Dyduch - Tradycja - Popiół z Lachów


Dyduch

czyli Duchy Przodków.

Słowacy, w znacznie większym stopniu niż my, przechowali pamięć o Duchu Przodków (Duch Przodków to jakby cały kolektyw naszych rodowych Przodków, reprezentowany symbolicznie przez jednego Ducha.) W każdej słowackiej chacie był dla nich przeznaczony specjalny kąt, najczęściej naprzeciwko pieca. Figurki te brały udział w uroczystościach rodzinnych — powitaniach nowego członka rodu, zaślubinach itp. Nie dziwi więc, że szóstego grudnia słowackim dzieciom prezenty przynosi właśnie Dziad czyli Duch Przodków.

Święty Dziad wyobrażał Ducha Przodków — Ducha Rodu. Czciły go wszystkie rodziny i rody w czasach swobody duchowości Przodków, jak również i później, kiedy zostaliśmy owej wolności pozbawieni. Wiemy, że cerkiew, zakazując rodzimych świąt, zastępowała je innymi. Ducha Przodków Słowian i Słowaków zastąpić miał kult biskupa Mikołaja.

Niektórzy płaczą, że amerykański Santa Claus wypiera dziś „naszego” świętego Mikołaja. Lecz prawda jest taka, że to rzymski Mikołaj wyparł naszego Dziada. Do niektórych wiosek i osad Mikołaj dotarł dopiero z początkiem tudzież w pierwszej połowie dwudziestego wieku. Aż do tego czasu nie praktykowano tam obchodów z Mikołajem [obchodów rozumianych dosłownie jako obchodzenie wsi z kimś przebranym za Mikołaja — J.K.], praktykowano za to coś innego — jednym ze świętych obrzędów poprzedzających Przesilenie zimowe były obchody z Dziadem (albo z niedźwiedziem).

Obchodzenie domostw z Dziadem było naszym pradawnym zwyczajem, mającym bardzo długą tradycję.

W niektórych wioskach „Stary” czyli Dziad (sł. „ded”), mógł wcielić się podczas obrzędowego spektaklu w postać niedźwiedzia (sł. „medved”), dlatego mogły to być także obchody z niedźwiedziem. Po tym przedgodowym obrzędzie Dziad nie znika — jego postać odegra za chwilę ważną rolę w kolędowaniu — obrzędzie witania nowego Słońca. W czas Przesilenia zimowego po osadzie rozbiegali się kolędnicy (czterej strażnicy stron, a jeden z nich to właśnie Duch Przodków, nazywany „Starym”). A więc albo Rod albo Duch Przodków w postaci Dziada zwiastował w „mikołajki” zbliżające się Święto Godowe/ Przesilenie zimowe. Było to w okresie pomiędzy [dzisiejszymi] jesiennymi Dziadami a Przesileniem, w czasie, kiedy drzewa straciły już liście, dni stawały się coraz krótsze, gdy nastał czas, kiedy koniecznym stawało się ogrzewanie domów i oszczędzanie zapasów, kiedy zaczynało się więcej rozmyślać nad sprawami ducha. Właśnie wtedy — w tym czasie oczekiwania na odrodzenie (nowe narodziny) słonecznego boga — syna ognia niebieskiego, Swaroga — przychodzi i przedstawia się dzieciom postać Dziada — Przodka, który jest w nas, Ducha, z którym łączność przekazywana jest nam od Przodków, i którą my przekazujemy naszym potomkom i naśladowcom.

Dlatego właśnie to postać naszego „mikołajkowego” Dziada a nie historyczna postać biskupa Mikołaja posiada „właściwości” Ducha Przodków: odzież ma czerwoną jak ogień a do wnętrza domów dostaje się przez komin, poświęcony, podobnie jak dawniej piec, duchom Przodków. Zarośnięty (brodaty, długowłosy) niczym „Stary” z godowej kolędy, rozdaje Dziad dary. Lub karze — wszystko w zależności od tego, kto na co, z punktu widzenia Ducha Przodków, sobie zasłużył. Aby droga była dobra, do ciżmy podarek włoży.

Kto nam przynosi prezenty 6 grudnia?

Nie ma co ukrywać — jest z tym pewien kłopot. Większość z nas, kiedy byliśmy dziećmi, uczono zapewne, że prezenty przynosi Mikołaj. Choć tu i ówdzie pojawiała się konkurencja w postaci Dziadka Mroza.

Obaj brodacze konkurowali ze sobą w naszej tradycji na tyle długo, żeby zrobił się z tego niezły świąteczny bigos. Jednym z ciekawszych aspektów tej rywalizacji jest uwiedzenie przez chrześcijańskiego (no, powiedzmy, że chrześcijańskiego, bo jest to raczej złożona kulturowo postać) świętego towarzyszącej słowiańskiemu Mrozowi Śnieżynki. Sama ze swego dzieciństwa pamiętam szkolne świąteczne apele, gdzie ta dwójka właśnie — chrześcijański święty Mikołaj i słowiańska Śnieżynka jako jego pomocnica razem rozdawali dzieciom torebki ze smakołykami.

Dziadek Mróz jest od Mikołaja znacznie starszy, jest też postacią z naszej rodzimej słowiańskiej mitologii, dlatego my, rodzimowiercy, wracamy do niego bardzo chętnie i to jemu powierzamy obdarowywanie naszych bliskich prezentami.

Warto sobie jednak uzmysłowić, że nie on jeden przynosił podarki słowiańskim dzieciom. W zależności od regionu Słowiańszczyzny natrafiamy na różne trudniące się tym postaci.

 

W dzieciństwie mama i babcia mi mówiły, że z nadejściem zimy przyjdzie Dziadek Mróz z prezentami. A najpierw przed rozdawaniem prezentów miał, ów Dziadek Mróz, malować okna w piękne wzory. No i tak czekałam aż Died Maroz wymaluje okna i potem faktycznie były prezenty.

Dobrosława