Stado.
Król Pasterzy.
Ł. Gołębiowski w dziele: Gry i Zabawy(1831), tak opisuje ową uroczystość:
W Kujawach ten jest obyczaj, że kto w pierwszym dniu Zielonych Świątek, na miejsce umówione przypędzi bydło najwcześniej, jeśli pasterz, królem zostaje, gdy pasterka, otrzymuje dostojność królowej; kto zaś ostatni przypędzi, sam przez trzy dni dopilnowaniem i pasieniem bydła zajmować się musi, kiedy młodzież cała oddaje się zabawom. Łatwo sobie wyobrazić jakie tu zabiegi, ażeby wstać najraniej, jakie przygotowania, jaka radość; dzień cały albowiem poświęcony zabawie i uczcie; a za powrotem do wsi, nowa ich czeka uciecha, którą zwykle i gromada cała dzieli. Wolno im wtenczas doić powierzone sobie krowy, używać wiele chcą, mleka. Przynosi każdy coś z sobą do wspólnej biesiady. Tem większa ich radość, jeśli ta uroczystość na pierwszy dzien Maja przypada; snać pierwiastkowo, przed zaprowadzeniem chrześcijaństwa, do tego dnia była przywiązana. Biorą z sobą świąteczną odzież, w którą się ubierają tam ńa miejscu. Jeśli dwóch lub trzech pasterzy razem się schodzi, albo pasterek, trudność powstaje, komuby z nich przyznać pierwszeństwo, kogoby królem albo kogo królową mianować,
Już tedy powszechna zgoda wyrzekła, kto królem, kto królową; znoszą im wszyscy podarki: królowi kwiaty, guziki i pióra do czapki lub koszuli; królowej zaś wstążki i pierścienie. Monarcha odstępuje kwiatów z nim panować mającej; dziewczęta je chwytają, co rychlej z nich robią wieńce dla króla i królowej przeznaczone, dla siebie i chłopców bukiety; krzyż zaś przyległy, posąg lub obraz świętego stroją kwiatami; zwykle bowiem wtenczas przy takiem miejscu zbierać się radzi. Gdy się płeć piękna tem zajmuje, król uwieńczony ręką swej królowej, urzędników mianuje, marszalka dworu (podkownika), kucharza, piwniczego; oznacza tych, którzy drew przysposobić, wody przynieść, którzy im w zatrudnieniach pomagać mąją. Każdy im przynosi swój zapas (kury, gęsi, kaczki, jaja, kiszkę, słoninę, ser, masło, mąkę i t.d.) i powierza go chętnie. Inni tymczasem otaczają króla i królowę, zasiadają w cieniu, chwalą pilniejszych, naśmiewają się trochę z opieszałego, to pocieszają go znowu; bawią się rozmową i powiastkami; gry, śpiewki, żarty, wesołości dodają. Tak schodzą ranne chwile; zbliża się południe; staraniem kucharza i jego czeladzi już się dowarza obiad smakowity; za marszałka skinieniem już na darninie zasłane długie obrusy, chleb pokrajany, postawiane skopce z wodą zdrojową i mlekiem świeżem, innych bowiem trunków nie wolno wtenczas użyć. Gdy i kurzące się misy w całej długości stanęły, bazona (rodzaj trąby czy fujary dziś zaniedbanej) przyzywa do uczty paterzów i pasterki. Królowej i królowi pierwsze miejsca przynależą, bliższe ich urzędnikom z parami, jakie sobie dobiorą; sadowią się inni potem jak mogą; ostatnie temu co się spóźnił, (a któremu głowę zamiast wieńca stroją we wiecheć słomiany); nie przeto głodniejszym on będzie, chociaż ciągle żarcików bywa przedmiotem. Każdy ma swą łyżkę, jedzą wspólnie z bliższej misy, chleb jest talerzem, noży udzielają sobie nawzajem. Pokarmem ich zwykle wtenczas: kasza z mlekiem, perki czyli pantówki (kartofle), kluski i gęsi, albo inne mięsiwo. Gdy się uraczyli, spoczywają, a kucharz i pomocnicy jego tudzież Marszałka, sprzęt wszelki gromadzą, oczyszczają i oddają właścicielom.
Już się ku wieczorowi zabiera; stroją się wszyscy w świąteczną odzież; na miejsce zwiędłych nowe zrobiono wieńce i bukiety nowe; dobrano i muzykę, jaka się pomiędzy niemi znaleźć może, biegłych na piszczałkach, fujarze, bazonie. Trzoda pozostanie na paszy; jednego z niej tylko wyszukują wołu okazalszego, całkiem go okręcają i obszywają w płótno, rogi ubierają w kwiaty; nie pozna go pewnie gospodarz i wykupić się musi. Rozpoczyna się pochód tryumfalny.
– Marszałek na czele, (często nim bywa kowal), ręcznik przez ramię zawiesił jako przepaskę, pistolet za pasem, bicz ma w ręku, za nim dwunastu pasterzy z biczami; po tem pierwsza śpiewaczka, dwanaście dziewek za nią, koszyki z kwiatami w ręku niosących i po drodze one rozsypujących ze śpiewem, muzyka (skrzypek z basami), królowa, którą dwie dziewki pod ręce utrzymują, król dwóch najstarszych pasterzy obok siebie mając; dalej ukazuje się wół prowadzony na wstążkach, a za nim jeszcze dwunastu pastuszków z biczykami. Pode wsią marszałek strzela z pistoletu; zaczyna się trzask z biczów nieustający aż do drugiego wystrzału; śpiewy to na przemiany, to razem; dziewczęta rzucają kwiaty pod nogi królowej. Z taką, wesołością, przy odgłosie muzyki, wszędzie przez gospodarzy i gospodynie witani, stają przed sołtysem; tu wysypuje się grono dziewcząt z podarkami, tu z okrzykami nadbiegła ludność wsi całej. Zgadują wołu, robią zakłady iść mające na użytek pasterzy; po niejakim czasie odprowadzają to bydle do właściciela, który im datku nie szczędzi, a sami z skrzypkiem i basetlistą spieszą do karczmy cieszyć się, odpocząć i pohulać przez trzy dni, to jedząc, to pijąc, to kujawiaka tańcując; wieś cała przygląda się ich zabawom, dzieli je i podsyca. Leniwy pastuch tymczasem z wiernych psów gromadą sam bydła dopilnować musi; wieczorem dopiero na ucztę przychodzi.