WszechRassija.
Rosja jest tak samo ruska jak Niemcy germańskie.
Kiedyś było to państwo Moskiewskie, ale:
W 1721 roku Car Piotr Wielki ogłosił się Cesarzem WszechRusi.
Dynastja Romanowów.
W 1613 roku dom Romanowów został wyniesiony na tron Moskiewski. Rodzina ta pochodząca z Niemiec, była spowinacona z Rurykami, jak wiele innych rodzin bojarskich, ponieważ książęta panujący często zaślubiali swoje poddanki, biorąc po kilka nawet: Iwan Okrutny miał n.p. żon 10.
Michał Romanow tedy, jako ów człowiek od losu naznaczony, zajął tron moskiewski, bez względu na starodawność innych rodzin i na zasługi mężów uważanych przez narod za jego ówczesnych bohaterów.
Dynastya Romanowów wprowadziła do Rosyi nie tylko nową myśl przeobrażenia państwa na europejskie, ale razem, można powiedzieć, nasyciła ją nowym żywiołem, nową ludnością zagraniczną. Odtąd ciągle tłumy Niemców, Francuzów, Anglików, zalewały kraj i stolicę. Cudzoziemcy otoczywszy tron, przecieli do niego przystęp bojarom; car za pomocą ludzi obcych, zniszczył ostatek siły wojskowej słowiańskiej, utworzył państwo udzielne w państwie, potęgę przywiązaną do swojej osoby.
Żywioł ten zgubny dla starej narodowości rosyjskiej, obudzał wstręt w krajowcach, toczyła się walka wewnętrzna między ideą europejską, a ostatkiem uczuć słowiańskich. Iwan zgniotłszy stan bojarski, odebrał narodowi moc czynną, ale tlała jeszcze w nim siła oporna, kryjąca się w szczątkach instytucyi i odwiecznych wyobrażeń. Romanowowie dopełniając dzieło Iwana, wytępiali bojarów i znosili najgłówniejsze ich przywileje.
Jednem z dawnych zaprowadzeń ściśle związanem z pojęciem szlachectwa w Rosyi, było tak zwane miestniczestwo, czyli szczeblowanie dostojeństwa rodowego według wywodów familijnych, które umyślnie na to przeznaczony wydział rozradny, pilnie zapisywał w księgach. Pisarze cudzoziemscy i o tem także mają fałszywe wyobrażenie. Wcale to nie jest rzeczą podobną do przesądow feudalnych Europy zachodniej. Szlachta francuzka, niemiecka, angielska, przywiązywała wielką cenę do dawności swego początku i podług tego dzieliła się na klasy. Którykolwiek z pierwszych baronów chrześciaństwa, Montmorency n.p. zawsze był w opinii powszechnej wyższym nad ministrów króla i innych mianowanych dygnitarzy. W Rosyi przeciwnie, bojarowie wszyscy uważali się za równych, za jednako zacny materyał, z którego panujący robili jenerałów i urzędników; ale raz dana nominacya monarsza, stanowiła już epokę następnych, skrupulatnie postrzeganych odróżnień dawności zaszczytu. Bojar wczoraj mianowany jenerałem, patrzał z góry na mianowanego dzisiaj, syn jenerała dzisiejszego, miał na zawsze pierwszeństwo przed jenerałowiczem jutrzejszym.
Car Alexy zrobił inny krok znakomity w rozwijanym systemie: ustanowił kancelaryą tajną, która jest zaprowadzeniem w prawodawstwie słowiańskiem czyniącem nową epokę. Słowianie nigdy nie znali procedury tajemnej; sądy we wszystkich ich krajach, nietylko odbywały się publicznie, ale według dawnego zwyczaju, rzecznik powinien był wystawić niemal jak na scenie, szczegóły całej sprawy. W Rosyi nawet, wyjąwszy tracenia z rozkazu panującego bez procesów i sądów, słuchano obrony winnych i wyrokowano jawnie. Dopiero od utworzenia tej kancelaryi, porządek śledztwienny, począł brać górę. Zrazu była ona przeznaczona tylko wybadywać i karać występki przeciw majestatowi monarszemu; prędko jednak urzędnicy potrafili rozciągnąć swoją straszną jurysdykcyą na wszystko, łatwo we wszystkiem upatrując obrazę albo szkodę monarchy, zwłaszcza kiedy oskarżyciel miał w ręku życie oskarżonego i mógł kogokolwiek bądź podać na tortury, z tym jednym warunkiem, że i sam nie był od nich wolny. Instytucya kancelaryi tajnej, wielekroć obalana i znowu przywracana przez różnych monarchów, trwa dotąd pod różnemi nazwiskami, policyi tajnej, policyi wyższej, policyi państwa. Porządek śledztwienny naprzód w samem carstwie, potem w prowincyach podbitych, zupełnie wyrugował proces otwarty.
Tym sposobem zwyczaje i wyobrażenia słowiańskie niknęły coraz bardziej. Panujący rosyjscy dopinali swego celu przez morderstwa całych klas mieszkańców, przez pożogi całych miast, niszcząc to, co pisarze cudzoziemscy biorą za arystokracyą. Zamierzyli oni sobie wykorzenić żywioł miejscowy, i na ziemi ludu słowiańskiego utworzyć państwo nowe: polityka ta poczynająca się od nastania carstwa moskiewskiego, do dziś dnia nie zatrzymała się w postępie.
Car Piotr — wielki reformator.
Piotr Wielki wstąpił na tron prawie tegoż czasu kiedy zaszła bitwa pod Wiedniem, 1682-3. Od niego poczyna się historya teraźniejsza Rosyi.
Wojny, traktaty, zabory, układy dyplomatyczne, słowem dzieje zewnętrzne tego państwa, wiadome są powszechnie, stały się przedmiotem wielu rozpraw i książek; ale dzieje wewnętrzne, można powiedzieć historya tajna Rosyi, to zupełnie jest nieznane: o celu i dążnościach monarchów moskiewsko-rosyjskich, o prawdziwem znaczeniu ciągle dokonywanej przez nich reformy, jeszcze dotąd pisać nie umiano, albo nie śmiano.
Ogłoszonej historyi rosyjskiej tej epoki nie masz. Cesarz Alexander pozwolił opowiadać i roztrząsać czasy Ruryków, ale dalej sąd publiczny nie mógł odsłaniać tajemnicy, i całe pojęcie spraw narodu musiało pozostać w cieniu; wszyscy bowiem członkowie domu Romanowow, powodując się tą samą myślą, uważają się niejako być odpowiedzialnymi jedni za drugich, i nie cierpią żeby oceniano ich czyny i zamiary. Karamzynowi sumienność przeszkadzała tknąć się dziejów Piotra W.; następni po nim, mniej skrupulatni historycy Rosyi, bez wstrętu powtarzają jednakie kłamstwa, albo ratują się przemilczaniem. Cały świat wie n.p. o rodzaju śmierci Pawła I., a profesorowie z katedr zawsze prawią uczniom, że apoplexia wydarła poddanym ukochanego monarchę; jeden wszakże z nauczycieli miał zwyczaj, wspominając ten nieszczęśliwy wypadek, poważnie i niemal ze łzami w oczach, brać się ręką za gardło.
Ponieważ przytem dwór Petersburski jest w związkach z innemi dworami panującemi krajom słowiańskim, na całej więc przestrzeni która zajmuje siódmą część powierzchni ziemi, nie masz miejsca gdzieby dwa ostatnie wieki historyi rosyjskiej swobodnie mogły być traktowane. Jednak, dokumenta urzędowe wydobyte z archiwów Moskwy, i wiadomości autentyczne z ust do ust podawane, dostarczają ciekawych szczegółów i postrzeżeń. Przytoczę najmniej znane.
Przyjście na świat Piotra Wielkiego miały poprzedzać przepowiednie, może później już zmyślone. Równie jak Iwan Okrutny urodził się on wśród dziwnych zjawisk: wróżono, że Rosya ujrzy Messyasza albo Antychrysta, itd. Istotnie, ważne kwestye religijne toczyły się około kolebki tego księcia. Katolicyzm szerzył się znacznie na dworze jego ojca: car Alexy i carowa byli jakoby już nawróceni; biskup greckiego obrządku, a tajny jezuita, który najwięcej w tem działał, chrzcąc nowonarodzonego dał mu imie nieznane dotąd w rocznikach Rosyi, i niby wskazujące przeznaczenie przyszłego władzcy, powołanego w państwie swojem umocować Kościoł rzymski. Lud wierzył, że młody car pewno uczyni jakąś reformę, zaprowadzi w kraju religią nową. Ale śmierć Alexego, zaszłe potem intrygi pałacowe i poburzenia gminu, zniszczyły robotę Jezuitów. Piotr wszakże długo się wahał między dwoma religiami, nie dla tego żeby w duszy miał równy pociąg ku jednej albo drugiej, lecz że nie wiedział która lepiej mogłahy służyć jego zamiarom. Podobnie jak Iwan, wzrosły wśród buntów i morderstw, świadek, często o mało co nie ofiara rzezi na jego rodzinie dopełnianych przez streliców, od dzieciństwa nawykł on rachować zimno, pogardzać ludźmi, i w rozlewie krwi mieć upodobanie.
Historya młodości Piotra Wielkiego jest dosyć znajoma. Obyczajem książąt rosyjskich, pędził pierwsze lata otoczony różnego rodzaju śmieszków, błaznów nadwornych, prawie wszystko z zagranicy, z Inflant, z Niemiec, z Francyi, z Anglii sprowadzanych dla jego rozrywki i zabawy. Ale Piotr zamiast zniewieścieć w tłumie nikczemnych służalców, utworzył z nich ten pierwszy batalion podług autoramentu niemieckiego, który później stał się zawiązkiem armii rosyjskiej. W tym batalionie począł on sam służbę od dobosza, i szedł przez wszystkie stopnie pilnując się ich tak ściśle, że nawet po wielkich zwycięztwach nie chciał przeskoczyć starszeństwa wojskowego. Około tegoż czasu znalazłszy w magazynie starą szalupę angielską, kazał ją wyporządzić, i trawił całe godziny na ćwiczeniu się w obrotach żeglarskich. Jednego z faworytów swoich, Genewczyka Leforta, mianował jenerałem siły zbrojnej, której jeszcze nie było, innego admirałem marynarki, o której tylko marzył: wszakże umierając zostawił rzeczywiście potężną armią i flotę znakomitą pomiędzy pierwszemi w Europie.
Rozmowy z przybocznymi cudzoziemcami, obudzając ciekawość i razem żądze zdobywcze, natchnęły Piotrowi myśl, która później stała się zasadą polityki rosyjskiej. Zamierzył on sobie, nie tak jak jego poprzednicy, wprowadzić Europę do Rosyi, ale Rosyą do Europy: nabrać z Europy sił i środków na zwyciężenie i podbicie jej samej. W tym celu przedsięwziął podróże: zwiedził Niemcy, Holandyą, Anglią, wszędzie z siekięrą w ręku ucząc się budownictwa okrętów, poznając pilnie co tylko mogło być mu przydatnem i materyalnie użytecznem, przesyłając do Rosyi statki pełne inżynierów, architektów, lekarzy, nawerbowanych za granicą.
Gwałtowny rokosz streliców, ostatni ruch rewolucyjny szczero-rosyjski, odwołał go nagle do kraju.
Po wytępieniu bojarów, nie było już w carstwie tej armii narodowej słowiańskiej, co składała się ze szlachty dowodzącej hufcami swojej czeladzi; zastąpiło ją żołdactwo płatne, przywiązane do osoby monarszej, czego nieznano dawniej w Rosyi. Jednak w tem zbiorowisku zaciążnem tkwiły jeszcze wyobrażenia, zwyczaje i przesądy dawne rosyjskie. Strelicy trzymali się religii narodowej, podzielali upodobania i nienawiści powszechne, byli pod wpływem opinii publicznej. Stronnictwa używały tej siły zawsze gotowej za narzędzie do spychania się nawzajem. Podburzona czereda zbrojna rzucała się na pałac, dopominała się gwałtownie, nie zmiany formy rządu lub systemu politycznego, nie zawarcia jakiego przymierza albo wypowiedzenia wojny, ale tylko zguby tego lub owego faworyta, usunięcia tego lub owego jenerała. Teraz chodziło o to, żeby wyzwolić, jak głoszono z pod przemocy bratniej cara Iwana, który słaby na ciele i umyśle, razem z Piotrem i siostrą ich Zofią tron zajmował. Poruszenie nie udało się, rokosz został poskromiony przez ów batalion cudzoziemski formacyi Piotra, i wsparty od części Moskali, pod dowództwem trzech przybyszów, Szkota, Niemca i Francuza, odniósł zupełne zwycięztwo.
Piotr przybiegł korzystać z przewagi i pastwić się nad pokonanymi nieprzyjaciołmi. Okrucieństwo moskiewskie przybrało dopiero nowy charakter. Piotr nie był tyranem wściekłym jak Iwan, ale filozofem okrutnym: morderstwo wykonywał systematycznie; zadając śmierć i męczarnie, czynił postrzeżenia nad naturą ludzką, sam dla tego ścinał głowy. Na pierwszy raz ściął ich tylko pięć, potem nabywając prędko wprawy, zdołał dwadziecia pięć uciąć w przeciągu kilku godzin. Magnaci, dygnitarze krajowcy i cudzoziemcy, musieli być obecni, pomagać mu w tej robocie. Francuzi i nawet Niemcy nie radzi pełnili obowiązek, ale Anglicy z zimną krwią brali się do dzieła. Między wszystkimi celował Moskal rodowity, ów Mienszczykow, co później został wyniesiony na księcia apostolsko-rzymskiego cesarstwa. Ten bardzo zręcznie tłukł kołem i wsadzał na pal nieszczęśliwe ofiary. Piotr rozpruwając żywcem bojarów, streliców i chłopów, ćwiczył się w ulubionej nauce anatomii; kazał lekarzom tłumaczyć sobie obieg krwi, skład wnętrzności i budowę ciała: takim sposobem zamęczył wiele tysięcy ludzi. To wszystko jednak nie przeszkadzało mu być dobrze przyjmowanym na dworach europejskich; żaden z monarchów nie cofnął swej ręki przed jego dłonią katowską. Został członkiem Akademii nauk w Paryżu, czyli jak się wyrażano naówczas zaszczycił Akademią pozwalając imie swoje zapisać w poczet jej członków.
Znosząc do szczętu siłę zbrojną narodową i tworząc armią, któraby machinalnie służyła woli carskiej, Piotr W. przedsiębrał razem powszechną reformę swego państwa: postanowił zniemczyć, zholendrzyć Rosyą. Język niemiecki podobał mu się szczególniej, i został językiem dworu aż do Katarzyny II. Kto chciał mieć łaskę u cara, musiał mówić po niemiecku; on sam, tylko do swoich żołnierzy przemawiał po rosyjsku, musztrując ich wszakże na komendę dziwacznie złożoną z wyrazów holenderskich i niemieckich. Wszystko co miało cechę narodowości rosyjskiej, obudzało w nim wstręt i wzgardę: kazał ludowi golić brody, wydał przepisy stroju dla kobiet, które dawniej zwykle odosobnione od mężczyzn, teraz musiały ukazywać się publicznie, bywać na zabawach dworskichl; kłaniać się, dygać, chodzić, trzymać ręce podług reguł ułożonego na to ceremoniału. Te tak zwane bale dworu, kończyły się najczęściej zgorszeniem, bo Piotr W. lubił upijać się i poić, dusił swoich ulubieńców lejąc im wódkę w gardło. Europa wszakże uważała reformatorstwo Piotra za olbrzymi postęp ku cywilizacyi.
Żeby zbliżyć Rosyą do Europy, szukał on innej drogi, starał się koniecznie o port na brzegu morza Bałtyckiego. Odtąd moc słowiańska, która za Ruryków ciążyła ku Wschodowi, przechyla się na Zachod; odtąd gabinet rosyjski wojnę azyatycką uważa tylko za niejaki rodzaj ćwiczeń militarnych, nie dba o zabory w tej stronie, a całą politykę i siłę wytęża na zdobycze europejskie.
Potrzeba dla Rosyi portu bałtyckiego, zrodziła sławną w XVIII. wieku wojnę szwedzką. Piotr chciał wziąść Narwę i budował stolicę nad Bałtykiem; Karol XII. wylądowawszy z wojskiem, rozpoczął ten szereg zwycięztw, który zakończył się klęską pod Połtawą.
Karol XII dziedziczył po swoich przodkach ducha wojennego i miał piękną armią utworzoną przez się; ale ze swego sposobu myślenia należał już do wieku XVIII.: nie tchnął już zapałem religijnym jak Gustaw Adolf i Karol XI., liczył tylko na siłę materyalną, i postrzegł zapóźno, że cała potęga szwedzka była w tym entuzyazmie protestanckim, który trwając ledwo lat 50, zgasł przed nim. Normand materyalista spotkał się tedy z Normandem ztatarzonym i zmateryalizowanym, a obracającym taką masą środków, że musiał być zgnieciony jej ciężarem.
Bitwa pod Narwą, gdzie 8 czy 10 tysięcy Szwedów zniosło 80 tysięcy Moskali, była ogromnem zwycięztwem taktyki nad liczbą; ale Karol popełnił błąd, że zamiast korzystać z wygranej, poszedł wichrzyć Polską i zsadzać z tronu jej króla, a tymczasem Piotr W. użył wszystkich sposobów do nagrodzenia sobie straty. Nie zaniedbał on tym razem poruszyć nawet religijności zabobonnego ludu, kazał metropolicie ogłosić modlitwę do ś. Mikołaja, którą podobno sam napisał w stylu dającym miarę ówczesnych pojęć.
Po kilku leciech srogiej walki, przyszło do spotkania się pod Połtawą 18 lipca 1709. Jenerał Lowenhaupt wiodący posiłki Karolowi, doświadczył losu Asdrubala, został zniesiony w drodze; król ze szczupłą garstką swoich znalazł się w obec ogromnych wojsk moskiewskich. Jednak sława oręża szwedzkiego była jeszcze tak straszna, że Piotr chciał traktować, obiecywał zwrócić wszystko prócz Narwy i ziemi na której wznosił się Petersburg. Młody wojownik odrzucił warunki i przegrał bitwę. Ze szczegółów tej bitwy to mało jest wiadome, że Polacy przyczynili się znacznie do zwycięztwa Moskali, oddział bowiem jazdy polskiej przysłany od Augusta Piotrowi, uderzając na tylną straż Szwedów złamał dragonów gwardyi Karola i przeważył los walki w chwili najwątpliwszej.
Od wygranej Połtawskiej poczyna się epoka pomyślności carstwa rosyjskiego. Piotr odbierał powinszowania wszystkich dworów Europy, król angielski pierwszy raz wtedy powitał go imperatorem wszech Rosyi.
Imperator wyprawił się powtórnie w podróż po Europie, przez Holandyą przybył do Francyi. Powiadają, że co go tu najbardziej zastanowiło, to bezpieczeństwo w jakiem żyła rodzina monarsza, otoczona tem przywiązaniem szlachty i ludu do króla, w którem było cóś wspaniałomyślnego, rycerskiego. Samowładzca rosyjski zazdrościł Burbonom, mawiał, że oddałby swoje państwo, żeby mógł należeć do tego domu, który posiadał tajemnicę zjednać sobie tyle miłości, tyle zaufania. Przepowiadał jednak razem upadek błogiemu stanowi rzeczy: Francya, a mianowicie familia królewska zginie przez miękkość i niedbalstwo,
te były jego własne słowa.
Za powrotem do Rosyi Piotr czynniej jeszcze wziął się do dzieła swojej reformy, usiłując zawsze wlać narodowi życie zupełnie obce, i nadać instytucye wręcz przeciwne naturze słowiańskiej. Wiedząc o senacie w Szwecyi, chciał takiż utworzyć w Rosyi. Ale senatorowie szwedzcy, byli to panowie możni, bogaci, szanowani od ludu, zdolni powagą swoją miarkować wolę królewską; mogliż tego znaczenia nabyć służalcy ślepo posłuszni, których Piotr laską okładał i często kazał w oczach własnych ciągnąć na tortury? Pod nazwiskiem senatu więc, utworzyło się kolegium dotąd nie posiadające tyle nawet wpływu, co dywan turecki. Nic bardziej fałszywego nad wyobrażenie cudzoziemców w tym względzie. Senat rosyjski, o którym w kraju prawie nie słychać, jest przytułkiem starych jenerałów i urzędników, nie rządzi niczem, nie może czynić przełożeń, spełnia tylko rozkazy monarsze, podpisuje przedstawienia Ober-Prokurora w sprawach cywilnych i kryminalnych, a o sprawach politycznych ani rozmawia na posiedzeniach. Naśladując organizacyą biurokratyczną Austryi, Piotr W. ustanowił 12 departamentów jako to: wojny, finansów i t.d., które osadził w gmachu umyślnie na to wybudowanym i na 12 części podzielonym. Organizacya ta uległa później zmianom. W prawodawstwie cywilnem, całem staraniem cara było, wszelką władzę w dłoń swoją zgarnąć. Zaprowadził tedy monopolia czyli tak zwane odkupy na wódkę, tytuń, dziegieć, i nie zaniechał przy tem wydać zaraz ukazu, żeby lud palił lulki, czego dotąd w Rosyi nie znano.
Nikt w państwie nie śmiał już przeszkadzać Piotrowi, znalazł on jednak niespodziewany opor we własnym synu. Walka ta ma znaczenie bardzo wielkie, jest ostatniem starciem się dwóch idei przeciwnych. Rosyanie zgoła nie znają tej historyi tragicznej, bo akta urzędowe są ściśle strzeżone; cudzoziemcy pochlebiając przemocy, oczernili pamięć nieszczęśliwej ofiary. Syn Piotra Alexy, wystawiany przez nich za niedołężnego i obłąkanych zmysłów, był z duszy, ze skłonności i wychowania Rosyaninem. Pobożna matka, z domu księżniczka Eudoxia Łopuchin, wszczepiała mu od dzieciństwa zasady religii narodowej: hodując się otoczony mnichami, dowiadywał się od nich dawnych dziejów, lubił słuchać podania i powieści ludu, miłował wszystko co było krajowe, plemienne. Biedna ta słowiańska dusza, zabłąkana w rodzinę ubcą, drżała ze strachu i zgrozy na widok tego co się koło niej działo. Nieszczęśliwy Alexy czuł instynktową trwogę ilekroć ojciec zbliżał się do niego. Piotr z pogardą poglądał na mnichów, nazywał ich zawsze koźlemi brudami, zagrabił dobra duchowieństwu. zniosł patryarchat, i kiedy po śmierci ostatniego patryarchy, biskupi przyszli prosić go, żeby wybrał nowego, uderzając się w czoło zawołał: Oto wasz patryarcha, wasz papież, i wasz Bóg.
Młody książe przerażony, zamknął się w swoim domu; z matką, z kilku księżmi i przyjaciołmi płakał nad losem Rosyi; ale ojciec nie dał mu tam pokoju, kazał uczyć się musztry i żeglugi, której on lękał się i nienawidził. Kiedy nareszcie wszystkie sposoby i nadzieje ulgi stały się daremnemi, Alexy postanowił uciec: przemknął się do Niemiec, ztamtąd udał się pod opiekę cesarza austryackiego, a później na dwór króla neapolitańskiego.
Piotr pisywał do niego surowe listy, tłumacząc mu swoje widoki i czego spodziewał się po nim; nagle potem zmienił ton, począł pochlebiać, łagodnie prosić, żeby powrócił, obiecywał wszystko przebaczyć, przysięgał już na Boga i na ostatni sakrament, że mu nic złego nie uczyni. Skoro ujęty prośbami i zaklęciem się przyjechał do Rosyi, zaraz został schwytany i oddany pod sąd. Proces ten jest najokropniejszy. Car ojciec naznaczył komisyą ze 180 dygnitarzy złożoną do sądzenia syna; sam jako patryarcha, jako głowa Kościoła, zasiadł go spowiadać. Nieodrodny Słowianin, uległy i cierpliwy jak jego plemie, bez mocy własnodzielnej, napojony zasadami religijnemi, uznaje władzę patryarchy w ojcu i otwiera przed nim wszystkie wzruszenia serca, wszystkie tajemnice myśli: powiada, że czasem mimowolnie życzył mu zgonu. Wymienił przytem kilku najwierniejszych sobie sług, najżyczliwszych przyjacioł. Na mocy tego wyznania, za złą myśl mimowolną, za pokusę z jaką i święci kanonizowani mieli nieraz do walczenia, sąd wydał wyrok śmierci.
Piotr niby złagodził karę, odmieniając ją na więzienie; ale zamknięty książe, pierwszego dnia umarł otruty. O tem otruciu nie masz wątpliwości. Jeden Anglo-rosyanin, Anglik w służbie Rosyi, opisał całą rzecz z największą prostotą i z krwią najzimniejszą.
Powiada on, że car posłał go do apteki po napoj tęgi a strong potion
dla chorego księcia. Aptekarz na to żądanie bardzo się zmięszał. W tej chwili wszedł marszałek Niemiec będący w służbie rosyjskiej i kazał dać tegoż napoju. Marszałek również jak aptekarz zdawał się być mocno zmięszany, chwiał się na nogach. Wzięli nareszcie napoj i zanieśli księciu, który — dodaje nasz Anglik, umarł tknięty apoplexią.
Wymienieni przez niego przyjaciele i słudzy poszli natychmiast pod koło, na szubienicę, albo pod topor.
Matka Alexego, pierwsza żona Piotra, osadzona w klasztorze, także nie pożyła długo. Wiele osob obkarżonych o przychylność dla niej, zostało straconych.
Polityka moskiewska, pochłonąwszy żywioł słowiański Rosyi, chce sama udawać się za słowiańską, za wyobrazicielkę potęgi plemiennej, i od początku wieku XVIII gniotąc Polskę, stara się położyć rękę na wszystkich ludach pobratymczych od ujścia Dunaju aż do Czarnej Góry. Trzeba więc zobaczyć czy istotnie ma ona historyczny charakter tego rodu, aby wiedzieć azali płody literackie ducha rosyjskiego, pomniki wydane z rozkazu i z natchnienia rządu carów, są rzeczywiście słowiańskie.
Możnaby w tym względzie zrobić sobie raz na zawsze formułę wyciągniętą z historyi dawnej i powiedzieć, że od czasu założenia stolicy w Moskwie, ciągłem usiłowaniem jej książąt było: odebrać prowincyom wszelką siłę żywotną, żeby ją zamknąć naprzód w Wielkiem Księstwie Moskiewskiem, potem w osobie samodzierżcy.
Tak tedy po upadku książąt udzielnych, wzrosły ciężar zgniotł całą ludność Nowogrodu, Tweru, Pskowa itd.; bojarowie moskiewscy władali z ramienia wielkich książąt opanowaną ziemią. Przyszła kolej na bojarów, wygubiono ich za pomocą streliców, czyli armii regularnej carów Moskwy. Nakoniec strelicy doświadczyli podobnegoż losu od armii nowej, złożonej z krajowców pod dowództwem cudzoziemców. Ci cudzoziemcy winni swój byt, swoje znaczenie, swoją przyszłość panującemu, pochodzili już i zależeli tylko od jego woli. Tym porządkiem niszcząca robota środkowania dokonała się za Piotra W. Odtąd samodzierżca rosyjski jest niby owem bóstwem panteistycznem, które wedle pojęć na Wschodzie, ciągle pochłania i wydaje cały świat stworzeń, oddycha nim jak powietrzem.
Piotr pochłonąwszy ostatek życia narodowego, począł je wydawać, rozpuszczać niejako po martwej Powierzcbni kraju myśl swoją, mnożyć własne jestestwo w szeregu władz zawisłych od siebie: tworzył jenerałów, oficerów, i całą hierarchią wojskową i cywilną. Wojsko jest ramieniem prawem, najmocniejszem, samowładztwa carskiego. Organizacya techniczna jego może tu nas nie zastanawiać; ale trzeba zbadać duch, ideę moralną tej masy przejętej jednem życiem, bo z jej łona wyszła nowożytna literatura rosyjska. Przez nią to narzecze teraz będące językiem państwa, zajęło miejsce dawnego narzecza ruskiego. Prawie wszyscy literaci w Rosyi byli wojskowymi, dziś nawet wojsko stanowi jeszcze publiczność rosyjską, która czyta, osądza, daje ton literaturze. Historya więc armii rosyjskiej pod względem literackim zasługuje na uwagę.
Wiadomo, że wszystkie wojska w Europie wzięły początek z dawniejszego rycerstwa; karność ich nawet uszlachetniła się resztkami zwyczajów i wspomnień zostawionych przez zakony zbrojne: wyobrażenie honoru żołnierskiego jest ostatnim zabytkiem ówczesnych pojęć rycerskich, jakie przynajmniej na tej stronie Alp przetrwały aż do wojny trzydziestoletniej. Dopiero Walenstein i inni wodzowie niemieccy, zmuszeni nadstarczać sobie werbunkiem najemnym, zmienili charakter stanu wojskowego. Od tego czasu oficerowie poczęli uważać zawod militarny za drogę ambicyi, żołnierze za rzemiosło.
Piotr W. tworząc swoją armią z zarodku niemieckiego, nabierzmował ją terroryzmem dziedzicznym carów moskiewskich. Sam pierwszy poddał się przepisanemu dla niej regulaminowi. Słowianin postawiony w tych szeregach, mógłże nie truchleć przed oficerem Niemcem, który komenderował samym carem, który skinieniem swojej szpady albo trzciny, w lewo i w prawo obracał osobą straszliwego monarchy? Ta władza jakby czarnoksięzka, obudzała w ludzie dobrodusznym bojaźń niemal zabobonną. Wszystko zresztą, mundur, szlify, szarfa, były dla niego nadzwyczajną nowością, dziwem. Chłop rosyjski nieznający przedtem sukna, ledwo śmiał dotknąć się go palcami; przywykły złoto i srebro widzieć tylko w ozdobach cerkiewnych, czuł głębokie uszanowanie dla samego już ubioru oficera; słowem, widok głównego sztabu sprawiał na żołnierzu takie wrażenie, jakie na przyład sprawiać może procesya na człowieku pobożnym. Dodajmy do tego srogi regulamin, który karę cielesną i życie żołnierza, zostawia dowolności starszych.
Armia Piotra składała się naprzód z mieszkańców ziem najbliższych Moskwy, z tej ludności od tylu czasów już pomięszanej z krwią różnych plemion. Przeniesiono później zakłady pułków do Petersburga, i napełniano je ludem fińskim. Zawiązek tedy wojska pochodząc z gubernii moskiewskiej, archangielskiej, nowogrodzkiej i przyległych, był wielkorosyjskim. Lud Wielkiej Rosyi odznacza się pomiędzy innemi szczepami rodu słowiańskiego. Wysoki wzrostem, silny, barczysty, celuje bystrością umysłu, jest może pod tym względem najpierwszym w Europie; ale serce ma nieczułe i duszę zimną: nie lubi muzyki i śpiewu jak Słowianie południowi; w oczach nosi jakiś wyraz szczególniejszy. Patrząc w te oczy podobne do kropel zlodowaciałych, widzi się cóś strasznego, cóś nakształt głębi bez dna: światło odbija się od nich, ale nie płonie w soczewce. Jest to wzrok jasny, przeszywający, wzrok nie człowieka, ani zwierzęcia, ale raczej owadu. Żeby mieć wyobrażenie o nim, trzeba wziąść pod szkło powiększające jaki owad, i przyglądać się jego oczom nieruchomym , przezroczystym, przenikliwym i zimnym.
Lud ten mówił dyalektem bogatym jak wszystkie narzecza słowiańskie, ale nie muzykalnym i nie poetycznym; nie pisano w nim pierwej. Dopiero w Petersburgu, gdzie prócz wojska nie było prawie mieszkańców, stał się on powszechnym, piśmiennym i administracyjnym. Piotr W. wymyślił i przez ukaz postanowił dla niego alfabet. Można go nazwać językiem Piotra W. Tym sposobem dyalekt wielkorosyjski, wyszedł na język urzędowy i prawodawczy całego państwa, w wielu prowincyach mający życie tylko oficyalne.
Słowianie południowi, z Małej i Białej Rusi, wchodząc do pułków petersburskich, przyjmowali pomału charakter Rosyan północnych. Żołnierz brany do wojska na lat 20, 25, 30, 35, słowem na całe życie, bez nadziei zobaczenia kiedykolwiek rodzinnej ziemi, zmuszony ciągle ćwiczyć się w trudnej musztrze, albo wojować, zapominał rodziny, zwyczajów domowych, podań i pięśni słyszanych w dzieciństwie. Pułk stawał się dla niego wszystkiem, ojczyzną, domem, społeczeństwem, mającem swoje tradycye, swoją historyą. Armia rosyjska różni się od europejskich, jej pułki są wieczyste. Wszystko zmieniło się w Europie od czasu Piotra W. Kto dziś wie imiona regimentów za Ludwika XV., historyą legii za rzeczypospolitej, albo nawet owych sławnych półbrygad Napoleona? W Rosyi, pułki które Piotr poformował, noszą zawsze te same nazwiska, wiele z nich dochowało dane przez niego sztandary, i zabytki dawnego rynsztunku; bo widywano, że na polu bitew żołnierze rosyjscy porzucali rannych, żeby unieść ich kaszkiety i szable. Pułki takie musiały pozyskać wyższość nad wojskiem polskiem, materyał ich był rozmaitszy i tęższy: Moskale, Finny, Mało-rusini, Niemcy, wszystko to stopione i zlane w jedną całość siłą strachu.
Utworzywszy swoje wojsko, Piotr W. wziął się do cywilnej organizacyi państwa na tych samych zasadach, i całą ludność podciągnął pod rozdział 14 klas czyli stopni. Wedle tej myśli carskiej, Rosya jest niejako pułkiem: każdy w niej uważa się za objętego kontrolą. Administracya tu nie wypływa z potrzeb kraju, ale kraj jest dla niej potrzebą; nie ona spełnia posługę w państwie, ale państwo jej służy: administracya sama jest państwem. Ci którzy w Rosyi nie należą do służby, są nakształt luźnej czeredy przy wojsku angielskiem w Indyach, przeznaczonej tylko karmić je i opatrywać. Ponieważ każdy w państwie rosyjskiem powinien być jakimś czynownikiem rządowym; kto więc nie ma stopnia, ten nie ma miejsca w społeczeństwie, i jeśli jest bogatym, nie wie co z sobą robić, jak ochotnik wśród szyków regularnych, nie znajdując gdzieby stanąć, plącze się tylko i mięsza porządek. Stopień w Rosyi nie daje jeszcze urzędu, ale bez stopnia nie można zostać urzędnikiem.
Podobną hierarchią chciano niegdyś zaprowadzić w cesarstwie byzantyńskiem, ale cesarstwo to nie miało już sił do wykonania tego pomysłu. Można cóś podobnego widzieć w Chinach, ale tam klasyfikacya rozciąga się tylko do mandarynów, w Rosyi zaś obejmuje całą ludność.
Organizm ten istotnie jest najracionalniejszy. Wychodzi się tu z tej zasady, że człowiek tyle waży w społeczeństwie, ile chce mu służyć albo usłużył: gorliwość i starszeństwo służby, stanowi całą wartość człowieka w Rosyi, żaden inny warunek, żaden przymiot zewnętrzny lub moralny, nic nie znaczy w oczach rządu, który jest całem społeczeństwem, posiada wszystkie jego prawa. Nigdzie nie zdołano pojęć wieku XVIII. zastosować tak doskonale; nigdzie nie zamieniono ich w systemat, któryby tak karmił interes ambicyi osobistej i miłości własnej. Z wejściem w służbę, otwiera się ponętny widok coraz wyższych stopni; w oczekiwaniu między jednym a drugim dodają ochoty rozmaite dekoracye, których jest ze trzydzieści, reskrypta, podziękowania monarsze it.d. Ciągła żądza i nadzieja rang, orderów, zysków, nagrod, wzrastająca z każdym ich nabytkiem, staje się nakoniec jedyną ideą życia, pochłania wszystkie władze duszy, zamienia człowieka w narzędzie, w automat poruszany myślą rządową.
Z tak urządzoną siłą swego państwa, Piotr W. wymierzył zamach na Europę, i wojnę przeciw niej rozpoczął od cichego wkroczenia do Polski, od wichrzeń i zepsuć, po których miały przyjść gwałty jego następców.
Rzeczpospolita polska była natenczas w fałszywem położeniu. Od dawna intrygi i wpływy mnożone w niej przez wysłańców cudzoziemskich przy każdej elekcyi, zbałamuciły opinią publiczną. Szlachta mniemała już, że tron polski, był tylko honorową posadą na przedaż dla kadydatów zagranicznych; politycy uważali elekcyą za źródło zysków dla rzeczypospolitej: targowano się z królami, zawierano z nimi pacta conventa, pełne obietnic dawanych łatwo z postanowieniem niedotrzymania nigdy. Królowie przybywali do Polski z zamiarem usadowienia się w niej dziedzicznie; rzeczpospolita chciała mieć od królów skarby i posiłki zbrojne, nie myśląc niczem ich za to wynagrodzić.
Piotr W. zgadł zamiary Augusta Sasa, wciągnął go do związku przeciw Szwecyi, zawarł z nim pamiętną umowę Tarnogrodzką 1701 r., w której było na dnie zaręczenie dziedzictwa tronu Augustowi. Traktat ten urzędownie już objawia nicość zewnętrznej polityki Polski. Car odtąd zdawał się nie uważać Polaków za nieprzyjacioł, uchodził za ich sprzymierzeńca. Krok ten odpowiada pierwszym postępkom wielkich książąt moskiewskich, względem Nowogrodu. Piotr dawał równą opiekę królowi polskiemu jak i szlachcie, popierał monarchią i rzeczpospolitą; odzywał się to jak filozof legitymista, to jak republikanin XVIII. wieku. On podobno pierwszy z panujących począł występować w traktatach z zasadami teoretycznemi. Dotąd mocarstwa niezgodne między sobą, zanosiły manifesta, wypowiadały wojny, czyniły układy, powołując się jedynie na swoje prawa odwieczne, na zwyczaje przodków, na umowy dawniejsze: ministrowie państw byli to niby adwokaci, którzy stając w obronie stron spornych, cytowali artykuły kodexu znajomego i szanowanego powszechnie. Teraz wyprowadzono już na plac zasady, prawowitość i nawet prawo Boże.
Ciekawe z tego względu są listy Piotra do Augusta, pisane w stylu zupełnie nowym. Mówiąc przeciw konfederacyi zawiązanej na zrzucenie króla z tronu, tak się wyraża:
Jesteśmy obowiązani, jako monarchowie chrześciańscy poskramiać gwałty i bezprawia, chcące wywrócić społeczność ludzką i zaburzyć pokoj chrześciaństwa, który się nie ostoi, jeżeli prawa monarsze nie będą ochraniane od najmniejszego uszczerbku, a ludy zamiast posłuszeństwa należnego panującym, poważą się targać się na nich, zapominając że ich władza pochodzi wprost od Boga. Trzeba nakoniec zachować zasadnicze prawa natury, bez czego człowiek stworzony na podobieństwo Boże, stałby się gorszym od bydlęcia.
Nie przytoczę teraz okresu tchnącego republikanizmem: będzie do tego później lepsza pora, kiedy przyjdziemy do panowania Katarzyny. Obok jej odezw, najognistsze deklamacye Konwencyi zdają się zimne.
Podczas swoich podróży, podczas pobytu w Holandyi i Francyi, Piotr W. myślał tylko o tem jakby zawichrzyć Europę i z tego zawichrzenia skorzystać. Prowadząc wojnę ze Szwecyą, był w pokoju z królem angielskim Jerzym Hanowerskim, z królem francuzkim i z elektorem brandeburgskim. Tymczasem nadstawiał pilnie ucha na intrygi Goertza i Alberoniego, i gotów był zrzec się owoców długoletniej wojny szwedzkiej, byleby Europa znowu się zakłóciła.
Wiadoma jest historya zamachu Cellamarskiego. Minister hiszpański Alberoni, zamierzył sobie regiencyą Francyi oddać królowi Hiszpanii; minister szwedzki Goertz, przyjął jego widoki, obiecał pomoc Karola XII.: Piotr W. natychmiast oświadcza gotowość do zgody z nienawidzianym zawzięcie Karolem XII., ofiaruje mu posiłki w pieniędzach i ludziach na zepchnięcie z tronu króla angielskiego Jerzego, z którym był w przymierzu; przyrzeka wywrócić regienta, także swego sprzymierzeńca, a nawet wygnać króla polskiego Augusta, bez względu na świeżo zawarty z nim traktat, a to wszystko w tym jedynie celu żeby zapalić wojnę w Europie. Robiono różne domysły w tej mierze, ale Wolter, oceniając politykę Piotra W. ze swoją głęboką przenikliwością egoizmu, powiada po prostu, że mu więcej o nic nie chodziło, tylko żeby wzniecić jakikolwiek zamęt i cóś na tem zyskać. Rzeczywiście, pragnął on nadewszystko wmięszać się w sprawy europejskie. Dla tego to tak się dobijał o wnijście do sejmu niemieckiego jako książe cesarstwa rzymskiego. Ważył wiele na to, żeby pozyskać ten drobny tytuł książęcy, któryby dał mu prawo głosować i trzymać swego ambasadora w rzeszy niemieckiej. Zamachy knowane w Holandyi nie wzięły skutku. Goertz został ścięty, Alberoni wygnany, a Piotr W. wkrótce zawarł pokoj ze Szwecyą.
Trzej ci monarchowie, Piotr W., August II. i Karol XII., z trójką ministrów jakimi byli, Goertz, Alberoni i Dubois, reprezentują wiek XVIII. we wszystkich jego skłonnościach i dażeniach.
August, wziął sobie za wzor Ludwika XIV.; lubił okazałość i zbytek cenił sztuki piękne jako przedmiot wystawy albo źródło przyjemności, był zalotny, zaszczycał swą łaską literatów i artystów, chciał, jak mówiono wtenczas, polerować Polskę, chciał być dla niej Orfeuszem, Sezostrysem, Tezeuszem. Utrzymywał na dworze wyborną orkiestrę, sprowadził do stolicy operę włoską najlepszą wtedy w całej Europie, dawał szlachcie obiady, żeby napełnić parter, bo inaczej nikt nie przychodził na sztukę; zajmował się nawet gorąco projektem zrobienia kodexu. Prawodawstwo było manią epoki, wszyscy monarchowie musieli pisać prawa, i historycy cudzoziemscy mają za złe Piotrowi, że on księgi praw nie sporządził. August reprezentował swój wiek ze strony najbardziej cielesnej, bydlęcej, tchnął namiętną żądzą używania rozkoszy.
Karol sięgał głębiej w starożytność, chciał naśladować Cezara i Alexandra W., zmierzał ku poganizmowi, okazując niejakie ślady uczuć, albo raczej tylko przesądów religijnych.
Piotr daleko wyższy od nich obudwóch, zimniejszy niż Dżengiskan, miał jedną tylko myśl, jedną żądzę: chciał panować; reprezentował on pychę wieku, poprzedzał Konwencyą.
Wiernym obrazem jego dumnych zamiarów, jego widoków politycznych, jest przypisywany mu testament, który ma jakoby znajdować się w tajnych archiwach państwa. Trudno udowodnić materyalnie jego autentyczność. Cudzoziemcy przypuszczani do poufności monarchów rosyjskich, ogłaszając pamiętniki po ich śmierci, podawali urywki tego testamentu. Zebrał je w całość i umieścił w swojej Historyi Rosyi, wydanej 1830 r., pisarz francuzki Henzenot. Oto są niektóre artykuły tych ciekawych zaleceń zostawionych następcom.
Nic nie zaniedbywać, aby narodowi rosyjskiemu nadać formy i zwyczaje europejskie. — Utrzymywać państwo w stanie ciągłej wojny. — Rozszerzać się wszelkiemi sposobami, ku północy poza Baltyk, ku południowi brzegiem morza Czarnego, środkiem zaś przez Polskę. — Starać się odciąć Szwecyą od polityki europejskiej, odosobnić ją, aby podbić. — Pod pozorem wypierania Turków z Europy, mieć armią zawsze gotową, stawić twierdze nad morzem Czarnem, i posuwając się coraz dalej, dążyć aż do Konstantynopola. — Podniecać anarchią w Polsce i nakoniec zagarnąć tę rzeczpospolitą. — Za pomocą traktatów handlowych zostawać w dobrych stosunkach z Anglią: a ona ze swojej strony będzie przyczyniała się do wzrostu i udoskonalenia marynarki rosyjskiej, za pomocą której należy opanownć wszystkie morza europejskie, bo od tego zawisł cały skutek planu. — Przejąć się dobrze tą prawdą, że kto ma w ręku handel indyjski, ten jest panem Europy. — Mięszać się jak tylko można, bądź siłą, bądź podstępem we wszystkie kłótnie krajów europejskich, a szczególniej Niemiec. — Użyć wpływu religii na Greków i Słowian w Turcyi, w Austryi, w Polsce i w Prusach. — Nakoniec, zapalić wojnę mocarstw europejskich, wspierać koleją jedne przeciw drugim, a kiedy wycieńczą się wzajemnie, korzystając z osłabienia powszechnego, podbić wszystkie.
Co mówi za autentycznością tego dokumentu, to że gabinet rosyjski stale trzyma się wskazanej w nim drogi.
System postawiony przez Piotra W. ztąd jeszcze zasługuje na ciekawą uwagę, że co on zupełnie wykonał, to gdzieindziej było probowane z mniejszym skutkiem, a w naszej epoce pełnej usiłowań reformatorskich, ukazuje się nieraz pod postacią rozmaitych teoryi nowych. Konwencya szła już tym samym torem co Piotr W. Reforma rosyjska i rewolucya francuzka, są dwoma wypadkami objaśniającemi się nawzajem, są raczej jednym wypadkiem, dziełem XVIII. wieku, który został prawodawcą i użył terroryzmu.
Oba przedsięwzięcia wychodziły z tej zasady, że człowiek jest sędzią ludzkości, że nie ma potrzeby radzić się innych podań prócz własnego umysłu, że wziąwszy swój rozum osobisty za cerkiel, może wymierzać pochod historyczny wszystkim narodom, wedle własnego zdania wyrokować co jest szczęściem albo nieszczęściem innych. Ta do najwyższego stopnia posuniona pycha i zarozumiałość indywidualna, daje początek energii gwałtownej, nieoglądającej się na nic, depcącej przeszłość, wywracającej wszystko; ztąd instynktowa nienawiść ku wszystkiemu co religijne, moralne, wynikłe z życia całego człowieczeństwa.
Jeszcze przed Piotrem W. książęta Moskwy słuchali tego popędu: zniszczyli Nowogrod, Pskow i inne miasta, jak Konwencya chciała zniszczyć Lyon i Tulon. Piotr W. poświęcił własnego syna swoim ulubionym widokom, jak niejeden Konwencyonista poświęcał ojca, dziecko, brata. Oddawać bliźniego na ofiarę swoim ideom, było to systemem XVIII. wieku. Księztwo moskiewskie, a później carstwo rosyjskie, można uważać za Konwencyą nieustającą. Stronnicy opinii konwencyonistów oburzają się na to zbliżenie: powiadają oni, że Konwencya działała dla wolności, Rosya dla despotyzmu; Rosyanie także skarżą się na krzywdę w tej mierze, utrzymując, że Piotr W. organizował, kiedy Konwencya tylko niszczyła. Co do pierwszego, wiadomo, że despotyzm i Konwencyi i Piotra był jednaki; co do drugiego, rzeczywiście, jeśli Konwencya zdołała cośkolwiek uorganizować, Piotr był organizatorem daleko większym, uorganizował ogromną machinę do niszczenia.
Konwencya rozbiła się o przeszłość Francyi: życie społeczne odparte do serca narodu, nie przestało oddziaływać i wzięło górę. Piotr W. był zupełnym władzcą swego carstwa, był jego panem jak stwórca jest panem swego stworzenia; poglądał on na sąsiednie państwa słowiańskie, jak Konwencya patrzyła na duchowieństwo i szlachtę francuzką. Co dawało moc Konwencyi, to dotychczas daje zwycięztwo polityce rosyjskiej. Zepsucie starego społeczeństwa francuzkiego, formy jego już bez ducha dostarczały pastwy gieniuszowi zniszczenia: zaniedbanie rozwinięcia własnych pierwiastków żywotnych w krajach przyległych Rosyi, wystawiło je bez obrony na działanie jej siły, skutkiem czego życie ich musiało coraz bardziej być odpychane do serca ludów.
SERCE i USTAWY KATARZYNY WIELKIEY.
Zebrane z Jey sławnych Powieści, Pism i Prawodawstwa r. 1804 przez M. Antonowskiego.
Występki nie będą się pomnażać, gdy większa część narodu będzie czytać i obezna się z ustawami: potrzebną zatem iest rzeczą polecić, aby po wszystkich szkołach uczono dzieci pisma z xiąg Prawodawstwa zawieraiących. — Ustawy powinny bydź xięgą powszechną, którąby iak naytaniey nabydź można, tak iak abecadła.
Katarzyna W.
O Władzy Panuiącego.
Ia, rzekła W. Katarzyna w postanowieniu swoiem o ułożeniu Praw, poczytuię za chlubę oświadczyć... że ia, iako Monarchini stworzona dla sławy moiego narodu, powinnam o rzeczach mówić tak, iak onym bydź należy... Boże uchoway, aby po moiem Prawodawstwie mógł się znaleźć naród iaki na ziemi bardziey kwitnący!
Na przełożenie w jmieniu całego Rossyyskiego narodu, przez Rządzący Senat uczynione sobie, o przyięcie imion: za trudy i starania o sławę Rossyi, Wielkiey, za postanowienie Praw, naymędrszey, a za przywiązanie do narodu i usilność o usczęśliwienie onego, Matki oyczyzny; rzekła W.Katarzyna... na Imiona, które abym od was przyięła żądacie... odpowiadam... na pierwsze... Sąd o wielkości dzieł moich zostawiam czasowi i potomstwu... na drugie... naymędrszą siebie nazwać nie mogę: gdyż ieden tylko Bóg iest doskonałym ... na trzecie, o Matce oyczyzny powiem, że kochać wręczony mi naród mam za powinność moiego stanu, a bydź kochaną od niego iest moiem pragnieniem.
Państwo każde obszerne, iakiem iest Rossyia, wręcza bezpośrzednie Monarsze swemu moc samowładną.
Zasadą samowładnego Rządu nie ma bydź to, aby osobista wolność ludziom odięta została, ale aby ich postępki sprostować do otrzymania wyższego nad innych sezęścia.
Zamiar i skutki takowego Rządu są obywateli i Monarchy zasczytem: z niego wynika w narodzie iednowładztwu powierzonym wyrozumienie wolności..., która w krainach tych moźe dzieła wielkie tworzyć, i do usczęśliwienia poddanych dopomódz tyle, ile sama wolność.
Samowładny Rząd słabieie wtedy gdy Monarcha sądzi, że władzę swoię okaże większą, kiedy zmieni rzeczy porządek, i nie póydzie za nim: gdy się więcey do uroień własnych przywiąże, niźli do słuszności, z którey się rodzą i wzrost biorą naylepsze ustawy.
W samowładnem Państwie dobroć Rządu opiera się na łaskawości i przebaczeniu.
W jednowładnym Rządzie Monarcha iest źrzódłem wszelkiey władzy.
Monarcha ma władzę prawodawczą naywyższą do utrzymania dobrego porządku.
Wszyscy Urzędnicy Państwa i obcy żyiący w niem, winni ulegać woli samowładcy.
Państwo umiarkowanego monarchicznego Rządu iest to, w którem naynędznieyszego obywatela życie, maiątek i sława są na względzie, nie odeymuią od nikogo czci, ani maiątku, pierwey, dopóki nie zostanie dopełnione przyzwoite i ścisłe wyśledzenie prawdy: nikt nie utraca życia, chyba wtedy, gdy własna oyczyzna przeciw winnemu nastaie: lecz i oyczyzna nawet sama nikogo z życia pozbawiać nie może, póki nie dopuści mu pierwey wszelkich śrzodkow obrony.
Naywyższa doskonałość Rządu monarchicznego zawisła na tem, aby dokładnie znać, iaką władzy część, mnieyszą, czyli większą, w zdarzonych użyć okolicznościach?
W Rządzie częstokroć śrzodki proste są naylepsze: a zbyt wyszukane zawodne.
Przyzwoita, aby w Rządzie Monarcha przebaczał, a prawa groziły.
Nierostropny ten Minister, który rozumie, iż Monarcha nadużywa, że niespodzianie uprzedzony może w czem postąpić wedle swoiey władzy.
Wielkiem byłoby niesczęściem w narodzie, gdyby nikt nie śmiał obiawić swoiey obawy w zdarzonym iakim wypadku, lub nie mógł swobodnie odkryć swego zdania.
Dobra opiniia narodu o sławie i władzy Monarchy zdoła powiększyć siły iego państwa, lecz dobra opiniia o iego sprawiedliwości, daleko więcey iescze onych przyczyni.
Stanowić prawa o karach ma moc ieden tylko Prawodawca, iako wyobrażaiący w swey osobie całą społeczność złączoną.
Chociaż Samowładca, iako moc ochrony całey społeczności maiący, stanowi powszechne o karach prawa; iednakowoż winien wstrzymać się od sądzenia, a odsyłać winnych do władz ustanowionych.
Prawy tłumacz kraiowych ustaw o karach iest Samowładca.
Słowa prawa o karach dwoistemu znaczeniu podpadaiące, obowiązuią Prawodawcę do uczynienia potrzebney poprawy.
Prawodawca ćmione odmiennem przez sądowe wyroki tłumaczeniem ustawy, poprawiać ma od czasu do czasu, iako złe przeciwne prawidłom doskonałego Rządu.
Kto zabrania tego, co do samey natury iest dozwolone i nieodzownie potrzebne; ten w skutku nie otrzyma, iak tylko, że gwałcących takowe przykazy zamieni w uaypodleyszych.
Bogactwa Monarchy są: pierwsze iego własne, iakoto: ziemie i rzeczy, do niego tak iak do każdego w sczególności mieszkańca i obywatela należące: drugie, iako panuiącemu, wszystko co skarb narodowy składa, przynależne.
Dochody Monarsze są dwoiakiego rodzaiu: iedne iak właściciela sczególnego: drugie iako Władcy Państwa. Pierwszemi rozporządza Monarcha sam przez się, drugiemi iakoto: z dóbr Koronnych ogólnych w Państwie znayduiących się, niemniey z podatków od poddanych, w proporcyią ich mienia zebranemi, iak Samowładca rozrządza. Ale tego ostatniego dochodu, sprawiedliwy Monarcha nigdy bez konieczney i nadzwyczayney potrzeby nie powiększy: w powiększeniu zaś ściśle weyrzy, aby rozkład podniesionych podatków był w miarę maiątku każdego z poddanych, aby we względzie na przychody z jch dóbr, możności nie przechodziły, i nie obciążały obywateli nad to, co istotnie od onych wziąć i słusznie żądać można.