Kres zimowy - Tradycja - Popiół z Lachów


Kres zimowy.

13 grudnia - Łucji Królowej Światła.

W polskiej tradycji ludowej 13 grudnia to czas wzmożonej aktywności czarownic. W Szwecji w dzień św. Łucji, królowej światła, w każdym mieście odbywają się pochody.

Pochód prowadzi dziewczyna wybierana w konkursie organizowanym przez lokalne media. (Największe szanse mają długowłose blondynki.) Na głowie ma wieniec z płonącymi świecami.

Łucja w świetlistej koronie.

W jej radosnym orszaku idą młode dziewczyny ubrane na biało i ,,gwiezdni” chłopcy w szpiczastych czapkach oraz jeźdźcy na koniach. Wszyscy śpiewają ,,Święta Łucja przychodzi i rozświetla ciemność zimowej nocy". Do pochodu może dołączyć każdy.


...Ciemna strona Łucji...

Wbrew pozorom, Święta Łucja nie jest jedyną postacią, z którą powinno się wiązać dzień 13 grudnia. W średniowiecznej Skandynawii kościelna tradycja długo przegrywała z pogańskimi przesądami, a chrześcijańska święta miała swoją zniekształconą wersję i imienniczkę w postaci Lusse - lokalnego demona w kobiecej postaci. Nie było to zbyt szczęśliwe porównanie dla świętej: Skandynawowie wierzyli, że nocą z 12 na 13 grudnia - czyli, jak uważali, w najdłuższą noc roku - zły duch Lusse prowadzi dzikie łowy. Na czele zdziczałej kawalkady zmarłych Lusse miała przesuwać się po nocnym niebie, porywając wszystkich i wszystko, co znalazło się na jej drodze. Szczególnie narażeni byli grzesznicy oraz nieposłuszne dzieci - ponieważ jednak każdy mógł teoretycznie coś sobie zarzucić, więc w praktyce już wieczorem 12 grudnia starano się nie opuszczać domów. Tego dnia obowiązywały także surowe nakazy i zakazy: zabronione było na przykład warzenie piwa i pieczenie mięsa, a nawet palenie zbyt wielkiego ognia. Wszelkie przygotowania przedświąteczne miały się zakończyć właśnie w tym czasie. Opornych czekały kary, (nie mówiąc o konsekwencjach ze strony samej Lusse). Dopiero gdy chrześcijaństwo na dobre zakorzeniło się w Skandynawii, pamięć o demonie z 13 grudnia uległa zatarciu - na rzecz świetej Łucji, której kult przybrał na sile.

...Tradycje...

Łucja z orszakiem.

Obecnie, dzień świętej Łucji kojarzony jest głównie ze Szwecją: zresztą nie bez przyczyny - właśnie tam jego obchody przebiegają najpiękniej. W miastach organizuje się długie, barwne pochody: ubranych biało ludzi - dziewczyny w wiankach i chłopców w białych, stożkowatych czapkach, nie tylko pieszych, ale czasem nawet i konnych - prowadzi kobieta z koroną światła na głowie, wcielająca się w rolę świętej Łucji. Uczestniczy śpiewają tradycyjne piosenki, a pochodowi towarzyszą zabawy i poczęstunek, złożony ze specjalnie wypiekanych bułeczek, lussekatter i słodkiego, korzennego wina, glöggu. Święta Łucja Ten sposób świętowania dnia 13 grudnia upowszechnił się w Szwecji pod koniec XIX wieku - natomiast w 1927 roku zorganizowano pierwszy pochód miejski w Sztokholmie. Z roku na rok święto światła staje się coraz większą atrakcją turystyczną, 13 grudnia nie zyskuje jednak komercjalnego charakteru i nie ogranicza się tylko do oficjalnych celebracji. Świętuje się go i w mniejszych, kameralnych kręgach - lokalnie, w instytucjach takich jak szkoły i szpitale albo wspólnie z rodziną.


W Polsce dzień świętej Łucji był obchodzony już w XVI wieku. Noc z 12 na 13 grudnia uważano za najdłuższą w roku i wierzono, że najłatwiej wtedy wywołać czarownice, które mogą przepowiedzieć przyszłość. Do dziś rolnicy z okolic Gliwic i Opola znają związane z tym świętem wróżby pogodowe. Pogoda kolejnych 12 dni, jakie zostały do wigilii Bożego Narodzenia wróży pogodę odpowiadających im 12 miesięcy przyszłego roku. W XIX wieku na Górnym Śląsku grzeczne dzieci dostawały prezenty w dzień św. Łucji, a nie z okazji św. Mikołaja.


Wróżby na pogodę:

Św. Łucja zwiastuje, że od Bożego Narodzenia dzieli nas tylko 12 dni.

• Ludzie przez te dni obserwowali pogodę. Każdy dzień był symbolem kolejnego miesiąca roku następnego. Dlatego mówiono na przykład, że „Święta Łucja głosi, jaką pogodę styczeń przynosi”.

• 13 grudnia gospodynie zdejmowały z cebuli po 12 łupek i sypały w nie sól. Każdej odpowiadał jeden miesiąc. Jeśli do Bożego Narodzenia sól w danej łupce zamokła, znaczyło to ,że ten miesiąc będzie deszczowy.

• Tego dnia ludzie zrywali gałązki wiśni i wstawiali do wody. Jeśli zakwitły do Trzech Króli, zapowiadało to urodzaj jesienią.


25 grudnia - Kraczun

czyli Narodziny Gniewu Pańskiego.

Kraczun to obrzęd intronizacji Kraka(odłupek z tronu kamiennego) czyli narodziny boga na słowiańskim tronie kamiennym, co dla Rzymian oznaczało narodziny gniewu pańskiego.

Na najwyższym szczycie Hary(góry), mieszkał wytatuowany młodzieniec Mitra petrogenes czyli to kraczun rodzący się 25 grudnia (termin jak Chrystus, Mitra jest starszym bogiem więc co oczywiste chrystianie zapożyczyli tę datę i mit z mitrianizmu) w grocie ze skały opleciony przez węża z pochodniami w rozłożonych rękach, miał też buławę z głową byka.
 

Dzień narodzin Mitry, czyli 25 grudnia, został w IV wieku przyjęty jako dzień Narodzin Jezusa Chrystusa - obecnie pokrywa się z chrześcijańskim świętem Bożego Narodzenia. Warto nadmienić, iż w tradycji chrześcijańskiej pierwszym, który pisał o narodzinach Jezusa 25 grudnia, był już w II wieku Hipolit Rzymski, natomiast święto narodzin Mitry nie było świętem państwowym. Kult Mitry był bardzo popularny w Rzymie oraz na Bliskim Wschodzie. Gdy chrześcijaństwo stało się religią państwową, chrześcijanie, aby osłabić kult Mitry, przyjęli, że 25 grudnia, do tej pory obchodzony jako dzień urodzin Mitry, będzie dniem narodzin Jezusa.


Łemkowska wigilia.

Wigilia, zwana u Łemków „Swiatyj Weczer”, podobnie jak we wsiach polskich, była tajemniczym dniem dziwów i niesamowitości. Ciążyła nad nim wróżba „jak na wilię tak cały rok”. Zmuszało to ludzi do wystrzegania się gniewów i kłótni oraz do podejmowania pewnych czynności, mających sprowadzać skutki uważane za pozytywne. Praktykowanych więc było mnóstwo czynności magicznych.

Od samego rana zaczynały się też wróżby. Jeśli pierwszą osobą, która rano weszła do domu był mężczyzna, to dobrze, jeśli kobieta, to źle.

Gospodyni zajęta była przygotowywaniem wieczerzy, w której specjalne miejsce zajmowało ciasto. Szczególnych zabiegów wymagał „kraczun”. Był to duży, kolisty chleb pieczony w formie lub na łopacie z wszystkich rodzajów zbóż, jakie były w domu, aby ich w przyszłym roku nie brakło. Pośrodku miał on włożoną główkę czosnku (dawniej podkładano pod nią jeszcze „grajcara”).

Przed wieczerzą wszyscy domownicy szli boso nad rzekę umyć się w bieżącej wodzie, co zapewniało zdrowie na cały przyszły rok. Według opowiadań starych babek dawniej przy tych wigilijnych ablucjach nad rzeką rozbierano się do naga, a przyniesioną z rzeki wodą gazdynia kropiła izbę.

Po powrocie znad rzeki gazda wnosił do izby snopek owsianej słomy, zwany „didok” (dziadek) oraz naręcze siana.

Choinek pierwotnie na Łemkowszczyźnie nie znano. Pojawiły się one dopiero przed II wojną światową. Początkowo zawieszano je wierzchołkiem do góry na haku wbitym w tragarz powały, obecnie stawia się drzewka na podłodze.

Gospodyni przygotowywała stół do wieczerzy. Rozkładała na nim siano, przykrywała lnianą, bielutką płachtą. Na tym leżał kraczun, a na nim stawiała garnek z pszenicą z wetkniętą gromnicą. Nie trzeba było jednak palić jej zbyt długo, „żeby grad nie zbijał kwiatu”. Po jej zgaszeniu obserwowano dym: jeśli kierował się ku drzwiom, znaczyło to bliską śmierć kogoś z domowników, jeśli do góry to wesele.

Dzielenia się opłatkiem dawniej Łemkowie nie znali. W miejsce opłatka dzielili się kawałkiem chleba i czosnkiem lub połaznykiem, względnie „proskurą”. Były to małe bochenki chleba.

W czasie wigilijnej wieczerzy wszyscy spożywali potrawy z jednej miski. W zależności od miejscowego zwyczaju liczba potraw „musiała być nieparzysta, np. 7, 9, lub właśnie parzysta, najczęściej 12”. Jako potrawę liczono nawet ząbek czosnku czy szczyptę soli.

Po wieczerzy łyżki wiązano powrósłem ukręconym ze słomy spod stołu wigilijnego, „żeby rodzina była zawsze razem”. Dziewczęta zaczynały swoje wróżby dotyczące przyszłego małżeństwa. Gazda obwiązywał w sadzie drzewa powrósłami ze słomy i wygłaszał krótką formułkę „zobowiązującą” drzewo do rodzenia.


Zaściełanie sianem na wigilię bożego narodzenia było zwyczajem pogan dla ziemiennika. Stryjkowski wyd. 1766. Pomiędzy siano kładą lalki, chleb, pieniądze; kto co wyciągnie, to dla niego przyszłości obrazem. Stawiają i snop zboża, ten bywa nietykany do trzech króli; wtenczas gospodarz, żona lub dzieci które, boso i w koszuli tylko wybiegłszy na ogród, przewiąsłem z tego zboża drzewo nie rodzące okręcą. Za pomocą tego środka nie marznie, i plon wyda obfity.

Łukasz Gołębiowski

Źródło: Lud Polski, jego zwyczaje i zabobony (1830).


Kolęda.

Puk, matulu, puk! Ej cóż to za stuk? Czy się wali dach, Czy tu lezie strach?

Cyt mój synku, cyt! Z mrozu puka szczyt, I ostrzega nas, że kolędy czas.

Będzie słodki miód, Będzie piwa w bród, I jedzenia ćma, Co kto tylko ma.

Do sąsiada pódź, Piosnkę jemu nóć, A zapomnisz tam, Mróz, że puka nam.

Toli jego ścian Ten nie łamia pan? Ach polecę wczwał, Będę piosnkę piał.

Cyt mój synku, cyt, Nim nastąpi świt; Wtenczas pójdziesz sam Kolędować tam.

Jan Czeczot(1796-1847)

Źródło: Piosnki wieśniacze znad Niemna (1837).


1 stycznia - Uroczystość Obrzezania Pańskiego.

O Początku Roku.

Według rożnych obyczaiow w rozmaitych Narodach, początek roku czasow dawnych bywał. Rzymianie od Miesiąca Marca, za ktory następuie Wiosna Rok swoy poczynali. Zydowie zaś początek swoy Roku w Wrześniu, dla swych pewnych dokumentow stanowili. Egypczyanie, Grekowie, i Persowie Miesiąc Pazdziernik zachowywali. Chrześcianie Rok swoy w dzień Obrzezania Pańskiego poczynaią.

Źródło: Kalendarz na Rok Panski 1646.

1 stycznia w niniejszym kalendarzu to "Nowe Lato", z tym że u nas lato nie zaczyna się w styczniu, ale wraz z nastaniem ciepłej pory. U nas Lato znaczyło kiedyś to co dzisiaj rok, a Rok był bogiem przeznaczenia. "Nowe Lato" rozpoczynało się pierwotnie z początkiem Maja co dzisiaj jest świętowane jako "Majówka".

Jest zwyczaj (zapewne z pogańskich jeszcze pozostały czasów) noszenia do kościołów w dzień Nowego roku na summę gałązek zielonych chojiny, które włościanie za pas wkładają, a za przybyciem ze świątyni do domu, zatykają za belki. Zwyczaju tego początek, który z całej gubernii Kieleckiej jedynie w tutejszych stronach praktykuje się, sięga jak lud utrzymuje, bardzo odległych czasów; znaczenia zaś i celu jego trudno dopytać się u ludu. Niektórzy z zabobonnych praktyce tej przypisują własność oddalenia od domostwa w którem przechowuje się podobnego rodzaju gałązka, ludzi złej woli. Gałązek tych nikt z domowników nie rusza, — są one, że się tak wyrazimy, czcią religijną otoczone.

W tęż samą uroczystość dziewczyny wiejskie wtykają za chustki na głowie gałązki rozkwitłej wiśniny i tak ustrojone wchodzą do kościoła na nabożeństwo przed-południowe. Na ten cel, gałązki zrywają z drzewa wiśniowego w dzień św. Łucyi (t. j. 13 grudnia) i wtykają do flasz napełnionych wodą. Z rozkwitnięcia rzeczonych gałązek towarzyszki wyprowadzają wróżbę o moralnem prowadzeniu się dziewczyny, — której bowiem rozkwitnie gałązka, ta w opinii towarzyszek uważa się za prawdziwą dziewicę, w przeciwnym zaś razie za niemoralną.

Od Nowego roku poczynają chłopcy wiejscy chodzić po kolędzie.

Oskar Kolberg (1814 - 1890)

Źródło: Lud XVIII - Kieleckie (1885).


6 stycznia - Objawienie Pańskie w promieniach słońca.

Między pierwszym dniem Bożego narodzenia, a trzema królami cały czas poświęcony dochodzeniu pójścia za mąż. Z lnianych pakół robią dwie figurki: chłopca pierwszą i dziewczyny drugą. Zapalają razem, gdy płomienie idą ku sobie znak dobry, gdy nie chcą zejść się, lub w przeciwną stronę powiewają, zły. — Topią wosk lub cynę, rzucają pierścionki w naczynie wodą napełnione, po każdej strofie prześpiewanej wyciągają jeden, a myśl tej strofy za odpowiedź służy

Łukasz Gołębiowski

Źródło: Lud Polski, jego zwyczaje i zabobony (1830).