Kolonizacja niemiecka - Historia - Popiół z Lachów


Kolonizacja niemiecka.

Biblijne instrukcje kolonizacji.

Pwt 19:1. Gdy Pan, Bóg twój, wytępi narody, których ziemię ci daję, abyś je z niej wypędził i zamieszkał w ich miastach i domach. (BT)

Pwt 15:6. Bo Pan, Bóg twój, pobłogosławił ci tak, jak ci to powiedział. Będziesz pożyczał wielu narodom, a sam od nikogo nie będziesz pożyczał; będziesz panował nad wielu narodami, a one nad tobą nie zapanują. (BT)

Pwt 7:20. Nadto jeszcze Pan, Bóg twój, będzie zsyłał na nich szerszenie, aż reszta, która się przed wami ukryje, wyginie. 21. Nie drżyj więc przed nimi, bo Pan, Bóg twój, jest pośród ciebie, Bóg wielki i groźny. 22. Z wolna i po trosze wypędzi Pan, Bóg twój, te narody sprzed twoich oczu. Nie będziesz mógł ich prędko wytępić, aby dzikie zwierzęta nie rozmnożyły się dokoła ciebie. 23. Pan, Bóg twój, wyda je tobie, przerazi je ogromnym zamieszaniem, aż wyginą do szczętu. 24. Królów ich wyda w twe ręce, abyś wygubił ich imię spod nieba. Nikt się z nich nie ostoi przed tobą, aż ich wytępisz. (BT)


Okupacja Niemiecka

Wiadoma jest, po upadku Cesarstwa Rzymskiego emigracja narodów i okropne zamieszania, w pośród których, to tylko z pewnością widzieć możemy, iż jednym wcześniej, drugim później, dozwolił los spokoynie się usadowić; iż pierwsi, lub zawładneli drugimi, lub przynajmniej szczególniejszą sposobność otrzymania nad niemi góry i wpływu, mieć mogli. - Między temi w drugim względzie uważanemi narodami, są Słowianie; zważmy te ich w średnich wiekach położenie, na trzech rozległych Europy częściach, to jest: w krajach przez Niemców teraz posiadanych, w krajach dawnej Polski, i w krajach Rossyi, i w tem rozważaniu nie zapominaymy, iż pomimo na ten czas przyymowanych kolejno, przez różne narody, Nayświętszych prawideł nauki Chrystusa, duch feudalizmu, gwałcący i niszczący prawa człowieka, niezgodny z odwieczną prawdą, przez samego twórcę objawianą, ozionął całą Europę i był duszą politycznego i cywilnego narodów stanu.

Słowianie, których teraz Niemieckiemi nazywamy, ujarzmieni, i pogardzeni przez swych zwyciężców, raz jako zwyciężeni, drugi raz jako Poganie, nie nauką, lecz przymusem do nowey wiary, przez swoich Władzców, byli przywodzeni, i obok tego, duch feudalizmu, odzierał nowo nawróconych z wszelkiey, a nawet i osobistey własności. Powszechne prześladowanie, wzgarda i niewola narodu Słowiańskiego, były powodem, iż nazwisko Słowianin (Slovus, l'esclave) stało się nazwiskiem niewoli i upodlenia. Nie dość na tem wynaydywano różne sposoby, aby zupełnie wyniszczyć i wytępić język i wszelką narodowość Słowiańską; do czego różne ustawy i nadzwyczayne usiłowania Rządów Niemieckich nieustannie dążyły. Tego smutnego losu dośwoadczali wszyscy Słowianie Niemieccy, a szczególniey Nadelbiańscy, gdzie teraz już niemal i śladu ich bytu nieznaydujemy.

Gdy Święty Methodyusz wprowadził do Morawii Obrządek Słowiański, ten po wielu krajach, a nawet i w Polsce, rozszerzać się zaczął. Lecz Papież Jan XIII przez Bullę roku 968, z powodu szeżenia się między narodami Słowiańskiemi Reformy Focyusza, zakazał używać do służby Bożey języka Słowiańskiego. Zakaz ten nie był bez skutku, i wszystkie pisma, że już nie mówię z dawniejszych czasów bydź mogące, ale nawet i w przedmiocie wiary chrześcijańskiej w języku tym pisane, we wszystkich krajach wyznania katolickiego zatracone zostały. Przytem wprowadzono alfabet łaciński, co do zmiany, i przeistoczenia różnych dyalektów Słowiańskich, szczególniejszy wpływ miało.

Słowianie Polscy z przyjęciem obrządku łacińskiego przyjęli razem i język łaciński, w którym nakazano błagać najwyższego, którym ułatwiano wszelkie czynności publiczne i pisano dzieje narodowe. Długi przeciąg czasu, żaden z rodaków dla nowo wprowadzonego języka, nie mógł być ani kapłanem, ani urzędnikiem ani Dziejopisem. Duchowni przysyłani z Włoch i z Niemiec, dla uprzedzenia i przez naturalną, jako obcy, gardzili narodem, jego dawnymi zwyczajami i jego językiem.

Za Mieczysława I przysłany był przez papieża Jana XIII Idzi Kardynał Biskup Tuskulański do urządzenia Hierarchii Kościelnej, a razem "sprowadzeni (mówi Naruszewicz) różnemi czasy na osadzenie nowo założonych Katedr, uczeni i pobożni ludzie częścią z Włoch częścią z Niemiec, co przez cały prawie wiek na potem trwało, póki Naród świeżo z prostoty i grubiaństwa wydobyty, a bardziej przemocą i intrygami wdzierających się na Biskupstwa bogate cudzoziemców, za gruby jeszcze i niezdolny miany, za powagą Królów swoich nie znalazł na łonie własnym zdatnych do Rządu Kościelnego Mężów. Tenże Legat miał potwierdzić imieniem Papiezkiem, wszystkie Biskupstwa i Kościoły Katedralne; wszystkim dyecezyom granice wsiami, miastami i rzekami określić, oraz inne do porządku i karności duchowieństwa należące rozporządzenia poczynić. Długosz powiada, iż każdy z tych Kościołów miał szczególne od Kardynała listy i przywileje, sobie na piśmie nadane: lecz te starożytne, a do wywodu dawności, i opatrzenia funduszów potrzebne pisma, bądź niedbałym onych strzeżeniem zaginęły, bądź częstymi w polsce, gdzie nie wiele na ów czas było murowanych gmachów, pożarami strawione zostały." Odtąd tedy język łaciński stał się koniecznością i nieodzowną potrzebą. Duchowni z obcego narodu utrzymywali szkoły, ucząc samego tylko języka łacińskiego; blisko lat sto sami tylko Włosi i Niemcy byli sługami kościoła i nauczycielami ludu. - Słowianie Polscy, podobnie jak każdy naród nie łatwo nową wiarę przyjmujący, często do poganizmu powracać usiłowali, i przy podaney sobie sposobności na bunty i rozruchy odwarzali się. Po śmierci Bolesława Chrobrego, wedle Nestora i Kośmy Pragskiego, zabijanie Xsięży i Bojarów, oraz prześladowanie Chrześcian nastąpiło. Był to tylko za Bolesława przytłumiony ogień, który po jego śmierci płomieniem wybuchnął. Jeszcze nie wygasła z pamięci Polaków niechęć przeciwko swym Królom i nowo sprowadzonym łacińskiego obrządku duchownym, za zniszczenie Kościołów i posągów pogańskich, za rozciągniętą surowość przeciwko poganom i ich duchowieństwu, która to niechęć bez wątpienia do takowych rozruchów i do odstępowania od wiary chrześcijańskiey pobudzać mogła. Do takowych podżegań, mogły jeszcze za życia Bolesława Chrobrego należyć pisma pogańskich Kapłanów, przymioty ich bogów i prawa religijne w sobie zawierające, albowiem X. Jabłonowski powiada, iż ten Monarcha wszystkie starożytne rękopisma popalić kazał, aby Polacy szabli raczej, a niżeli pióra pilnowali. Naruszewicz uważając, iż ten Monarcha zakładał kościoły i rozszerzał światło, nie widzi przyczyny dla którejby palenie tych rękopismów z woli jego nastąpić musiało; lecz tenże sam Naruszewicz mówi, iż Bolesław "Mnisze zgromadzenia dla nauki poddanych swoich w Polsce osadzał i choynie nadawał". Temi mniszemi zgromadzeniami byli Benedyktyni, którym wprawdzie winien świat uczony dochowanie starodawnych świeckich nauk, ci jednak z cudzych krajów, szczególnie tylko dla pomocy Biskupów i do uczenia łacińskiego języka sprowadzeni, nie mogli mieć żadnego uczucia i uszanowania dla dawnych pomników języka Słowiańskiego, tem bardziej, iż języka tego nie znali i że przekonani byli, iż takowe pomniki języka tchnęły poganizmem i do odstąpienia od wiary chrześciańskiey były pobudką, mógł więc Bolesław, widząc potrzebę innych w kraju nauk, rozszerzać i upowszechniać one w inny sposób, i póyść dla dobra i spokoyności swego narodu za poradą obcych duchownych, aby bałwochwalcze pisma, podobnie jak ich bogi i kościoły religi chrześciańskiey szkodliwe, a powodem rozruchów i zamieszek bydź mogące, i jedynie tylko ze względu historyi i ciekawości na przyszłość cenione, zniszczonemi zostały, pokrywając pozorną ten postępek przyczyną, aby Polacy szabli raczej, niżeli pióra pilnowali.

J. B. Rakowiecki

Źródło: Prawda Ruska (1820)


#gmp

Gdańsk miastem praniemieckim.

Ziemia gromadzi dowody rzeczowe.

Siedzimy we dwóch w pracowni stacji archeologicznej w Gdańsku. Ściany pokoju obwieszone są rozmaitymi planami i wykresami. W kącie stoją gabloty pełne najrozmaitszych przedmiotów.

— Sytuacja naszej gdańskiej Stacji — mówi do mnie jeden z archeologów z kierownictwa miejscowych badań — jest nieco szczególna. Współczesna nauka zachodnioniemiecka ciągle interesuje się Gdańskiem, z uporem maniaka pisząc o rzekomej niemieckości tego miasta. Jesteśmy więc tutaj nie tylko przysłowiową łopatą archeologa, który kopie w ziemi, ale także tarczą, o którą muszą się razbić wrogie nam ataki. Zdawałoby się, że niesławnej pamięci szowinistyczna teoria niemieckiego uczonego G. Kossiny o wyższości rasy i kultury niemieckiej i o jej posłannictwie, teoria, która służyła faszystom niemieckim z lat przedwojennych, zginęła już w mroku przeszłości. Gdzie tam! Oto w ostatnich kilku latach ukazały się na terenie RFN następujące wydawnictwa: H. Planitz, Die deutsche Stadt im Mittelalter, i Walther Stephan, Danzig, Gründung und Strassennamen. W pierwszej z tych prac Gdańsk nazywany jest Deutsches castrum an der Motlau (niemiecki zamek nad Motławą), a w drugiej odnalazłem następujący szowinistyczny zwrot: jeszcze w wieku trzynastym nie byli [w Gdańsku] niemieccy mieszczanie panami we własnym domu... Do tego rodzaju wydawnictw autorzy dodają najzupełniej bezsensowne mapy i plany, przy czym całkowicie nie biorą pod uwagę naszych najnowszych wyników prac wykopaliskowych, o których zresztą nie mają z reguły pojęcia.

— Jak mógłby wyglądać przykład takiego archeologicznego szowinizmu?

— Powiedzmy, następujący drobiazg. Archeolog znajduje w ziemi przeróżne zabytki pochodzenia obcego dla danego terenu. Jeżeli w Gdańsku znaleziono zabytki skandynawskiego i niemieckiego pochodzenia, to uczeni niemieccy uważają je za dowód, że Gdańsk jest germański. Tymczasem my stwierdzamy, że zabytki te po pierwsze są nieliczne, po drugie istnieją w tej samej ilości, co zabytki pochodzenia np. ruskiego. Po prostu jedne i drugie pochodzą z importu. Gdańsk handlował, jak na dobrego handlarza przystało, z kim się dało. A przecież nikomu nie przyjdzie na myśl udowadniać, że Gdańsk założyli... książęta ruscy! Nauka polska dysponuje dzisiaj nowymi i niezwykle bogatymi źródłami archeologicznymi, świadczącymi o niewątpliwej słowiańskości Gdańska, o jego wysokiej kulturze materialnej oraz o jego bardzo ścisłych związkach z pozostałymi terenami Polski. Mamy przede wszystkim dowody na to, że Gdańsk został założony około roku 980, a więc w latach, w których przybył tu Mieszko I, włączając Pomorze Wschodnie do swojego państwa. Kto wie, czy ten władca nie był po prostu założycielem grodu. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że Gdańsk powstał na surowym korzeniu.

To nowe pojęcie — surowy korzeń — wymaga omówienia. Jak to często bywa, trzeba rzeczy zacząć od początku.

Pod koniec IX w., a więc na jakieś 80 lat przed Mieszkiem, podróżował po Bałtyku żeglarz anglosaski Wulfstan. Pozostawił on opis swojej podróży z Haithabu (w Szlezwiku) do Truso. Truso była to miejscowość leżąca tam, gdzie dzisiaj Elbląg. Trzeba pamiętać, że w ówczesnych latach Elbląg leżał tuż nad brzegiem morza — o stworzeniu Żuław Gdańskich nikt jeszcze nie marzył. Wulfstan opisuje wcale dokładnie tereny ujścia Wisły, zna już Zalew Świeży, rzekę Ilfing i jezioro Truso, to znaczy dzisiejsze jezioro Drużno. O Truso pisze, że było ono zamieszkane przez Prusów oraz przez osadników z Gotlandii. Dane archeologiczne potwierdzają istnienie owego Truso. Było to nie tyle miasto, ile miejsce targowisk, a w połowie XI w. przestaje w ogóle istnieć (przyczyny upadku są na razie nie znane). Ale nie chodzi nam o Truso. Zaciekawia nas natomiast fakt następujący: skoro Wulfstan znał tak dokładnie okolice ujścia Wisły, to nie mógł w swej relacji nie wspomnieć o Gdańsku, gdyby... gdyby Gdańsk w tym czasie istniał!

[...]

— Od czasów Bolesława Krzywoustego — mówi do mnie archeolog — zapanował w Gdańsku okres wielkiego rozkwitu i stabilizacji stosynków gospodarczych i politycznych. Panują tu chwalebnie książęta pomorsko-gdańscy: Sambor, Mściwoj, Świętopełk. Ten okres trwa pełne dwieście lat. Nadchodzi tragiczna noc roku 1308. Na Gdańsk napadają Krzyżacy, palą miasto, mordują ludność. Dzieje tej tragicznej nocy różnie przedstawiali różni autorzy. W latach 1312, 1320 i 1339 odbywają się procesy pomiędzy Polską a Zakonem. Istnieją akta tych procesów. Jakże tam różnie zeznawali świadkowie!

— Oczywiście jedni byli tendencyjni, inni przekupieni!

— Niektórzy podawali ilość wymordowanych na około 10 tysięcy, inni znów bagatelizowali w ogóle całe zajście. Nam, archeologom, nietrudno dojść prawdy. Gdy mówi się o pracy archeologa, utarło się zdanie, które brzmi: ziemia gromadzi prochy. Otóż u nas, w Gdańsku, nie ma mowy o prochach. Tutaj ziemia zgromadziła procesowe dowody rzeczowe, które mogą być okazane światu w sposób nie budzący żadnych wątpliwości. Ustalmy, co następuje: w pierwszych latach XIV stulecia strawił miasto wielki pożar. Spłonęły budynki mieszkalne i wały obronne. Pożar wybuchł w różnych miejscach miasta — a to świadczy o podpaleniu. Pożarowi towarzyszyła walka. Ludność była zaskoczona. Uciekała w popłochu, nie ratując z chat swego dobytku, pozostawiając tam nawet cenne przedmioty. Po pożarze domów nie odbudowano, jak to było powszechnie stosowane w średniowieczu. Teren pogorzeli zasypano i zniwelowano, a na tym miejscu powstały nowe budynki gospodarcze krzyżackie. Ulicom nadano całkiem nowe rozplanowanie. Ocalałe umocnienia pogrodzia rozebrano. Znaczna część ocalałych z pogromu mieszkańców wyemigrowała z Gdańska, a Krzyżacy sprowadzili do miasta nową ludność. Pozostali tu tylko nieliczni rzemieślnicy i rybacy. Takim oto sposobem rozpoczęła się odwieczna praniemieckość Gdańska. Szkoda, że w tych procesach, o których wspomniałem, nie mógł wystąpić w roli biegłego współczesny archeolog.

[...]

Na podstawie odnajdywanych przedmiotów można ustalić, czym trudnili się mieszkańcy pierwszego Gdańska. Zajmowali się oni żeglugą, rybołówstwem, polowaniem. Suszyli ryby, garbowali skórę, warzyli piwo, tłoczyli olej, wykonywali ozdoby z metali kolorowych: brązu, cyny, ołowiu. Już w pierwszej połowie XI w. znalazły się w Gdańsku przedmioty pochodzenia bizantyjskiego, perskiego, z Flandrii, Anglii, Kijowa, Kolonii, Szwecji, Nadrenii — co świadczy o doskonale postawionym handlu międzynarodowym. Wzrasta też szybko zamożność gdańszczan. Wykopaliska pochodzące z XII w. mówią wyraźnie o tym, że noszono tu wówczas drogie szaty, starannie wykonane obuwie oraz luksusowe ozdoby.

Roman Burzyński

Źródło: Polska ma więcej niż 1000 lat.


#pmn

Polskie miasta niemieckie.

Piła.

Piła nad Głdą, wpadającą pod Ujściem do Noteci, używa za herb brunatnego jelenia ze złotą koroną na zielonym kawałku ziemi, a brzeg tarczy jest biały i czerwony. Jelenia dla tego za herb mieszkańcy Piły uzyskali, ponieważ mieli prawo polowania w poblizkich lasach, w których bujało mnóstwo jeleni. Piła po pierwszym rozbiorze Polski zaczęła się zaludniać Niemcami. Niestety! wielu także Polaków się zniemczyło, przez to mianowicie że księża proboszczowie z kościoła i szkoły język polski wypierali. Dziś już tylko w wielki post w dni niedzielne lud śpiewa gorzkie żale po polsku i po niemiecku, w wielki Piątek bywa polskie kazanie, a w odpust ś. Anny śpiew na nabożeństwie rannem i kazanie. Niestety! w ostatnich czasach i te szczątki polszczyzny bodaj czy się zachowają. Długi czas nikt się w Pile o polskość nie troszczył, dopiero w r. 1876 ocknął się żywioł polski z długiego uśpienia, gdy za staraniem gorliwego dr. Przybyszewskiego założono tu Towarzystwo Przemysłowe.

 

Rawicz.

Rawicz, który swój herb nowemu miastu nadał, tj. pannę na niedźwiedziu. Czasem też przedstawia się tylko samego niedźwiedzia. Rawicz jest przeważnie miastem niemieckiem, choć okolica naokół polska. Pochodzi to ztąd, że z początku osiedlili się tu Niemcy, którzy z powodu prześladowań religijnych swój kraj opuszczali. Polacy chętnie zezwolili, aby zachowali swą wiarę i język i nie tylko im nie przeszkadzali, ale owszem gorliwą im dawali w tym względzie opiekę. A dziś Niemcy co czynią dla Polaków? Popatrzcie na nasze szkoły — a co się dzieje z katolicką religią? O Boże! jak nas ciężko karzesz! Zgrzeszyli wprawdzie nasi ojcowie i my grzeszymy, aleć niechże raz się skończy sroga kara i niech zaświta upragniony dzień zmiłowania Bożego!

Oczywiście, zgrzeszyli swoją naiwnością litując się nad wrogami.

Krotoszyn.

Krotoszyn używa za herb dwóch na krzyż złożonych kluczy z trzema gwiazdami. Podług ludowego podania nazwa Krotoszyn ma pochodzić od Krot i syn tj. syn Kroty. Jakiś potężny rycerz, w pobliżu mieszkający, miał syna który założył miasto dzisiejsze, nazwane dlatego Krotoszynem. Pewną jest rzeczą, że w dawnych czasach Krotowscy byli dziedzicami tego miasta. Kościół farny krotoszyński szczyci się prześlicznym obrazem w wielkim ołtarzu, przedstawiający zdjęcie z krzyża ciała Chrystusowego. Mało podobnie pięknych obrazów majduje się na ziemi polskiej.

Rozległe dobra krotoszyńskie dostali od rządu pruskiego 1819 r. książęta Turn-Taxis, przez co rozszerzyła się wielce w całym powiecie niemczyzna, gdyż w dobrach urzędnikami są tylko Niemcy.

R. 1848 zaczęli się w Krotoszynie Polacy bratać z Niemcami. W obecności radzcy ziemiańskiego Bauera zawieszono na ratuszu polskiego orła. Wnet atoli przeciw temu wystąpili — kto? oto głównie Żydzi, którzy strącili polskiego orła i rzucili się na polską szlachtę, wołając: My nie chcemy Polski, my jesteśmy Niemcami. A chcecie wiedzieć: zkąd nagle Żydzi nabrali takiego zapału? Oto przyszli im w pomoc żołnierze pruscy. Oj wycierpieli wtedy wiele biedni Polacy. Żydzi w zaciętości przewyższali Niemców! Zdzierano Polakom polskie kokardy i na hańbę psy w nie ubierano. Strzelano do okien polskich obywateli.

Dziwna to rzecz, że Żydzi prawie na każdym kroku prześladują nas Polaków, rozpajają nasz lud wódką, niszczą lichwą, nienawidzą nas, a my nie tylko wszystko od nich kupujemy, ale jeszcze stajemy w ich obronie. W Rosyi i Pomeranii rabują Żydów, ale Polacy nigdzie na nich ręki nie podnieśli. Czy Żydzi chcą koniecznie popchnąć Polaków, aby i oni pamiętali, że nie woda, ale krew w ich żyłach płynie? O Żydzi, Żydzi — upamiętajcie się raz przecież i nie prześladujcie tych, których ojcowie gościnnie waszych przodków przyjęli i opieką otoczyli. Ale słowa te pewnie są grochem na ścianę.

Tak się wychodzi na gościnności roztaczanej przed wrogami.

Źródło: Piast – kalendarz ludowy na rok 1882.


Zasiedlanie niemieckie.

Podjęta przed wybuchem drugiej wojny światowej inicjatywa przeprowadzenia wysiedleń ludności polskiej i osadnictwa w jej miejsce Niemców nie była koncepcją w dziejach Rzeszy niemieckiej nową. Jej początków należy doszukiwać się już w czasach Ottona Bismarcka, a następnie kanclerza Bernharda Bulowa, kiedy to z dość dużym rozmachem realizowano poprzez Komisję Osadniczą sprowadzanie i osiedlanie Niemców na ziemiach polskich oraz także rugowanie z gospodarstw Polaków bądź powodowanie ich usunięcia z ojcowizny w rezultacie stosowanie odpowiednich środków presji ekonomicznej. Ta polityka narodowościowa Rzeszy sprzed pierwszej wojny światowej, stanowiąca jedno z podstawowych ogniw urzeczywistnienia hasła Drang nach Osten, została co do jej celów pozytywnie oceniona przez władze hitlerowskie, natomiast spotkała się z wszechstronną krytyką odnośnie do metod jej realizacji. Hitlerowskie koła rządowe uważały bowiem, że ówczesne władze pruskie i władze Rzeszy w zbyt wolnym tempie germanizowały ziemie polskie i że aparat administracyjny za to odpowiedzialny przejawiał w tej dziedzinie mało inicjatywy, a w niektórych pociągnięciach wykazywał wprost opieszałość.

Z tych w ocenie władz hitlerowskich błędów ówczesnej polityki germanizacyjnej postanowiono wyciągnąć odpowiednie wnioski dotyczące wysiedleń ludności polskiej i osadnictwa Niemców na okupowanym obszarze Polski Zachodniej. Sprowadzały się one przede wszystkim do zapewnienia akcjom wysiedleńczym sprawnej organizacji oraz objęcia nimi w jak najkrótszym okresie jak najwięcej ludności polskiej.

Czesław Łuczak

Źródło: Wysiedlenie i poniewierka.