dworu Leśnio­wolskiego, który od przyjazdu królewskiego ze Szwecyi, do poufałości Zygmunta był przypuszczany, zimna dla Zmojskiego obojętność, odkryte przez Leśniowolskiego tajemne z Austryą korres­pondencye i układy sprawiły, iż na sejmie 1592 roku posłowie nie chcąc wprzód do spraw żadnych przystąpić, z uszczerbkiem nawet powagi majestatu, ściśle wchodzić zaczęli we wszystkie postępki królewskie. I ztąd to sejm ten sejmem inkwi­zycyjnym nazwany. Z wyznania Leśnio­wolskiego, z okazanych listów kró­lewskich, własną jego ręką pod­pisanych, zdawało się być dowie­dzionem, że król z domem aus­tryackim w szkodliwe a przy­najmniej niepewne względem ustąpienia berła wchodził układy. Przecież wnosić i to można, że obmżona przedniejszych wyniosłość, powszechna prawie ku osobie króla niechęć, powiększać mogły ważność czynionych zarzutów. Utworzyły się naówczas partye królewska i kanclerzystów , czyli Zamojskiego zwane. Król widząc zbyt roz­drażnione umysły, oświadczył nakoniec i dał stanom przy­rzeczenie na piśmie: "iż cokolwiek bądź przedtem trafić się mogło, odtąd przecie ani królestwa nie odrzuci, ani przywilejom narodu w niczem nie ubliży, ani o następcy po sobie na tron myślić nie będzie." Ułagodziły się tem zapewnieniem umysły, i Zamojski królowę, której dotąd nie widywał, odwiedził.

W miesiąc po sejmie przyszła wiadomość o śmierci Jana króla szweckiego, ojca Zygmunta w 1593 r. Dano królowi pozwolenie wyjechać na objęcie dzie­dzicznego królestwa, i prócz zwykłych dochodów, uchwalono ma na drogę 300,000 zł., co naszych więcej miliona czyni.

Płynął król z Gdańska na 43 mniejszych i większych okrętach z nielicznym ludzi zbrojnych orszakiem, lecz natomiast wiozący tłum dworzan, jezuitów i papiezkiego nuncyusza Franciszka Malaspinę. Już wtenczas Karol xiąże Sudermanii stryj Zygmunta, wyniosły, odważny, zręczny i równie czynny, jak Zygmunt był opieszały, powziął chęć silną przywlaszczenia sobie szweckiej korony. Słabość Zygmunta, jego ślepa i niewczesna w nawracaniu Szwedów na wiarę katolicką gorliwość, do uskutecznienia zalmiaru tego otwartą torowały drogę. Z samego przyjazdu do Szwecyi odrażał Zygmunt wszy­stkich umysły nieprzy­stępnością i fanatyzmem swoim, nie zatrudniał się on sprawami nowo odzie­dziczonego królestwa, lecz myślał jak Szwedów, zapamiętale przy­wiązanych do wiary luterskiej, katolikami uczynić. Nie przyśpieszał koronacyi swojej podług praw i zwyczaju królestwa, lecz usilnie czynił zabiegi, żeby nie przez biskupa krajowego, bo lutra, lecz w kraju protes­tanckim przez nun­cyusza papiez­kiego był koronowanym. Te wszystkie zabiegi innego nie spmwiły skutku, jak ten, że im bardziej Zygmunt przez wstręt swój do religii krajowej odstręczał umysły, tem więcej Karol przez obstawanie przy niej pociągał ich do siebie. Po długich zachodach i sporach, musiał nakoniec Zygmunt przyjąć koronę szwecką z rąk Abra­hama arcy­biskupa Upsal­skiego, a powie­rzywszy podług umowy rządy nad państwem Karolowi Sudermanii, i przy­dawszy mu sena­torów Eryka, i Gustawa Brahe, w drogę do Gdańska puścił się. Ani oddalenie jego ze Szwecyi smutku, ani powrót do Polski wielkiego nie sprawiły wesela.

Krótka spokoj­ność, której używała Polska, przerwaną była przez Zygmunta Batorego xiążęcia siedmiogrodzkiego. Ten przeku­piwszy Radułę wodza Arona wojewody wołos­kiego, samego wojewodę schwytał i Wołoszczyznę sobie przywłaszczył. Zamojski własnym kosztem ruszył z wojskiem, zbił przywłaszczyciela, i opanowawszy Chocim i Soczawę, wsadził na hospodarstwo Jeremiasza Mohiłę i hołdow­nikiem Polski być kazał. Nie dosyć na tem, dowie­dziawszy się, iż han tatarski w 70,000 wojska ciągnie na splondro­wanie Polski, zachodzi mu drogę w Multanach pod Biało­grodem i z małą swych garstką stacza bitwę z przeważnym nieprzyjacielem, znosi i do ucieczki przymusza. Stanął pokój, mocą którego han we trzech dniach z Mołdawii wyciągnąć, nowego hospodara uznać i polskich granic więcej nie najeżdżać przyrzekł.

Z drugiej strony Żółkiewski wszczęte na Ukrainie bunty kozackie mieczem uśmierza; hersz­towie Nalewajko i Łobuda śmiercią skarani, w rozbitem wojsku w zabranym obozie kozackim znaleźli chorągwie i inne wojenne znaki od cesarzów niemieckich przesyłane Kozakom. Oddawna dwór wiedeński lud ten do najazdów pobudzał, juź to na nas samych, już na kraje tureckie, ażeby przez to przy­musić Portę do wypowie­dzenia nam wojny, a uwolnić od niej Węgry i inne swe kraje. Zygmunt jednak chytrości tej albo nie spostrzegł, albo nie postrzegać zdawał się. Zbawianie poddanych i przyszłego życia szczęśliwość więcej, niż ich na tym świecie pomyślność, zdawały się zajmować umysł Zygmu­nta: w Szwecyi lutrów, w Polsce dyzunitów nawra­cał. Starał się oddawna prowincye polsko-ruskie, przywiązane potąd do greckiogo obrzędu i wyznania, połączyć z Rzym­skim Koś­cio­łem; dziś z wybranego tym celem synodu, Hipaty, Pociej i Cyryll Terlecki, pierwszy brzeski, drugi łucki greccy biskupi, udali się do Rzymu i na pub­licznem u Klemensa VIII posłu­chaniu jedność z Koś­ciołem Rzymskim przyjęli. Lecz czyli krok ten uczy­niony był bez pow­szech­nego władyków zezwolenia, czyli że Zygmunt i tutaj miasto powol­ności używał przy­musu, czyli nako­niec że zanie­chał ująć sobie xięcia Kon­stan­tego Ostrog­skiego woje­wody kijow­skiego najmoc­niej­szego w owych stro­nach pana i żar­liwie do wiary grec­kiej przy­wiąza­nego, dosyć, że za pow­rotem z Rzymu grec­kich bis­kupów, Kon­stanty Ostrog­ski a za nim tłum dyz­unitów protes­towali się przeciw połą­czeniu ich Koś­cioła. Wstręt coraz się bar­dziej powięk­szał, zaost­rzały go prześ­lado­wania z obu stron, zacię­tość i chci­wość spro­wa­dziły póź­niej srogie na Ukrainę wojny, a róż­ność religii dawała pochop ciem­nemu ludowi i wynio­słym wodzom wiązania się z pos­tron­nemi mocar­stwami. Nie­przy­tom­ność Zyg­munta w Szwecyi, zabiegi tam jego bar­dziej do rozkrze­wienia kato­licyzmu, niż do utwier­dzenia wła­dzy królew­skiej dążące, otwarte xią­żęciu Suder­manii dawały pole do przy­własz­czania sobie władzy naj­wyż­szej. Napróżno król posy­łał tam pos­łów, uskar­żając się na powagi swo­jej zgwał­cenie; z bła­hemi oni wymów­kami odpra­wieni zos­tali. A gdy Zyg­munt zwle­kał i nic dziel­nie nie czy­nił, obro­tny i śmia­ły Su­der­man, na sej­mie w Ab­rogu w 1597 r. naj­wyż­szą pano­wania wła­dzę miał sobie od­daną. Powy­rzucał natych­miast z Szto­kolmu, Kol­maru i innych przed­niej­szych twierdz osady kró­lew­skie. Bro­nił dziel­nie Miko­łaj Flem­ming pro­win­cyj inf­lanc­kich, lecz wkró­tce śmierć wodza tego i tę żyznę ziemię na łup przy­właś­ciciela oddała. Wten­czas dopiero Zyg­munt ocu­cony z letargu, otrzy­mawszy pozwo­lenie na sej­mie war­szaw­skim, wyb­rał się do Szwe­cyi. Radził mu Zamoj­ski, by wziął z sobą jak naj­licz­niejszą siłę zbrojną i w jednej wy­prawie uka­rał przy­właś­ciciela, od­zyskał kró­lestwo i wojnę zakoń­czył. Lecz czyli dla braku złota, czyli też przez zbytnie w partyzantach szweckich zaufanie, król odpowiedział, że nie idzie poddanych swoich wojować, lecz wspól­nie nara­dziwszy się z nimi, prawa oj­czyste do klub po­trzeb­nych po­wrócić. Zeb­rawszy więc 3,000 z róż­nych na­rodów ludu zbroj­nego, na tak waż­ną puś­cił się wy­prawę; prze­cież z tą nie­liczną gars­tką, pro­wadzoną przez doś­wiad­czonych wo­dzów i pełną odwagi, byłby Zyg­munt pożą­danego do­piął celu, gdyby umiał po­czy­nać. Za przy­byciem jego pod­dał się Kolmar, stron­nicy do pra­wego zaczęli się zbie­rać pana. W wal­nej bit­wie pod Ste­ge­borg zwy­ciężył Zyg­munt. Lecz za­miast ciąg­nienia pro­sto do Szto­kolmu, jak Je­rzy Fareu­sbach ra­dził, wys­łał tam tyl­ko Łas­kiego, a sam zbo­czył z drogi na odwie­dziny sio­stry swo­jej. Umiał Su­der­man z błędu jego ko­rzy­stać, poś­ciągał co prę­dzej roz­ło­żone po twier­dzach osady i z prze­ważnem już woj­skiem pod Lin­koping sta­wił Zyg­mun­towi pole. Ka­rol nie­równie prze­wyż­szał na­sze woj­ska licz­bą swo­ich. Po­lacy dział żad­nych nie mie­li; wszczęła się ato­li krwa­wa bit­wa, z nie­małem wojsk Zyg­munta znisz­czeniem. Przy końcu atoli walki zatrą­biono z stron obu­dwóch na od­wrót: w środku wojsk długim bojem znu­żonych, wiarę sobie zaręczywszy nawzajem, król Zygmunt i Karol Su­der­mań­ski roz­poczęli roz­mowę. Sta­nęło na niej, że król dla wszystkich prze­baczenie ogłosi, że za 4 miesiące złoży sejm w Sztokolmie, gdzie wszys­tkie prze­szłe za­targi pod­ług praw kra­jowych zas­poko­jonemi być miały. Za­le­dwie ugoda i ro­zejm ten sta­nął, gdy król poznał całe nie­bez­pie­czeń­stwo po­ło­żenia swego. Szczu­płe woj­sko znacz­nie się os­tatnią bitwą zmniej­szyło, po­siłki z Polski dalekie i nie­pewne, szweccy stron­nicy jedni przez Karola ujęci, drudzy zas­tra­szeni usu­wać się za­częli, przy­rze­czona przez Fin­land­czyków jazda nie przy­szła. Do któ­regoż udać się miał miasta, żad­nego pew­nym nie był. Z żalem wten­czas za­rzucał sobie winę, że Za­moj­skiego nie us­łu­chał rady, że tak nie­sil­nie, nie­bacz­nie się wyb­rał. Lecz żal ten był niew­cześny, nie zos­ta­wało jak nazad pow­rócić, co też Zyg­munt uczy­nił, sio­strę swę kró­lewnę Annę z sobą do Polski zab­rawszy.

Led­wie Zyg­munt od­da­lił się ze Szwe­cyi, gdy Ka­rol stron­ników jego prześ­ladować i wię­zić, nowemi ob­winie­niami przed na­rodem czer­nić go za­czął; naj­waż­niejsze było, że wyz­nanie lu­ter­skie chciał wy­ko­rze­nić ze Szwe­cyi, a wia­rę ka­to­licką wpro­wa­dzić: już Ka­rol, pan kra­ju i twierdz wszyst­kich, naz­na­czył czas Zyg­mun­towi, żeby albo sam pow­rócił, lub syna swego ku wycho­waniu w wie­rze luter­skiej przys­łał. Wszy­stkie te zama­chy nie po­ru­szyły os­pałej nie­czu­łości Zyg­munta: zos­tał przez dwa lata nie­czyn­nym, aż gdy w r. 1590 Karol w Up­salu og­ło­sił się kró­lem, wten­czas Zyg­munt na sej­mie pols­kim za­czął sze­roko roz­wodzić swe żale o tak ciężką god­ności swo­jej znie­wagę.

Gdy­by Zyg­munt pos­tępo­waniem swo­jem umiał był so­bie zje­dnać serca Po­laków, gdy­by się był wsła­wił orę­żem, za­słu­żył na mi­łość na­rodu, któż zna­jący na­ród ten tak czu­łym, tak łat­wym do unie­sień szla­chetnych, wątpić może na chwi­lę, że tknięty nie­dolą i poni­żeniem wa­lecz­nego króla, nie­uch­waliłby sil­nej wy­prawy na odzys­kanie mu utra­conej ko­rony? Lecz w pano­waniu swojem nic jesz­cze nie uczy­nił Zyg­munt, coby zapał ten wznie­cić mo­gło; od­dalił od ufności swojej za­słu­żonych i moż­nych, zra­ził nie­przy­stęp­nością wszy­stkich, a wtrój­krotnych do Szwe­cyi odby­wanych pod­różach do­wiódł, że ni skarbów, ni oręża, ni dobrej rady sku­tecznie uży­wać nie umiał. Kiedy więc osoba kró­lewska nie wzbu­dzała ani zapału, ani inte­res­sowania, a zimny roz­sądek nauczał, że dalsze wda­wania się w kłótnie szweckie obcemi były dla Polski, uchy­liły się stany od roz­poczęcia nie­ko­rzystnej im wojny.

Do czego Zyg­munt dobro­wolnie Pola­ków na­kło­nić nie mógł, do tego po­dej­ściem przy­musić ich umiał; Jerzy Faren­sbach woje­woda wan­deński, który miał rozkaz od Rze­czy­pos­politej strzedz tylko gra­nic inf­lanckich, ode­brał (jak wielu mniema), ta­jemne od króla zle­cenie, by wpadł do Es­tonii i nie­przy­ja­ciels­kie rozpoczął kroki. Wódz ten wy­konał, czego król życzył. A gdy xiąże Su­der­manii wys­łał do niego posła z zapy­taniem, czyli wojnę roz­począł z R-pli­tej roz­kazu? za­miast od­po­wiedzi za­trzy­mał po­sła i do Polski odes­łał. Słusz­nie tym pos­tępkiem obra­żony Su­derman, nie cze­kając póki licz­niejsze wojska polskie nadejdą, wpadł do Inflant, Parnawę i wiele innych wa­row­nych miejsc, częś­cią orężem, częścią po­dejś­ciem za­garnął. Zgwał­cone państwa gra­nice, ob­ra­żony honor na­rodowy, wojnę ze Szwe­cyą nie­uchronną spra­wiły. Lecz tem bar­dziej wojna ta była Polakom nie­miłą, że dzi­kiem po­łą­czeniem uporu i sła­bości Zyg­munta spro­wadzona na Polskę, że bez żadnej dla narodu ko­rzyści, że na­koniec przy­chodziła w chwili, gdzie z innej strony naród nie­spodzianie przez silnego nie­przy­jaciela za­gro­żonym wi­dział się. Mi­chał bo­wiem wo­je­woda mul­tański, wy­pę­dziwszy Jere­miasza, cały ten kraj opa­nował i Cho­cim ob­legał. Unie­siony po­myśl­nemi prze­ciw Sied­mio­gro­dzanom a nawet i sa­mym Tur­kom wy­prawy, zna­jąc nie­zdat­ność i sła­bą w Polsce do boju go­to­wość, od­kryte od po­łu­dnia gra­nice, z po­wodu wspól­ności wiary grec­kiej, pewny przy­wią­zania do sie­bie miesz­kańców Rusi, Ukrainy, Po­dola, umyś­lił (jak dzieje twier­dzą) taje­mną z są­sia­dami na­szymi zmową, całe ro­zer­wać kró­lestwo. Wkrótce zby­teczna zu­chwa­łość za­słu­żoną odeb­rała karę. Nie opat­rzył wpra­wdzie sejm ostatni po­trze­bnego dla woj­ska żołdu, czyn­ność i hoj­ność jed­nego oby­wa­tela zas­tąpiła pub­liczne nied­balstwo. Za­moj­ski wła­snym kosz­tem liczne wy­wodzi huf­ce; na za­chę­cający od­głos jego sta­wają co majęt­niejsi w kraju mło­dzieńcy, każdy wie­dzie z sobą ochocze i świe­tne pułki. Za­moj­ski z nie­wy­powie­dzianą szyb­kością do Wołosz­czyzny wkra­cza, mija So­czawę i Chocim i prosto gdzie nie­przy­jaciel ku rzece Te­le­zynie ciąg­nie. Tam Mi­chał w 60,000 Woło­chów, Sied­mio­gro­dzanów i Ser­bów roz­łożył się obo­zem. Nie ustra­szyła ta liczba ni wodza, ni pols­kiego ry­cers­twa. Po dłu­gim upo­rze ustą­piło mnós­two umie­ję­tności i męz­twa: znie­siono i roz­pro­szono woj­sko, ty­siące jeń­ców, dzia­ła, obóz cały dos­tały się Po­lakom. Pow­rócona Wołosz­czyzna Syme­onowi, Mul­tany Jere­miaszowi, oby­dwom hoł­dow­nikom Polski. Prze­zornie Za­mojski zos­tawił 4,000 ludu na uwol­nionych kra­jów ob­ronę. Mi­chał bo­wiem zeb­rawszy roz­pro­szonych, raz się jeszcze ,na Polaków uderzyć odważył. Lecz zbity na głowę od Jana Po­toc­kiego sta­rosty ka­mie­niec­kiego, w przy­jaznym sobie Wiedniu szukał ochrony.

Na sej­mie 1601r. skła­dano Za­moj­skiemu pub­liczne dzięki za prze­ważne zwy­cięz­two, za oca­lone pro­wincye. Tam Zbig­niew Osso­liński mar­szałek koła ry­cers­kiego dał przyk­ład duszy praw­dziwie obywa­telskiej i szla­chetnej. Uro­dzony z Zbo­rows­kiej, oso­bisty het­mana nie­przy­jaciel, przy­tłumił w sercu żal, za­po­mniał o ura­zach, a pomny tylko na od­dane oj­czy­źnie us­ługi, w tkliwej mowie wy­niósł czyny Za­mojs­kiego i swoje i na­rodu składał mu dzięki. Przy­wodzę czyn ten, tym chwa­leb­niejszy, że rzadki; ileż to w radach oso­biste za­wiści, nie­chęci przy­noszą dobru pub­licz­nemu i szkód i klęsk.

Świetne Zamojs­kiego czyny, przez nie­przy­jaciela nawet sła­wione uci­szyły i jawne i po­kątne za­wiści; nikt nie śmiał przerwać pow­szechnego głosu, który go wzywał pod­jęcia się do­wódz­twa na­prze­ciw Szwe­dom. Za­mojski tru­dami i wie­kiem zwąt­lony, wcześnie z tak nie­do­łężnego rządu prze­wi­dujący trud­ności, bar­dziej baczny na kraj, niżeli na siebie, podjął się tej trudnej wyprawy. Późna to była pomoc: Szwedzi brali zamki, w polu tylko szczu­płe pułki li­tewskie wstrzy­mywały prze­ważne nie­przy­jaciół wojsko. Do­piero 1 wrześ­nia Za­mojski zdążył stanąć w In­flan­tach, nad­ciągał za nim król z licz­niej­szym dwo­rem, niż wojs­kiem, a pos­trzegłszy, że przy­tomność jego ani była po­ży­teczna wojsku, ani też miłą miesz­kańcom, wkrótce nazad powrócił. Het­man, acz nie­równy w si­łach, roz­począł wojnę z zwykłą dziel­nością, Szwedzi nie śmie­jąc w ot­wartem czekać go polu, zamk­nęli się w twier­dzach. Biegły het­man i w tym wojny ro­dzaju, w grud­niu wśród naj­tęż­szych mro­zów, obległ Wolmar i dobył. Tam wzięty Karl­son syn z nie­pra­wego łoża xią­żęcia Su­der­manii, wódz naj­wyższy Pon­tus de la Gar­die; pierw­szy odes­łan do Rawy, umarł w wię­zieniu. W nas­tępnym roku po naj­upor­czywszej ob­ronie, wśród ty­sięcz­nych przesz­kód pod­dały się Felin, Wei­sen­sztein czyli biały kamień. Pod Fe­li­nem po­legł wa­leczny Fa­reus­bach i sam het­man zos­tał ravnionym. Już oręż zwy­cięzki się­gał Es­to­nię, gdy długo nie­płatne wojsko bu­rzyć się za­częto. Za­miast żołdu i po­siłku Zyg­munt obiet­nice przy­syłał; roz­jąt­rzony tak szkod­liwą opie­sza­łością, czer­nieniem nie­chętnych, zgięty wie­kiem i bliz­nami wódz ten przy­nag­lonym się wi­dział szukać spo­czynku: roz­dawszy woj­sku, co miał włas­nego za­pasu, zas­ta­wiwszy nawet swe srebra, zdał rządy nad pro­wincyą naj­zdat­niej­szemu po so­bie Ka­ro­lowi Chod­kie­wiczowi i do do­mo­wego schro­nił się za­cisza. Us­pra­wied­liwił Chod­kiewicz wy­bór męża wiel­kiego: z szczu­płą garstką ludu (wię­ksza bo­wiem część wojska ro­ze­szła się do domów) bro­nił wa­lecz­nie In­flant prze­ciw Szwe­dów po­tę­dze; zwy­cięz­two jego pod Kir­chol­mem, gdzie w 4,000 ry­cers­twa zbił na głowę 18,000 wa­lecz­nego wojska Szwe­dów, głoś­nem imię jego nie tylko w Polsce, lecz po całej uczy­niło Eu­ro­pie. Nie było czem po­pie­rać tych tak zna­mie­nitych ko­rzyści, i kir­cholm­skie zwy­cięz­two, i tyle daw­niej prze­ważnych zwy­cięztw, i tyle tru­dów i krwi wy­lewu, dla zwłok, nie­dos­tatku, a w tenże czas już dla nie­szczęs­nej wojny do­mo­wej nie­ko­rzyst­nemi się sta­ły.

Już nie żył wielki Za­mojski, acz od nik­czemnej za­wiści czer­niony i prześ­ladowany. Choć słusz­nie znie­chęcony z dworem, wstrzy­mywał po­wagą swoją zapędy tych wszy­stkich, którzy gwał­townemi spo­soby błędy kró­lewskie po­prawić chcieli. Po śmierci jego zniknął roz­sądek i uwaga, szalone na­mięt­ności bez wę­dzidła zo­stały. Dał bez wąt­pienia Zyg­munt nie­do­łężnym rządem swoim słuszne do skarg i za­żaleń przy­czyny; lecz chwy­ciły się ich roz­więzłość i duma, aby się pomś­cić za oso­biste urazy, a to w sposób wino­wajczy i dobru pub­licznemu szkod­liwy. Zeb­rzy­dowski nap­rzód mar­szałek wielki ko­ronny, póź­niej woje­woda kra­kowski, stanął na czele nie­chętnych i tych do ro­koszu po­budził. Su­rowy i wy­niosły, stra­cił nap­rzód łaskę u dworu, gdy króla upo­minał, by zanie­chawszy w chwi­lach wol­nych lek­ko­myślnych za­baw, raczej oby­vczajem przodków w go­ni­twach ry­cers­kich i tur­niejach ćwi­czył się. Wy­ru­go­wanie z ka­mie­nicy kró­lews­kiej, w której Zeb­rzy­dowski jako sta­rosta kra­kowski prze­miesz­kiwał, tak żywo czło­wieka dum­nego roz­jąt­rzyło, iż z temi sło­wami dał się sły­szeć: Ja z ka­mie­nicy, lecz król pój­dzie z kró­les­twa. W Lit­wie Ja­nusz Ra­dzi­wiłł roz­gnie­wany, że król sta­rostwo du­dyń­skie nie jemu, lecz wa­lecz­nemu od­dał Chod­kie­wi­czowi, zem­stę po­przy­siągł. Na sej­mie więc 1605 r. za­miast za­ra­dzenia gwał­townym kraju pot­rzebom, nie sły­szano jak za­rzuty i skargi. A choć nie­chętni sami, czas obrad na kłót­niach stra­cili, jed­nakże w cza­sie zeb­ranych przez sie­bie zja­zdów, gło­sili przed szla­chtą, że gdy król przesz­kadza na sej­mach dobru pub­1icz­nemu za­radzać, naród za sejmem myśleć powinien o sobie. Do daw­nych na­rodu uraz przy­dał Zyg­munt nowe po­ję­ciem w mał­żeń­stwo sio­stry pierw­szej swej żony Kon­stancyi aus­trayc­kiej, prze­ciw ży­cze­niom na­rodu, a nie skoń­czywszy wojny szwec­kiej, w wojnę mos­kiewską plą­tać się za­czął. Na­przód więc do Pro­szowic i Kor­czyna, póź­niej do Lub­lina zjazd walny zwo­łany; przy­był nań Ja­nusz Ra­dzi­wiłł, zab­rawszy z War­szawy wszy­stkich posłów li­tews­kich, og­ło­szono go mar­szał­kiem związ­ku, po­le­cono Sta­ni­sła­wowi Stad­nic­kiemu spi­sy­wanie wojska, wy­słano do króla, by pak­tów kon­wentów dot­rzymał, błędy swe wy­znał, po­prawił i za nie Rzecz­po­spolitą prze­prosił. Wys­łał Zyg­munt spo­wied­nika swego Skargę, by ro­ko­szanów up­amiętał i przy­wiódł do po­stę­po­wania pra­wego. Po­sels­two to ża­dnego nie przy­niosło skutku, a ro­ko­szanie do 100,000 ludzi li­czyli; za­czął król robić za­ciągi i Żoł­kiews­kiego z 7,000 bit­nego i doś­wiad­czonego ry­cerstwa z Rusi spro­wadził do sie­bie. Sta­nął zwią­zek przy królu w Wiś­licy, pod laską Adama Sie­niaws­kiego pod­cza­szego ko­ron­nego. Po­częło wojsko ro­ko­szanów zmniej­szać się i zni­kać, dog­nano ich pod Ja­nowcem, tam Zeb­rzy­dowski nie ufa­jąc swoim, upo­korzył się kró­lowi, przy­rzekł wojsko roz­puścić i całą tę sprawę poddać pod sejmu roz­sądek. Za­le­dwie ugoda ta sta­nęła, gdy ją ro­ko­szanie na­ganiać po­częli, a nie cze­kając sejmu, ze­brali się do Jęd­rze­jowa i silne hufce sku­piali. W tem nie­bez­pie­czeń­stwie król, z zna­cznym po­cztem ludu Chod­kie­wicza z Inf­lant od­wołać musiał. Ro­ko­szanie nie uz­na­jąc sejmu, już ku War­szawie zmie­rzali; za­szły im wojska kró­lewskie pod Warką i łatwe ot­rzy­maćby mogły zwy­cięztwo, gdyby nie wzdry­ganie się w oby­dwóch na roz­lew krwi bra­ters­kiej, wielu z ro­ko­szanów prze­chodzić za­częło na stronę kró­lewską. Prze­ciwnie w wojsku Zyg­munta wiele ro­ko­szanom sprzy­jało; między nimi Ga­bryel Łaź­nicki na ko­niu wy­su­nąwszy się na­przód, wo­łał, żeby się nie lę­kali i że im nic się złego od kwar­cianych nie sta­nie: ro­ko­szanie atoli, by dać czas. nad­cho­dzącym po­siłkom, cofać się za­częli. Dany z Łaź­nic­kiego przy­kład (sąd bo­wiem wo­jenny na ob­wie­szenie go ska­zał), po­wrócił ka­rność w wojsku kró­lews­kiem. Król dnia 6 lipca nocą uszedł sześć mil ciąg­nąc za nimi i dog­nawszy pod Gu­zowem, nie da­wszy cza­su do roz­mów, bitwę roz­po­czął. Znaczna część wojska Zyg­munta zło­żona była z huf­ców, które mu trzech Po­tockich przy­wiedli: po­są­dzają ich, że nie­przy­jaźni Chod­kie­wi­czowi i całą sławę zwy­cięztwa chcący sobie za­pewnić, nie dali po­siłków skrzydłu Chod­kie­wicza, na które ro­ko­szanie z całą ude­rzyli mocą, zła­mane ustę­pować mu­siało. Ho­ło­wnia to­wa­rzysz znaku Ra­dzi­wił­łowskiego prze­darł się aż do miej­sca, gdzie król stał, wo­łając z szy­der­stwem, a gdzie ten Szwed? Ra­dzono wten­czas kró­lowi, ażeby na lewe skrzy­dło do Żoł­kiew­skiego ucho­dził. A pie­chota czy stoi? za­pytał się Zyg­munt; gdy od­po­wie­dziano, że nie­wzru­szona, zo­stał na miej­scu, przez co pok­rze­pił umy­sły, dał czas Chod­kie­wiczowi do od­no­wie­nia bitwy, na­ko­niec do od­nie­sienia zu­peł­nego zwy­cięztwa. Ze­brzy­dowski nap­rzód do klasz­toru Ber­nar­dynów w Opa­towie, póź­niej do Ryk schro­nił się. Nadto on miał moż­nych w stro­nie na­wet kró­lews­kiej przy­jaciół i krew­nych, by kary lub prześ­lado­wania mógł się oba­wiać. Wda­1i się za nim do króla od­dawna przy­chylny mu pry­mas i wielu se­na­torów pierw­szej w kró­le­stwie po­wagi. Dla ce­re­monii prze­prosił króla, a gdy wcho­dził do izby, po­wstał cały senat na przyj­ście jego, za­siadł swe krze­sło, zat­rzymał dos­to­jeń­stwo i ma­jątek, ani w ni­czem usz­ko­dzonym nie zo­stał. Oj­czy­zna stra­ciła wielu wa­lecz­nych sy­nów swo­ich, przez od­ciąg­nienie Chod­kie­wicza, wie­le w Inf­lan­ciech i zam­ków i ziemi.

Julian Ursyn Niemcewicz (1758 - 1841)

Źródło: Śpiewy Historyczne (1862).


#pkjm

Pasquillus na Króla Jego Mości.

...A nasz miły Pan Zygmunt, zesz nie przeszedł wszytki Żywotem swym smrodliwym sprośne wszeteczniki? Wgorszy niż Sardanapal rozpustności żyje, Herodzkie kazirodztwo małżeństwem choć kryje. Wtakim małżeństwie mieszka ten to Zygmunt trzeci! Jak królową zwać mają Zygmuntowe dzieci? Czy matką? czyli Ciotką, czy jeszcze inaczy? ... A też już Jezuici więcej niż w klasztorzech U dworu przebywają, których słucha rady, Które choć są szkodliwe, nie widzi w nich wady. Swą radą go szwedzkiego państwa pozbawili A wzdy tego niewidzi tak go pobłaźnili! itd.

Maciejowski

Źródło: Piśmiennictwo Polskie (z XVII w.).


Thren Rzeczypospolitey

w nieszczęsne woyny domowe.

Zaczni, Euterpe, lament y Neniią, Niech z oczu wargi strumieniem deszcz piią, Dokąd Oyczyzna roztarchawszy włosy, Narzeka tymi rzewlimy głosy: Wzięłaś niezgodo górę nieszczęśliwa! Oto iuż szabla we krwi własney pływa; Czyli iey ieszcze gardło twe niesyte, Aż stoczysz znowu woyska nie użyte? Na tom was dzieci moie uchowała? Bym po was iako Niobe skamłała? Leiąc zdróy gorzki y noc y dzień cały, Z przytomney członkom marmurowym skały? Czemu na żal móy, y na zgubę wieczną, Broń podnosicie na się ręką niecną? Policzcie pierwey od Lecha pradziady, Takli do wnętrzney zachodzili zwady? O wyrodkowie, o nie dzieci moie! Przodkowie waszy tam nieśli swe zbroie, Gdzie korzyść hoyna wabiła y w koło Poczciwym wieńcem wiła sława czoło! A wy zaś, własne tak plondruiąc knieie, Że dziś nie każdy niwy oracz sieie; Ubogich płaczem uszy swe pastwicie, Czego się zemści Wielki Bog sowicie. Gniew mię twóy biie za zbrodnie mych, Panie! Y iuż móy pobieg na tropie tym stanie: Bom dała urość niekarney sweywoli, Me wykopawszy z Polskiey pokrzyw roli. Iuż to, iuż przyszedł kres móy zamierzony, Iaki y Greczyn y Rzym miał zburzony, Iaki Węgierskie Grody zniewolone, Y oba czarney wody brzegi słone! Tenże me widzę goni koniec lata, Z pogardą w obec okrągłego świata; Bo co mi złota zgoda darowała, Bym tego dalszym synom dochowała, To mi gwałtownie niezgoda wydziera, Y wrota obcym na zdobycz otwiera; A upór trąbiąc tym więcey na trwogę, Tego chce, czego dać mu ia nie mogę. Daruycie krzywdę matce dzieci swoię A iuż rumioną złóżcie z grzbietów zbroie: A ieźli mężnych boków nie dolega, Niech przed bachmatem wprzód Niestru dobiega! Ono uyźrzawszy y gołe tam kąty, Wydarł rozbóyca znowu mi Inflanty! Jako chciał prawie: bez potu, bez rany, Śmiały po bitwie nie dawno przegrany. Waszymi na was działy strzelać będzie, Któtych mu Kamień w gęstym dodał rzędzie, A ieźli prędki odsieczy nie zoczy, Nie zahamuie Dźwina iego mocy. Ono Siewierska ziemia ręce dawa, Która z Tyranem nowym nie przestawa: Chcąc pod Chorągwią iarzmo zrzucić moią, Czego Tryony zimne się tam boią. A toć do całey prosty cel swobody: Wyiąć z niewoli przylegle narody A kleynot drogi przed tym uroniony, Wrócić y wsadzić znowu do Korony. Woła was tamże ciepła krew braterska, Którą rozlała zdrada ich łoterska, Wołaią długie y ciężkie okowy, Nieszczęsny z Oycem żałosnym Carowy. Kto mi da słyszeć ieszcze te nowiny, Że odpuściwszy wzaiem sobie winy, Y ganiąć radę różne głowy głupią, Wszyscy pod Orła białego się kupią: Gdzie hasłem zgody społeczney spoieni, Wpadli tam, iako głodni lwi woienni, Niosąc miecz mściwy na pobóy rumiony, Pobieli ichże wołaiąc imiony. Tam zostawiwszy ręki dzielney znaki, Podniósłby Polak plon nie ledaiaki, Aby nic więcey, iedno uwiodł więźnie, Z wysoką sławą z pośrzodku ich mężnie. Ale związałby y hołdem ich kraie, Bo Wasiłowey krwie im iuż niestaie; A po okrutney y długiey niewoli, Kto z nich do portu wolności nie woli? Lecz co ia płonne darmo pusczam głosy, Podobne świerczom na łące bez rosy; Powstaią chmury przeciwne, bo znowu, Które mi zayźrzą świeżego obłowu. Próżno me żagle bawi kto nadzieią, Kiedy domowe wiatry indzie wieią; Niesie mi samo szłyk Moskiewski szczęście, Ale iey fata gdzie indziey donieście. Tępy wzrok Polski, nie widzi pogody, Aż mu uciecze wstecz za słone lody; Nie wrotna, bo tył głowy miała łysy, Nie da się dzierzeć, nawet ani słyszy. Doma żelazo upór ostrzyć woli, Puściwszy wodze bezecney sweywoli; Nie cierpiąc ani Oyczystych praw zfory, Ani chcąc z góry pychy do pokory. Z tądże (czym się ia nie dopiero hydze) Serca tym więcey zaiątrzone widzę Y czekam rychło między swemi płoty, Złożą zaś na się ostre w Polscze groty. Coby wypiła Polskiey krwie Bellona, Furyą na się wzaiem popędzona? Coby w kurzawie y w żelaznym znoiu, Kwitnącey młodzi legło na poboiu? Rzadkoby matka syna przywitała, Choć od ołtarzów zań dopiero wstała, Rzedsza uyźrzała rozsiodłane konie Y zaś po ścienie powieszone bronie. A ieśli się Mars daley wnętrzny wściecze, Widzą dobyte y postronne miecze; Aż wrzuci pęta Carogrod na nogi, A ten dopiero utrze Polscze rogi! Często on na mię wywarł swe ogary, Nie odmieniwszy w przymierzu maszkary; Coż gdy mię uyźrzy doma zmordowaną, Łacno mię z konia iedną zwali raną. Więc, ieśli ślepe swego końca plemię Napoi pławem szarłatnym zaś ziemię, Tam przy ich grobie usypcie mogiłę, Gdzie ia też zdrowie położę y siłę. Tamże mi filar wystawcie kamienny, Któregoby wiek nie psował odmienny; Na nim nagrobek z twey Ewterpe głowy Niech kto wydroży temi krótko słowy: ☞ Tu porzuciwszy berło swe na stronę, Y ziąwszy z czoła Sarmacką koronę, Przez swych niezgodę kościm położyła, Ta, com z przodków swych w sławie wielkiey żyła! Dawaiąc Pany narodom postronnym, Pomknąwszy granic precz kopcem przestronnym; Zgromiwszy wszytkich nieprzyiacioł siły Co się o Polską krew kiedy kusiły! To w zgodzie; ale upór mię domowy Obalił, za wierzch uiąwszy mię głowy; A iako wicher z korzeniem dąb wali, Tak nie strzymałam wnętrznych stosów dali; Co widząc, biały skrzydła orzeł kładzie Ceres zbiera kłosy swe po gradzie, Leci też z ręku złoty miecz Pogoni, Y iuż on żartki koń iedno wiatr goni!

Kasper Melchior Miaskowski (1549 - 1622)

Źródło: Zbiór rytmów (1622 / 1855)