Lewactwo.
Współczesne lewactwo jest kontynuacją historyczną tych tendencji i nurtów życia politycznego, które poczynając od połowy XIX w. powstawały i rozwijały się aż do drugiej wojny światowej. Między doktrynami i ruchami lewackimi, które powstały w XIX w. i na początku XX w., tj. między anarchizmem i trockizmem, a współczesnym lewactwem, a zwłaszcza neoanarchizmem i neotrockizmem, istnieją ścisłe związki zarówno doktrynalne, jak i organizacyjne. Świadczy to o trwałości i żywotności tych nurtów lewactwa. Kryzysy ideologiczne i polityczne, jakie nurty te przeżywały w latach trzydziestych, czterdziestych i pierwszych latach pięćdziesiątych naszego wieku nie doprowadziły do ich upadku i rozkładu, a tylko czasowo przyhamowały aktywność teoretyczną i organizacyjną, ograniczyły zasięg i efekty działania, zdziesiątkowały kadry organizacji lewackich. Przełamanie kryzysu wymagało odnowienia nie tylko struktury organizacyjnej oraz strategii i taktyki działania, lecz także podstawowych założeń ideologicznych i doktryny politycznej. Jeżeli przeto dziś mówimy np. o neoanarchizmie, czy neotrockizmie, to mamy na uwadze nie tylko odrodzenie poprzednio ukształtowanej doktryny politycznej i ruchu politycznego, lecz także zmieniony ich kształt. To wyjaśnienie jest o tyle ważne, iż pozwala zrozumieć przyczyny żywotności lewactwa w naszych czasach. Dzięki nowelizacji swoich założeń doktrynalnych i programowych oraz strategii i taktyki, a także struktur organizacyjnych lewactwo nie tylko odzyskało zajmowane niegdyś pozycje w życiu politycznym i w walce politycznej, lecz jeszcze bardziej umocniło je oraz zaktywizowało własną działalność. Aby się przekonać, że tak jest w istocie, wystarczy śledzić choćby bieżące informacje prasowe, radiowe czy telewizyjne.
Aktywizacja działalności politycznej i ideologicznej wszystkich nurtów lewactwa w końcu lat sześćdziesiątych, a zwłaszcza w latach 1968—1969 zbiegła się z nasileniem walki klasowej mas pracujących przeciwko burżuazji. Potężne akcje strajkowe we Włoszech, Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii oraz demonstracje polityczne w innych krajach kapitalistycznych m.in. w USA, RFN, Szwecji, Danii, Hiszpanii były szeroko wykorzystane przez wszystkie nurty lewackie dla demonstrowania zarówno ideologii i doktryn politycznych lewactwa, jak też własnej działalności. Lewactwo włączało się do tych akcji i demonstracji politycznych, a nawet inspirowało różne wystąpienia mas pracujących, młodzieży studenckiej i niektórych ugrupowań i środowisk inteligenckich usiłując równocześnie zdyskątować efekty tych ugrupowań. W szczególności lewactwo pragnęło przejęć polityczną i ideologiczną inicjatywę tych wszystkich antyimperialistycznych ruchów, nadać im określony kierunek działania, stanąć na czele tych ruchów i wykorzystać je dla umocnienia własnej obecności i pozycji w życiu politycznym swoich społeczeństw. Przywódcy i ideolodzy organizacji lewackich dążyli do przyciągnięcia młodzieży i inteligencji do swoich organizacji, pragnęli zwiększyć liczebność tych organizacji, rozszerzyć swoje wpływy na różne środowiska społeczne.
Stosując taktykę awanturnictwa politycznego przykrytą superrewolucyjną propagandą i terminologią przywódcy organizacji lewackich dążyli do wywołania w społeczeństwie wrażenia, iż kierowany przez nich ruch polityczny jest jedynie autentycznym ruchem rewolucyjnym we współczesnym świecie.
Charakterystyczną właściwością ideologii, doktryny politycznej i ruchu politycznego współczesnego lewactwa jest to, iż stanowi ono równocześnie siłę antyimperialistyczną i antykomunistyczną. Inaczej mówiąc ideologiczne i polityczne funkcje lewactwa mają podwójny sens. Lewactwo jako zorganizowana siła polityczna działa równocześnie na dwóch frontach. Z jednej strony wszystkie organizacje lewackie prowadzą walkę (a przynajmniej twierdzą, że ją prowadzą) przeciwko ustrojowi kapitalistycznemu i panującym w nim stosunkom ekonomicznym, politycznym i społecznym, przeciwko monopolistycznej burżuazji, burżuazyjnemu państwu i jego aparatowi dążąc do obalenia tego ustroju i stworzenia nowego typu stosunków. Z drugiej zaś wysiłki swoje koncentrują równocześnie do walki z komunistyczną ideologią, z ruchem komunistycznym oraz z państwami socjalistycznymi. Niektóre z nurtów lewackich, a przede wszystkim neotrackizm i maoizm identyfikują się z komunistyczną ideologią i praktyką usiłując uzasadnić stanowisko, że tylko ich ideologia, doktryna polityczna i działalność ma autentycznie komunistyczny charakter, że tylko oni są rzeczywistymi komunistami.
Jeżeli przyjąć założenie, że współczesne lewactwo stanowi — ogólnie rzecz biorąc — polityczny ruch protestu przeciwko kapitalizmowi państwowomonopolistycznemu, panującym w nim stosunkom ekonomicznym, politycznym, społecznym i kulturalnym i dlatego domaga się likwidacji tego ustroju, prowadząc w tym celu określoną działalność ideologiczną i polityczną — to jest rzeczą oczywistą, iż reprezentuje ono siłę antyimperialistyczną. Jako siła antyimperialistyczna powinno ono — jak mogło by się wydawać — sprzyjać światowemu procesowi rewolucyjnemu, zmierzającemu do likwidacji kapitalizmu i urzeczywistnienia socjalizmu, a później komunizmu. Tymczasem ta antyimperialistyczna siła w swych założeniach teoretycznych, w programach działania, w strategii i taktyce ujawnia się także jako siła antysocjalistyczna, atakująca państwa światowego systemu socjalistycznego, partie komunistyczne i robotnicze, międzynarodową strategię i taktykę działania tych partii.
Tak więc współczesne lewactwo będąc zespołem nurtów antyimperialistycznych, jest równocześnie siłą antykomunistyczną w marksistowsko-leninowskim rozumieniu socjalizmu i komunizmu jako dwóch faz formacji komunistycznej realizowanych w drodze stopniowego przechodzenia od kapitalizmu do socjalizmu, a następnie do komunizmu. Antykomunistyczna istota współczesnego lewactwa przejawia się w tym, że odrzuca ono podstawowe założenia marksizmu-leninizmu określające ideologiczne, ekonomiczne i społeczno-polityczne prawidłowości przechodzenia od kapitalizmu do komunizmu, neguje historyczną misję klasy robotniczej jako jedynej siły zdolnej — ze względu na swoją pozycję w społeczeństwie kapitalistycznym — doprowadzić do likwidacji kapitalizmu i urzeczywistnienia socjalizmu; obiektywne i subiektywne przesłanki stopniowego narastania i przebiegu rewolucji socjalistycznej usiłuje zastąpić odpowiednią postacią zbrojnej akcji skierowanej przeciwko burżuazyjnemu mechanizmowi władzy.
Z kolei antyimperialistyczny charakter współczesnego lewactwa znajduje odbicie w celach, do których dąży ruch lewacki, tj. do zastąpienia kapitalizmu komunizmem, z tym, że jako drogę realizacji tego celu uznaje rewolucję socjalistyczną — wyłącznie jednak zbrojną i przeprowadzoną zasadniczo przez nieliczną, dobrze zorganizowaną grupę rewolucjonistów, a także w tym, iż słusznie przypisuje kapitalizmowi i panującym w nim stosunkom wszystkie plagi, konflikty i inne negatywne zjawiska współczesnego świata. Antyimperialistyczny charakter lewactwa przejawia się także w organizowaniu różnych akcji politycznych skierowanych bezpośrednio przeciwko instytucjom burżuazyjnego mechanizmu władzy. Skoro mówimy o antyimperialistycznych funkcjach współczesnego lewactwa, to trzeba pamiętać, iż skierowane przeciwko kapitalizmowi działania organizacji i ugrupowań lewackich nie stwarzają — obiektywnie rzecz biorąc — poważniejszego zagrożenia systemowi kapitalistycznemu. Dzieje się tak dlatego, że lewactwo nie reprezentuje poważniejszej samodzielnej siły politycznej, siły zdolnej zagrozić ekonomicznemu i politycznemu panowaniu imperialistycznej burżuazji, a tym bardziej doprowadzić do obalenia tego panowania. Odcinając się zaś oficjalnie od głównych sił światowego procesu rewolucyjnego — państw socjalistycznych, międzynarodowego ruchu komunistycznego i robotniczego — skazane jest zasadniczo na samotną, żywiołową, nieskoordynowaną działalność nie dającą poważniejszych efektów. Działalność różnych partji, organizacji i ugrupowań lewackich w poszczególnych krajach kapitalistycznych powoduje nieraz poważne zamieszanie w stosunkach wewnętrznych (np. wiosną i latem 1968 r. we Francji), przyczynia się do aktywizacji nastrojów antyimperialistycznych (głównie wśród młodzieży i niektórych warstw inteligencji oraz drobnomieszczaństwa) nie jest jednak w stanie doprowadzić do rewolucji socjalistycznej, chociaż przywódcy ruchów lewackich systematycznie nawołują społeczeństwo do takich rewolucji.
Polityczne niepowodzenia lewactwa wynikają z różnych przyczyn, a zwłaszcza stąd, iż zarówno polityczna doktryna, jak strategia oraz taktyka partii, organizacji i ugrupowań lewackich nie opierają się na naukowej teorii, są przepojone drobnomieszczańskim indywidualizmem i subiektywizmem, wyrażają negację działania obiektywnych praw rozwoju społecznego. Taktyka współczesnego lewactwa nie dopuszcza zasadniczo koncepcji organizowania sojuszy politycznych różnych antyimperialistycznych sił. Lewactwo liczy tylko na własne siły, co — zwłaszcza w braku wewnętrznej jedności i spójnośći — nie może gwarantować sukcesów w walce z kapitalizmem.
Działanie na dwa fronty stanowi główną, choć nie jedyną, przeszkodę uzyskiwania przez współczesne lewactwo ideologicznych, politycznych i organizacyjnych sukcesów. Brak jednolitej platformy ideologicznej i doktrynalnej dla wszystkich nurtów lewackich w znacznym stopniu ogranicza, a nieraz wręcz wyłącza możliwość wspólnego działania. Różnice ideologiczne oznaczają także nieidentyczność głównych celów, a co za tym idzie odrębności strategiczne i taktyczne. Każdy z nurtów współczesnego lewactwa ma swoje własne, odrębne cele, które pragnie urzeczywistnić. Występujące podobieństwa, np. celów neotrockistowskich z maoistowskimi, mają w istocie sens zewnętrzny i wypływają w znacznym stopniu z używania tej samej superrewolucyjnej terminologii. Polityczne, ekonomiczne i społeczne cele maoizmu są zupełnie odrębne od tych, które reprezentuje neotrockizm, neoanarchizm, czy nowa lewica
. Maoizm jest nacjonalistycznym kierunkiem współczesnego lewactwa, podczas gdy inne nurty wyraźnie akcentują antyimperialistyczny i internacjonalistyczny zarazem charakter.
Występujące ideologiczne, polityczne i organizacyjne odrębności między poszczególnymi nurtami lewactwa powodują siłą rzeczy konkurencyjność, wzajemne przeciwdziałanie i zwalczanie się, co nie pozostaje bez wpływu na efekty, zwłaszcza w walce z kapitalizmem.
Jak już wyżej zauważyliśmy wszystkie kierunki współczesnego lewactwa cechuje szczególny kształt doktryny i praktyki politycznej, a mianowicie antykapitalistyczne i antysocjalistyczne, zarazem nastawienie. Nie oznacza to wcale, iż współczesne lewactwo prezentuje się jako kierunek pośredni lub przekraczający kapitalistyczną i komunistyczną perspektywę rozwoju społeczeństwa, kierunek ukazujący jakiś odrębny, oryginalny, zupełnie nowy kształt społeczeństwa będący lewackim ideałem. Gdyby lewactwo współczesne postulowało koncepcję tzw. trzeciej drogi — sprawa byłaby jasna i na ogół prosta, zwłaszcza iż w najnowszej historii politycznej koncepcje tego typu nie są obce (np. doktryna polityczna chrześcijańskiej demokracji, czy socjaldemokracji). Nawet wtedy, gdy niektóre nurty współczesnego lewactwa są określane jako trzecia siła
, to chodzi tu nie o nową koncepcję przyszłego kształtu ludzkości, lecz o podkreślenie właśnie antykapitalistycznej i antykomunistycznej zarazem lini oraz działalności politycznej. Innymi słowy lewactwo jako trzecia siła
jest z jednej strony siłą antykapitalistyczną, z drugiej zaś siłą antysocjalistyczną. Występując jako siła antyimperialistyczna lewactwo nie stanowi jednak siły bezpośrednio prosocjalistycznej, chociaż w pewnych wypadkach obiektywnie rzecz biorąc może sprzyjać określonym interesom socjalizmu, ruchu komunistycznego czy narodowowyzwoleńczego. Negatywny stosunek do współczesnego kapitalizmu, walka z tym ustrojem nie oznacza współdziałania z socjalizmem, zwłaszcza, iż antyimperialistyczny front walki lewactwa jest zbyt słaby, aby mógł w poważny sposób zagrozić panującym w kapitalizmie stosunkom ekonomicznym i politycznym. Niemniej nie można odrzucić poglądu, iż mogą występować także przejawy działalności różnych organizacji lewackich, których obiektywny sens sprzyja globalnym interesom socjalizmu. Chodzi tu zwłaszcza o demaskowanie istoty kapitalizmu państwowo-monopolistycznego, istniejących w nim sprzeczniści, ujawnienie wyzysku mas pracujących przez monopolistyczną burżuazję, ukazywanie agresywności imperializmu i oddziaływanie w ten sposób na kształtowanie się antykapitalistycznej świadomości różnych warstw społeczeństwa.
Natomiast antysocjalistyczny front działalności ideologicznej i politycznej wspłczesnego lewactwa w znacznie większym stopniu sprzyja kapitalizmowi, zwłaszcza imperialistycznej burżuazji. Każdy bowiem atak lewaków na ZSRR i inne państwa światowega systemu socjalistycznego, na międzynarodowy ruch komunistyczny i poszczególne partie komunistyczne, na rewolucyjny ruch narodowowyzwoleńczy oraz na inne postępowe ruchy demokratyczne — to nie tylko bezpośrednie sprzyjanie imperializmowi i siłom z nim związanym, ale także realna pomoc tym siłom, wyręczanie ich w zwalczaniu komunizmu zarówno w swerze teorii, jak i w dziedzinie budownictwa formacji komunistycznej oraz innej praktyki politycznej, a m.in. w walce o pokój, postęp i demokrację.
Dokonując niezbędnego — ze względu na ramy tego opracowania — uogólnienia na temat politycznych i ideologicznych funkcji współczesnego lewactwa można, bez ryzyka popełnienia większego błędu w ocenie, przyjąć tezę, że antysocjalistyczny front współczesnego lewactwa przynosi więcej korzyści siłom imperialistycznym i więcej wyrządza szkody interesom państw socjalistycznych i ruchowi komunistycznemu, niż lewacki front antykapitalistyczny sprzyja socjalizmowi, a szkodzi kapitalizmowi.
Tak przedstawia się ogólna ocena politycznych i ideologicznych funkcji współczesnego lewactwa jako trzeciej siły
. Rzecz oczywista te ogólne oceny wymagają konkretyzacji na gruncie ideologii i polityki poszczególnych nurtów współczesnego lewactwa, gdyż ich antykapitalistyczny i antysocjalistyczny front nie jest jednakowo rozległy i aktywny.
Jak wyżej wspomniano współczesne lewactwo nie reprezentuje jednolitej siły politycznej ani w dziedzinie ideologii i doktryny politycznej, ani w sensie organizacji, strategii i taktyki działania. W niektórych nurtach lewactwa można dopatrywać się genetycznych związków z ideologią komunistyczną, skażoną jednakże późniejszymi ekstrawagancjami teoretycznymi i politycznymi wielu myślicieli i praktyków organizacji lewackich. Również obecnie w propagandzie neotrockistowskiej, maoistowskiej i nowej lewicy
oraz w ich politycznych hasłach i wystąpieniach dominuje rewolucyjna, a nawet superrewolucyjna terminologia, przeważają polityczne postulaty rewolucji społecznej, której celem jest likwidacja współczesnego kapitalizmu i urzeczywistnienie egalitarnego społeczeństwa komunistycznego. W rzeczywistości zaś, współczesne lewactwo, z wyjątkiem neoanarchizmu, stanowi drobnomieszczańskie, a w przypadku maoizmu również nacjonalistyczne wynaturzenie naukowego komunizmu, swoisty lewicowy oportunizm, ześliznięcie się na awanturnicze pozycje w dziedzinie ideologii i polityki, odcięcie się od wspólnego z komunistami uczestnictwa w światowym procesie rewolucyjnym, celowe nieraz przeciwstawianie się temu procesowi i sprzyjanie w ten sposób antykomunistycznym poczynaniom imperialistycznej burżuazji.
Lewactwo niemieckiej sekty.
Zaledwie sto lat temu papież w Syllabusie
uroczyście ogłaszał: Wyklęty będzie ten, kto powie:
(art. XIII). Metoda i zasady, według których dawni doktorzy scholastyki uprawiali teologię, nie zgadza się już z potrzebami naszej epoki ani z postępem nauki
Wuklęty będzie ten, kto powie:
(art. XV). Każdy człowiek może swobodnie wybrać i wyznawać religię, którą uzna za prawdziwą przy pomocy swego rozumu
Wyklęty będzie ten, kto powie:
(art. LXXX). Najwyższy kapłan w Rzymie może i powinien pojednać się i pogodzić z postępem, liberalizmem i współczesną cywilizacją
W sytuacji, gdy inne wyznania chrześcijańskie (protestantyzm) stały na gruncie apoteozowania pracy, kultu pracy, katolicka doktryna traktowała pracę jako dolegliwość. Uciążliwość pracy pozostanie, bo jest karą i skutkiem grzechu pierwszych naszych rodziców. Tylko praca pierwszych rodziców w raju przed grzechem nie zawierała w sobie nic zgoła natężenia ani przykrości
— głosił arcybiskup poznański, F. Stablewski.
Aplikacja doktryny Kościoła powszechnego w warunkach polskich pozostawała pod znacznym wpływem wzajemnych relacji między Stolicą Apostolską a państwem polskim.
Antypolska działalność arcybiskupa Achillesa Ratti, wizytatora apostolskiego Polski i Litwy
, a następnie pierwszego noncjusza apostolskiego w Rzeczypospolitej Polskiej, stanowiła formę realizacji wytycznych papieża Benedykta XV. W instrukcji papieskiej z 25 IV 1918 r. dla A. Ratti zawarte było stwierdzenie: Stolica Apostolska uważa za Polskę tylko te części byłego zaboru rosyjskiego, z których Niemcy tworzą swój polski protektorat. Uznaje ten protektorat i nawiązuje stosunki z jego władzami
.
Mianowany na naczelnego komisarza kościelnego dla obszarów plebiscytowych Górnego Śląska oraz Prus Wschodnich i Zachodnich działał w sposób, który skłonił Sejm RP do sformułowania 4 XI 1920 r. opini następującej: Skutki przyjazdu Rattiego na teren plebiscytowy były takie, że wszyscy księża wyznania rzymskokatolickiego prowadzili jeszcze bardziej zacięte agitacje przeciwko Państwu Polskiemu
. W styczniu 1921 roku polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych stwierdziło: ...wpływy niemieckie w Watykanie sięgają tak daleko, że ilekroć będzie chodziło o jasne wypowiedzenie się Kurii Rzymskiej w jakiejkolwiek sprawie między nami a Niemcami, nie ma szans, aby Watykan opowiedział się za nami
.
Z obawy przed wydaleniem z Polski noncjusza A. Rattiego (późniejszego papieża Piusa XI) papież Benedykt XV mianował go... kardynałem i przeniósł do Watykanu.
Działalność jego następcy J. B. Ognio-Sera została napiętnowana na łamach katolickiego Czasu
w dniu 4 VII 1921 r. słowami: Nie wchodząc w szczegóły trzeba stwierdzić, że gdyby Ognio-Sera reprezentował na Śląsku nie Kurię Rzymską, a Rząd Pruski, na bardziej nieprzyjazne wobec nas wystąpienie nie mógłby sobie pozwolić
.
A oto stanowisko papieża Benedykta XV wobec trzeciego powstania śląskiego, podane do publicznej wiadomości 15 VI 1921 r.: Będziemy zmuszeni wymienić i napiętnować uroczyście w obliczy całego świata burzycieli pokoju i porządku
. Benedykt XV, formułując potępienie walczących o swe prawa narodowe Polaków, był wiernym kontynuatorem linii Watykanu, na którą składały się takie decyzje papieży, jak uznanie rozbiorów Polski, potępienie powstania listopadowego z 1830 roku, powstań z roku 1846 i 1848, powstania styczniowego z 1863 roku...
Jak dalece ugruntowane były wpływy Kościoła w systemie politycznym II Rzeczypospolitej, świadczyć mogą trudności, na jakie trafiły projekty dwóch zamierzeń kodyfikacyjnych, doniosłych społecznie i mających na celu zarówno unifikację prawa, jak i jego unowocześnienie poprzez aplikację zasad aprobowanych niemal powszecznie w tzw. demokracjach zachodnich od ponad stu lat. Prawo o aktach stanu cywilnego zmierzające do sekularyzacji urzędów stanu cywilnego, oddzielenia ich od kościelnych struktur organizacyjnych, którego projekt został opracowany przez kompetentny organ kodyfikacyjny w roku 1929, spotkało się z przeciwdziałaniem ze strony Kościoła rzymskokatolickiego i nie zostało uchwalone. Podobnie było z projektem cywilnego prawa małżeńskiego. Został on uchwalony przez Komisję Kodyfikacyjną w roku 1929, jednakże prace nad sfinalizowaniem procesu legislacyjnego zostały wstrzymane pod presją kościoła rzymskokatolickiego.
Ten sam Kościół, który potrafił angażować się czynnie w obronę instytucji nie dających się pogodzić nie tylko z zasadą wolności sumienia i wyznania, ale także z elementarnymi wymogami funkcjonowania współczesnego państwa i jego administracji, nie reagował na zjawiska eksploatacji pracy, uciemiężenia ludzi pracy, poniżania ich godności; przeciwdziałał aktywności proletariatu, organizującego się do walki w obronie klasowych interesów; stał na straży interesów obszarniczych, skłaniał do godzenia się z plagami społecznymi, nieodłącznie związanymi z ustrojem kapitalistycznym — bezrobociem, wyzyskiem, podsycaniem nacjonalistycznych, szowinistycznych dążeń, zbrojeniem, wojnami.
Klerykalizacja życia publicznego w II Rzeczypospolitej przejawiała się wielorako w funkcjonowaniu organów państwowych, w systemie prawnym, w szkolnictwie i wychowaniu.
Departament Wyznań Religijnych Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego od początku istnienia odrodzonego bytu państwa polskiego reprezentował faktycznie poglądy prawne, będące wykładnikiem stanowiska Episkopatu rzymskiego
— stwierdzał H. Świątkowski. Według opini tego wybitnego znawcy prawa wyznaniowego: O realizacji wolności sumienia i wyznania w Polsce decyduje zresztą (...) faktyczny układ stosunków, który wytworzył w Polsce specyficzną atmosferę, swoisty
.(H. Świątkowski, Wyznania religijne w Polsce ze szczególnym uwzględnieniem ich stanu prawnego. Warszawa 1937). klimat
nieprzychylny dla tej wolności, stanowiącej już od wielu lat bezsporną zdobycz cywilizacji
Ks. prof. B. Wilanowski pisał: ...konkordat nasz należy do najbardziej liberalnych, zostawia Kościołowi najwięcej swobody w działaniu, dając państwu minimalne gwarancje i możliwości ingerencji
. (B. Wilanowski, Stosunek Kościoła do państwa w świetle ostatnich konkordatów, Wilno 1930). Trafny wydaje się pogląd, że była to cena, jaką państwo z rozmysłem płaciło za poparcie obozu klerykalnego w wewnętrznych rozgrywkach politycznych z lewicą społeczną.
W 1937 roku Pius XI w encyklice Divini redemptoris
stwierdził kategorycznie: Komunizm jest zły w samej swej istocie i w żadnej dzidzinie nie może z nim współpracować ten, kto pragnie ocalić cywilizację chrześcijańską
. Jeszcze w połowie roku 1949 dekret Kongregacji Świętego Oficjum sformułował zagrożenie ekskomuniką komunistom, ich sympatykom i współpracującym z nimi...
Doktryna watykańska podnosiła różnice między ludźmi w sferze stosunku do religii, w sferze wyznaniowej do rangi kryterium zróżnicowania politycznego. Katolicy, angażujący się we współpracę z komunistami, a więc angażujący się politycznie, zostali postawieni w roku 1949 przez najwyższe kierownictwo Kościoła, na podstawie dekretów Kongregacji Doktryny Wiary, wobec groźby ekskomuniki — najcięższej kary kościelnej.
Kolizja interesów między Stolicą Apostolską a państwem polskim dotyczyła kwestii najbardziej żywotnej dla Polski, mianowicie terytorialnego kształtu państwa. Stolica Apostolska nie chciała przyjąć do wiadomości rezultatów drugiej wojny światowej w postaci rozgromienia hitlerowskiego faszyzmu i obarczenia niemieckiego agresora skutkami materialnymi rozpętanej przez niego wojny.
Postawa Watykanu w odniesieniu do żywotnych problemów narodu i państwa polskiego stanowiła kontynuację jego proniemieckiej orientacji politycznej, która prowadziła do negowania interesów narodowych Polaków nawet w sytuacji, gdy względy światopoglądowe nie mogły stanowić najmniejszego pretekstu, gdy Polska spełniała rolę przedmurza chrześcijaństwa
i bastionu antybolszewickiego.
Sprawa charakteru obecności Kościoła na Ziemiach Zachodnich i Północnych stanowiła jeden z istotnych elementów doniosłego problemu granic państwowych Polski i stosunków polsko-niemieckich po II wojnie światowej, jednakże nie wyczerpała bynajmniej problemu relacji wzajemnych między Polakami a Niemcami, między Polską a każdym z dwóch istniejących państw niemieckich.
Rzeczywistość polityczna państwa niemieckiego, uczestnika militarnego zgrupowania państw imperialistycznych opierała sie i opiera na wielu założeniach doktrynalnych jawnie negujących rezultaty II wojny światowej (w tym na fikcji prawnej istnienia państwa niemieckiego w granicach z roku 1937) i obfituje w poczynania praktyczne uzasadniające obawy przed wciąż żywymi rachubami sił rewizjonizmu i odwetu. Kościół rzymskokatolicki w RFN nie tylko nie dystansował się od tych sił, ale wspierał i wspiera ich egzystencję, oczekiwania i zamysły także poprzez kościelne sruktury organizacyjne.
Polska opinia publiczna jednolicie i kategorycznie negatywnie oceniała wszelkie przejawy odradzania się złowrogiego dla naszego narodu Drang nach Osten
. Z tym większym zaskoczeniem i zaniepokojeniem przyjęła do wiadomości informacje o orędziu biskupów polskich do biskupów niemieckich z dnia 18 listopada 1965 r. Zawierało ono treści polityczne, stało się asumptem do przypisywania biskupom polskim postawy niezgodnej z nakazami racji stanu, z interesem narodu i państwa polskiego. Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusie
opracowano w toku obrad czwartej sesji II Soboru Watykańskiego (podpisało je 36 polskich biskupów); zostało ono doręczone w Rzymie niemieckim uczestnikom soboru.
Orendzie zawierało zapowiedź uroczystości milenijnych: Kościół Chrystusowy w Polsce, a wraz z nim cały Naród polski, obchodzić będzie Milenium swego chrztu, a jednocześnie tysiąclecie swego narodowego i państwowego istnienia
. Charakterystyka tysiącletniego rozwoju kultury polskiej, ze szczególnym uwzględnieniem sąsiedztwa polsko-niemieckiego, prowadziła do aktualnych refleksji i konkluzji, dotyczących perspektywy stosunków wzajemnych. Oto niektóre z nich:
Po wszystkim, co się stało w przeszłości, niestety w tak niedalekiej przeszłości — nie należy się dziwić, że cały naród polski znajduje się pod silnym naciskiem elementarnej potrzeby bezpieczeństwa i wciąż jeszcze z nieufnością traktuje swego najbliższego sąsiada na Zachodzie (...) obciążenie obustronnych stosunków ciągle jeszcze jest wielkie, a potenguje je tak zwane
. gorące żelazo
tego sąsiedztwa. Polska granica na Odrze i Nysie, co rozumiemy dobrze, jest dla Niemiec nader gorzkim owocem ostatniej wojny masowego zniszczenia — wraz z cierpieniem milionów uchdźców i wypędzonych Niemców (co stało się na międzysojuszniczy rozkaz zwycięzkich mocarstw — Poczdam 1945). Duża część ludności opuściła te obszary w obawie przed frontem rosyjskim. Dla naszej ojczyzny, która wyszła z masowych morderstw nie jako państwo zwycięskie, lecz w najwyższym stopniu osłabione, jest to sprawa egzystencji (nie zaś kwestia większego obszaru życiowego
) (...) miliony polskich ludzi musiało odpłynąć na poczdamskie tereny zachodnie
. Dokąd zresztą wtedy mieli pójść, skoro tak zwane Generalne Gubernatorstwo razem ze stolicą Warszawą legło w gruzach, w ruinach. Nie bierzcie nam, Drodzy Bracia niemieccy, za złe wyliczenia tego, co wydarzyło się w ostatnim odcinku naszej tysiącletniej historii. Ma to być nie tyle oskarżenie, co raczej własne usprawiedliwienie (...). Ale mimo to wszystko, pomimo prawie beznadziejnie obciążonej przeszłością sytuacji, właśnie wychodząc z tej sytuacji, wzywamy Was, Wielebni Bracia: próbujmy zapomnieć! Żadnej polemiki, żadnej dalszej zimnej wojny, lecz początek dialogu. (...) Jeśli po obu stronach istnieje szczera dobra wola — a w to chyba nie należy wątpić — wówczas musi się udać poważny dialog i przynieść z biegiem czasu dobre owoce — mimo wszystko, mimo gorącego żelaza
. (...) wyciągamy do Was nasze dłonie z ław kończącego się Soboru, udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie. A jeśli Wy — biskupi niemieccy i ojcowie Soborowi — ujmiecie po bratersku nasze dłonie, wówczas dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić w Polsce nasze Millennium w sposób całkowicie chrześcijański. Zapraszamy was na to serdecznie do Polski
Opinia publiczna została poinformowana o orędziu biskupów polskich dnia 30 listopada 1965 roku. Odpowiedź biskupów niemieckich na orędzie biskupów polskich została przekazana 7 grudnia 1965 roku. Był to dokument, którego szczerość i gotowość do rzetelnego rozrachunki z przeszłością pozostawiała wiele do życzenia; biskupi niemieccy powstrzymali się przy tym od jakiejkolwiek aprobaty granicy na Odrze i Nysie. Postawa katolickich biskupów niemieckich była tym bardziej wymowna, że zaledwie kilka tygodni wcześniej (16 października 1965 roku) Rada Kościoła Ewangelickiego Niemiec ogłosiła memorandum do rządu niemieckiego z wezwaniem do zmiany polityki wschodniej
RFN, porzucenia polityki roszczeń terytorialnych, stwierdzając, że obszary za Odrą i Nysą stały się z biegiem lat nieodzowne dla rozwoju warunków życia polskiego sąsiada
.
Ostra polemika wokół orędzia biskupów przyniosła zaostrzenie stosunków między państwem a Kościołem w okresie milenijnym — obchodów tysiąclecia państwa polskiego. Zarzuty kierowane pod adresem biskupów polskich w związku z orędziem dotyczyły m. in.:
— faktu podjęcia przez Episkopat inicjatywy w swerze stosunków międzynarodowych, polityki międzynarodowej, co leży w wyłącznych kompetencjach państwa;
— zatajenia przed władzami państwowymi planów wymiany oświadczeń episkopatów, brak dbałości o to, by brać pod uwagę linię polityki państwa;
— sprzeniewierzenie sie polskiej racji stanu poprzez poddanie pod dyskusję sprawy granicy państwa na Odrze i Nysie;
— przemawiania bez żadnego upoważnienia w imieniu narodu;
— wypaczenia prawdy o II wojnie światowej;
— prezentowanie fałszywego obrazu aktualnej rzeczywistości w Europie przez pominięcie istnienia i roli socjalistycznego państwa niemieckiego — NRD;
— zdeformowanie historycznych danych o stosunkach polsko-niemieckich;
— pominięcie czynu zbrojnego narodu polskiego w czasie II wojny światowej, jego wkładu w zwycięztwo wielkiej koalicji antyhitlerowskiej;
— prezentowanej w orędziu postawy usprawiedliwiania się w sytuacji wołającej o mnożenie oskarżeń;
— głoszenia gotowości przebaczenia zbrodniarzom, wystąpienia z prośbą o przebaczenie w sytuacji, która nie zawiera przesłanek takiego wystąpienia...
Polemiczne głosy w kraju zostały niejako poparte przez niemiecką interpretację polskiego orędzia. Rheinischer Merkur
z 10 grudnia 1965 roku konstatował: Najbardziej interesujące jest nie dające się ukryć zdystansowanie się od Poczdamu
; Christ und Welt
z 11 grudnia 1965 roku stwierdził: Polski szef partii musi traktować ten krok arcypasterza jako afront wobec siebie i swego reżimu
.
Treść odpowiedzi biskupów niemieckich (którzy notabene uzgadniali z władzami państwowymi RFN sprawę wymiany listów z biskupami polskimi), odbiegająca w tonie i treści od orędzia biskupów polskich, dowodząca solidaryzowania się ich z szowinistycznymi tradycjami pruskiego myślenia politycznego, skłania do krytycznej autorefleksji.
Postawa biskupów niemieckich zademonstrowana w związku z orędziem dowodzi, że w kręgach Episkopatu RFN w istocie żywiono nadzieje, iż możliwe jest i da się doprowadzić do identyfikacji podziałów światopoglądowych z politycznymi. Poddawano się złudzeniom, że skoro lewica polska, partia klasy robotniczej sprawująca władzę w Polsce stoi na straży racji stany dzisiejszej Polski, to przeciwstawność światopoglądowa może doprowadzić obywateli wierzących do zanegowania tej racji stanu. Mimo dowodów, że wymogi racji stanu stanowią nieprzekraczalną granicę tej przeciwstawności, do dzisiaj podejmowane są wielorakie usiłowania w tym kierunku. Klasycznym przykładem takich usiłowań mogą być wydarzenia związane z podróżą do RFN kardynnałów S. Wyszyńskigo i K. Wojtyły.
We wrześniu 1978 roku doszło wreszcie do rewizyty w RFN przewodniczącego Episkopatu Polski wraz z delegacją Episkopatu (była to pierwsza podróż prymasa Polski za granice kraju, jeśli nie brać pod uwagę podróży do Watykanu). Podróży tej towarzyszyły określone rachuby polityczne tzw. wolnego świata. Cała światowa reakcja, a zwłaszcza wrogo do Polski nastawione kręgi zachodnioniemieckiej chadecji, oczekiwała ze strony autorytatywnych przywódców Kościoła oświadczeń i deklaracji zawierających krytyczną ocenę polskiej rzeczywistości, dezawuujących ustrój socjalistyczny w Polsce, praktykę budownictwa socjalistycznego. W komentarzach (Die Welt
) pisano wprost, że tym razem przybędzie do RFN prawdziwy (w przeciwieństwie do poprzedniego gościa — I sekretarza KC PZPR) reprezentant narodu polskiego, za którym stoi 30 milionów Polaków. Oczekiwano, iż powie on — korzystając z możliwości, jakie mu stwarza pobyt w wolnym świecie
— prawdę o bezbożnym komunizmie, o tęsknotach Polaków, o rywalizacji systemów i perspektywie przezwyciężenia przeszłości, która tak surowo potraktowała Bogu ducha winnych nosicieli idei Tysiącletniej Rzeszy.
W założeniach gospodarzy wizyta miała służyć Kościołowi w RFN do zdyskontowania jej moralno-politycznej wymowy w interesie tegoż Kościoła. Gospodarze (kard. J. Höffner) oczekiwali, iż wizyta kardynała S. Wyszyńskiego będzie stanowić kontyuację orędzia biskupów, czyli w duchu przebaczamy i prosimy o przebaczenie
, pojednania
i zbratania obu narodów
ponad granicami. Traktowali ją jako wydarzenie na skalę europejską, symbol znamionujący zakończenie budowy mostów
nad tragiczną przeszłością. Z konsekwencją dążyli do podsuwania obrazu Polski jako kraju nietolerancji i łamania praw człowieka. Forsowali obraz kraju na wskroś religijnego i katolickiego, zniewolonego przez komunistyczną dyktaturę. Prezentowali rolę Kościoła w Polsce jako jedynej siły moralnej o wysokim autorytecie i respekcie w narodzie polskim, przypisując mu funkcję opozycji. Temu też podporządkowali kreowanie Wyszyńskiego na ojca narodu polskiego, męża opatrznościowego, nieugiętego bojownika praw człowieka. W ocenie przeszłości stawiali na jednej płaszczyźnie zbrodnie dokonane na narodzie polskim z rzekomymi zbrodniami
na narodzie niemieckim. Eksponowali masowe wypędzenie
Niemców ze stron ojczystych jako akt niesprawiedliwości i bezprawia
.
Kardynał S. Wyszyński starannie unikał stwarzania wrażenia, że cele jego wizyty w RFN pokrywają się z celami i interesami gospodarzy. Dawał temu wyraz w swych publicznych wystąpieniach, które bardzo istotnie różniły się w tonie i treści od wystąpień gospodarzy. Od samego początku nadał swej wizycie charakter misyjny, rzucając hasło rechrystianizacji Europy jako strategicznego zadania Kościoła katolickiego. Nawoływał do pokoju i rozbrojenia. Roztaczał nową wizję roli Kościoła w Europie poprzez odrestaurowanie wiary i zasad chrześcijańskich.
S. Wyszyński nie dał się wciągnąć gospodarzom w oceny przeszłości i teraźniejszości przyjęte w kręgach niemieckich. Nie podjął terminologii z listu biskupów. Używał sformułowań zbliżonych do oficjalnej, państwowej wykładni stosunków z RFN. O zbliżeniu obu narodów mówił jako o procesie, który jest przed nami, i który przyczynia się do pokoju w Europie
. Akcentował pamięć o przeszłości w budowie przyszłości, w naszych stosunkach z RFN, które powinny być wielostronne, szczere i prowadzić do wzajemnego wzbogacenia
. Poddał pośredniej krytyce system oświaty i wychowania, stwierdzając, że przyjazne współżycie naszych narodów jest jedynie wtedy możliwe, gdy opiera się na prawdzie. Trzeba głosić prawdę, choćby była przykra i w jej duchu kształtować przyszłe pokolenia
.
W Neviges na spotkaniu z Polonią S. Wyszyński przedstawił Polskę jako kraj pracujący, kraj o kwitnącej kulturze i nauce, masowo kształcący swoją młodzież; nawoływał do wierności i miłości ojczyzny, pielęgnowania polskości, poddał krytyce styl życia i sposób myślenia młodzieży, która korzyści materialne wynosi ponad obowiązki społeczne. W Dachau przestrzegał potomnych przed powtórzeniem tragedii przeszłości, mówił o Polsce wolnej, pracującej i ufnie spoglądającej w przyszłość. Odrzucił naciski środowisk rewizjonistycznych i kościelnych na wprowadzenie duszpasterstwa w języku niemieckim dla Niemców
w Polsce. Unikał wszystkiego, co mogłoby rzucać cień na dobre imię Polski w świecie.
Włączenie się Ambasady PRL do programu wizyty oraz nie skrywana aprobata tej aktywności przez kardynała wywołały u gospodarzy szeroki rezonans graniczący z irytacją. Nie ukrywali oni swego niezadowolenia i inspirowali środki przekazu do złośliwych komentarzy. Usiłowali zapobiec złożeniu wspólnego wieńca przez ambasadora PRL i kardynała S. Wyszyńskiego w Dachau. Komplikowali i utrudniali kontakt Ambasady PRL z delegacją Episkopatu. Takie zachowanie się gospodarzy nie pozostało bez wpływu na postawę kardynała, który demonstracyjnie akcentował obecność i udział ambasadora w części programu. Wizyta S. Wyszyńskiego w Ambasadzie PRL przed złożeniem oświadczenia na konferencji z dziennikarzami miała jednoznaczną wymowę.
Rewizyta Episkopatu Polski nie przyniosła efektów zakładanych przez gospodarzy, którym nie udało się ani narzucić jej porządanego przez nich profilu, ani zdyskontować politycznie. Środki przekazu RFN, które przed przyjazdem delegacji apoteozowały kardynała S. Wyszyńskiego i podkreślały wielkie nadzieje związane z wizytą, już w trakcie jej trwania zmieniły ton, a po zakończeniu wizyty demonstrowały rozczarowanie postawą kardynała oraz występowaniem w interesie Polski.
Zawód był więc całkowity. Nadzieje odwetowców i wichrzycieli zostały przekreślone w rezultacie nacechowanej godnością, patriotyczną dumą, polityczną mądrością i pryncypialnością postawy prymasa Polski. W przemówieniu do katolików niemieckich, wygłoszonym w Kolonii dnia 22 września 1978 roku, zarysował on program przyszłości, jakże różny od imperialistycznych zamysłów: Wśród współczesnych wojen i wieści o wojnach, Europa (...) nie może być ciągle fabryką amunicji, międzynarodowym targowiskiem i dostawcą broni; nie może nadal być poligonem dla doświadczeń wojennych czy też samoudręki ludów i narodów. Współczesne narody na innych kontynentach świata boją się europejskich polityków i dyplomatów, którzy zamiast słów pokoju niosą im nieustannie przedsmak wojen, boją się naszych przemysłowców i handlowców, którzy zamiast chleba powszedniego przynoszą im śmiercionośną produkcję wojenną, a nawet boją się naszych turystów, którzy niosą im demoralizację życia
.
Przebieg pielgrzymki (bo tak stale i konsekwentnie określali rewizytę polscy goście) kardynałów i biskupów z Polski skłonił ex post komentatora Frankfurter Allgemeine Zeitung
do samokrytycznej refleksji, w której pisał, że rachuby na polityczne zdyskontowanie wizyty prymasa Polski mogły być żywione tylko dlatego, że nie dostrzeżono, nie przywiązywano wagi do ewolucji poglądów kardynała. Jeżeli jeszcze w latach sześćdziesiątych, podkreślał komentator, S. Wyszyński głosił pogląd, że powołaniem biskupa katolickiego jest być rebeliantem w stosunku do władzy państwowej; jeżeli w Kazaniach świętokrzyskich
twierdził, że obywatel w sumieniu swoim jest wolny od przestrzegania prawa stanowionego przez państwo w przypadku, gdy nakazy tego prawa nie są zgodne z normami naturalnego prawa bożego — to w roku 1977 oświadczył, że podstawowym obowiązkiem biskupa jest branie pod uwagę racji stanu, polskiej racji stanu
.
Zawód, jaki sprawił swoim niemieckim gospodarzom kardynał Stefan Wyszyński, został skwitowany w sposób nacechowany tradycyjnym
taktem i subtelnością w publikacji sekretarza generalnego organizacji zachodnioniemieckich katolików Pax Christi
, R. Lehmanna, o kraju, z którego pochodzi papież
; ukazała się ona bezpośrednio po wyborze Jana Pawła II. Polemizując z tą publikacją, Jan Zaborowski zwracał m.in. uwagę, że najwięcej irytacji autora budzi patriotyczna, powściągliwa postawa prymasa wobec Niemców. Tu nie tylko sypią się na jego głowę zarzuty nacjonalizmu; tu podejmuje p. Lehmann szczególnie niegodną próbę — przeciwstawienia prymasa papieżowi. O ile, zdaniem R. Lehmanna, postawę prymasa cechuje
. ciasny nacjonalizm
, o tyle papież Wojtyła zawsze pozostanie Polakiem i patriotą, ale bez tych szowinistycznych cech, które stwierdzamy u niektórych polskich dostojników kościelnych
. I, jak gdyby dla wyjaśnienia owej inności w postawie papieża, Lehmann w następnym zdaniu dodaje: jego ojciec walczył po stronie mocarstw centralnych — po stronie Niemiec i Austrii
. A na następnej stonie jest opis powstawania przyjaźni
kard. Wojtyły z Niemcami z RFN: tu dla wzajemnego zrozumienia położony kamyk w pracy z lajkatem, tu w sferze publicystyki, ten znów w dziedzinie teologii
. I tak doszło do przyjęcia doktoratu honorowego w Moguncji, co jest koronnym dowodem owych przyjaźni. Nic więc dziwnego — twierdzi wobec tego p. Lehmann — że w czasie niedawnej wizyty w Niemczech Zachodnich prymas Polski był znacznie powściągliwszy od dzisiejszego papieża
Owa powściągliwość strony polskiej miała niejedno uzasadnienie w prakrtyce kościoła rzymskokatolickiego w RFN. W tym właśnie roku 1978 członkami Deutsche Bischofskonferenz (Niemieckiej Konferencji Biskupów) byli apostolscy wizytatorzy
reprezentujący ciągłość roszczeń do niemieckiej jurysdykcji na wschód od Odry i Nysy. Apostolischer Visitator für die Braslauer Katholiken
— podobnie jak tacy sami wizytatorzy ...der Danzinger Katholiken
, ...der Ermländer Katholiken
, ...für Priester und Gläubige der Freien Prälatur Schneidemühl
, ...der Grafschaft Glatz
, ...des Distrikts Branitz
(a więc Wrocławia, Gdańska, Warmii, Piły, Kłodzka i Branic) — sprawują za zgodą Episkopatu RFN jurysdykcję w stosunku do księży dawniej inkardynowanych w tych rejonach, a obecnie osiedlonych w RFN, ale są prezentowani obecnie jako arcypasterze
tych terenów, przy czym nieoficjalnie uważa się ich za wizytatorów
byłych mieszkańców tych okręgów kościelnych.
Obok tej rewizjonistycznej instytucji, wchodzącej w skład hierarchicznej organizacji kościoła RFN i utrzymującej fikcję niemieckiej jurysdykcji kościelnej za Odrą i Nysą, działa pod auspicjami Kościoła około 30 instytucji kościelnych i świeckich organizacji katolickich, które stawiają sobie za cel utrzymanie ciągłości niemieckiej tradycji narodowo-kościelnej na tych ziemiach. Patronat nad tymi instytucjami Episkopatu RFN tudzież organizacjami, instytucjami i stowarzyszeniami świeckimi sprawuje Der Beauftragte der deutschen Bischöfe für die Vertriebenen
(pełnomocnik biskupów niemieckich do spraw wypędzonych).
W katolickich kręgach RFN, w sytuacji jednoznacznie rewizjonistycznego zaangażowania zarówno biskupów zachodnioniemieckich, jak i Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich, podejmowano (obok utrzymywania specjalnego duszpasterstwa dla wypędzonych
i patronowania organizacjiom ziemkowskim) próby penetracji polskich środowisk katolickich i dzielenia polskich organizacji katolików świeckich na autentyczne i nie posiadające cech autentyczności, a także próby dezawuowania polskiego katolicyzmu i polskiej hierarchii kościelnej. Autentyczni katolicy to ci, którzy zdaniem działaczy Pax Christi
— nie identyfikowali się z polityką socjalistycznego państwa; tych katolików stawiano niejednokrotnie w kłopotliwej sytuacji, narzucając się z ofertami współpracy, usiłując dyskontować tę współpracę ponad miarę intencji, rzetelności, zgodności ze stanem faktycznym. Polska hierarchia kościelna stanowiła niejednokrotnie przedmiot nieuzasadnionych ocen i bezceremonialnych pomówień. Przypisywano jej nacjonalizm, identyfikując go z patriotyzmem, pomawiano o konserwatyzm, w czasie kiedy biskup Würzburga stał się moralnym sprawcą śmierci studentki pedagogiki, poddanej za jego zgodą egzorcyzmom, wypędzaniu złego ducha w stylu średniowiecznym..., a więc zademonstrował już nie tylko konserwatyzm a wstecznictwo.
Kościół i biskupi polscy dostarczali wielu powodów do niezadowolenia nosicielom tradycyjnych niemieckich dążeń do ekspansji i hegemonii. A oto przykład.
Każdy biskup niemiecki, goszczący po raz pierwszy z wizytą w Polsce, był usilnie proszony o odprawienie nabożeństwa w polskim Wrocławiu czy w innym kościele na polskich Ziemiach Zachodnich tudzież do złożenia hołdu pamięci ofiar Ośwęcimia...
Zjawiska napięć i społecznych perturbacji stanowiły dla biskupów polskich przedmiot troski, skłaniały nie tylko do refleksji, nierzadko krytycznych, ale i do szukania środków zaradczych. Na spotkaniu rektorów polskich misji katolickich (Rzym, 6—19 listopada 1977 roku) kardynał S. Wyszyński sformułował te oto ważkie tezy: ...dla nas ważną rzeczą jest unikanie małych rewolucji w kraju, do których zaliczamy
. październik
, grudzień
, a obecnie — czerwiec
. Te małe rewolucje mogłyby być groźne, gdyby nie to, że instynkt Narodu i jego wola samozachowania, wspierane przez kapitał duchowy, chronią nas od ostateczności
Rząd deklarował gotowość usunięcia przeszkód, jakie występowały w realizacji pełnej swobody życia religijnego.
W roku 1968, kiedy to rewizjonistyczne centra, działające w środowisku młodzieży akademickiej, przyczyniły się do wyprowadzenia tej młodzieży pod bałamutnymi hasłami na ulicę, Kościół powstrzymywał się od przekształcenia domów modlitwy w bazę organizacyjną montowanych demonstracji. Kardynał S. Wyszyński odwołał zapowiedziane na 8 marca w godzinach wieczornych własne nabożeństwo w Kościele Akademickim św. Anny w Warszawie, świadom możliwości nadużycia tego obrządku ze strony starych i młodych komandosów
, żerujących na szlachetnych uchuciach, bezkompromisowości i koleżeńskiej solidarności młodzieży.
Głęboki kryzys polityczny w grudniu roku 1970, krwawe wydarzenia na wybrzeżu legły ciężkim brzemieniem na politycznej rzeczywistości naszego kraju. Zasięg, gwałtowność, tragiczne skutki konfrontacji stawiały wszystkie zorganizowane siły społeczne wobec pytań o charakterze zasadniczym.
W okresie pryncypialnych ocen i przewartościowań zabrała głos Rada Główna Eposkopatu Polski. Zwracając się 29 grudnia 1970 roku Do wszystkich Rodaków wspólnej Ojczyzny
, kierowniczy organ Episkopatu podkreślał: Po tych straszliwych stratach jedno tylko żywimy pragnienie, jedno podnosimy wołanie: nie przysparzać dalszych cierpień! Uczynić należy wszystko, aby w Ojczyźnie każdy czuł się bespieczny i uszanowany. Ufamy, że zapowiedzi odpowiednich władz publicznych będą wprowadzone w życie
. Apelując o postawę obywatelską, niezbędną w konkretnej sytuacji, Rada Główna wystąpiła z doniosłą tezą, że Ojczyzna jest wspólnym dobrem wsystkich Polaków
, i że prawo Narodu do istnienia i samodzielności (...) sami musimy od wewnątrz utrwalać
. Zdaniem Episkopatu Instancje kierujące naszym państwem w pierwszym rzędzie są do tego zobowiązane
.
W tym samym kierunku szły bardziej jeszcze kategoryczne wezwania zawarte w tekście Biskupi polscy wzywają cały naród do modlitwy za Ojczyznę
, ogłoszony 27 stycznia 1971 roku: Wszyscy możemy i musimy zdobyć się na wysiłek, aby w Polsce realizowany był prawdziwy demokratyzm! (...) Możemy uczynić bardzo wiele, aby zwyciężyło dobro i rozsądek, aby zapanowała sprawiedliwość społeczna i poszanowanie człowieka, a co za tym idzie — ład i pokój wewnętrzny, który zabezpiecza byt i wolność Ojczyzny. Tam bowiem, gdzie nie ma wewnętrznego pokoju, zagrożona jest niepodległość! Tylko w granicach pokoju, ładu i wolności wewnętrznej można mówić o niepodległości Ojczyzny. Szukanie sposobów zaprowadzenia ładu i pokoju wewnętrznego jest obowiązkiem nas wszystkich. Musimy to sami wypracować
.
W czerwcu 1976 roku nastąpiło załamanie się błędnej operacji podwyżki cen. Liczne gwałtowne ekscesy, demonstracje publiczne, fale retorsji i represji — stanowiły kolejną kulminację napięć społecznych w naszym kraju.
W okresie poczerwcowym Episkopat podjął próbę zdyskontowania na swój użytek nastrojów szerszych kręgów społecznych. Uchwały 154 i 155 Konferencji Episkopatu, list pasterski W obronie wiary świętej
, ponawiane apele o pomoc matrialną dla cierpiących
i prześladowanych
służyły kreowaniu psychozy zagrożenia, wyeksponowaniu rzekomych cierpień i prześladowań, postawieniu Kościoła w rzędzie cierpiących i prześladowanych.
W lipcu 1976 r. do rządu skierowane zostało pismo prymasa Polski i sekretarza Episkopatu w związku z niepokojami, jakie miały miejsce w końcu czerwca br. w niektórych ośrodkach naszego kraju
. 154 Konferencja Plenarna Episkopatu (8, 9 września 1976 roku) zaaprobowała to wystąpienie, stwierdzając równocześnie, że dobro kraju wymaga wewnętrznego ładu i spokoju. Jednocześnie wysunęła pod adresem władz państwowych postulaty pełnego poszanowania praw obywatelskich, prowadzenia ze społeczeństwem rzeczywistego dialogu, uwzględniającego głos opini publicznej.
154 Konferencja Episkopatu nie ustosunkowała się w sposób jednoznaczny do propozycji współdziałania Kościoła z państwem w realizacji ważnych celów narodowych, przedstawionej w przemówieniu E. Gierka na spotkaniu w Mielcu 3 września 1976 roku, choć zawarła w swej uchwale wiele konstruktywnych elementów, na przykład takich: Biorąc pod uwagę, że sytuacja ekonomiczna w kraju w chwili obecnej jest trudna, wszyscy obywatele zobowiązani są przyczynić się do jej poprawy. Dlatego do całego społeczeństwa, wszystkich jego warstw konferencja apeluje o wzmożenie wysiłku i rzetelnej pracy, a nawet gotowość do poniesienia wyrzeczeń na rzecz wspólnego dobra oraz o zachowanie ładu społecznego. Rzetelna praca jest obowiązkiem moralnym, a umiejętność wyrzeczeń cnotą chrześcijańską. Warunkiem zaś rzetelnej pracy i wyrzeczeń jest zaufanie do władzy, która je zyskuje poprzez prawdziwą troskę i starania o dobro wszystkich obywateli. Tylko wspólnym wysiłkiem można przezwyciężyć trudności, przed którymi stoi nasz kraj
.
Akcentowanie potrzeby ładu i spokoju społecznego nie oznaczało konsekwentnego działania Kościoła idącego w tym kierunku. Lata 1976—80 obfitowały, z jednej strony, w wydarzenia nacechowane wzajemnym zrozumieniem i współpracą (szczególny impuls ku temu stanowiły historyczne fakty i procesy, zapoczątkowane wyborem Jana Pawła II na papieża), z drugiej zaś — w nasilające się próby wciągnięcia Kościoła w dysydenckie praktyki (czemu sprzyjało narastanie przejawów kryzysu ekonomicznego i politycznego).
Gorące lato roku 1980 stanowiło kolejny sprawdzian pojmowania przez Kościół jego miesca w socjalistycznej rzeczywistości.
W okresie kulminacji fali strajkowej prymas Polski, kardynał S. Wyszyński wygłosił 26 sierpnia 1980 roku na Jasnej Górze kazanie, którego doniosłość była oczywista dla każdego i wywołała wielorakie oddźwięki i komentarze. Akcentem otwierającym kazanie było (w czasie, gdy zewsząd rozlegało się wołanie o prawa, gdy dla wywalczenia tych praw sięgnięto po oręż walki strajkowej) uwypuklenie wagi ciążących na wszystkich Polakach obowiązków. Było to kategoryczne wołanie: ...trzeba wypełniać obowiązki dnia każdego — obowiązki, które spoczywają na każdym człowieku, na każdej rodzinie, na naszym życiu społecznym i zawodowym. Im lepiej wypełniamy swoje codzienne obowiązki, tym możemy być pewniejsi, że przyjdzie pomoc. Co więcej, im doskonalej — świadomi odpowiedzialności za Naród — wypełniamy swoje codzienne zadania, tym prawa nasze są bardziej uzasadnione, ugruntowane i w imię tych praw możemy stawiać wymagania. Ale nie inaczej! (...) W tej chwili przyszła na naszą Ojczyznę godzina rachunku sumienia. Jeżeli budzi się u nas świadomość odpowiedzialności za Naród, to musi się z tym wiązać poczucie odpowiedzialności za życie każdego z nas, za życie naszej rodziny, całego Narodu i państwa. Z tym — powtarzam i będę powtarzał w ciągu naszych wspólnych rozważań — wiąże się poczucie obowiązków, które są do wypełnienia, z tym też wiązać się będzie poczucie praw, które zyskujemy w codziennym życiu. (...) Już ongiś naszym praojcom wypowiadał swoje ubolewanie kaznodzieja narodowy Piotr Skarga. Gdy okręt tonie, nie pora myśleć o własnych węzełkach, by je ratować. Tak widział ówczesną rzeczywistość Skarga. Może dzisiaj sytuacja nie jest tak tragiczna, niemniej jednak ogromnie ważną jest rzeczą nasza dojrzałość narodowa i obywatelska. A to wymaga, abyśmy mieli poczucie odpowiedzialności nie tylko za własne sprawy, ale za cały Naród
.
Ta postawa, ten sposób rozumowania prowadziły prymasa do jednoznacznych konkluzji: Chociaż człowiek ma prawo do wypoczynku, chociaż niekiedy — gdy nie ma innych środków — ma prawo do zaznaczenia swojego stanowiska, chociaż wstrzymując się od pracy, wiemy jednak, że jest to argument bardzo kosztowny. Koszty tego argumentu idą w miliardowe sumy, ciążą nad całą gospodarką narodową i jakimś odwetem godzą w życie całego narodu, rodziny i każdego człowieka. (...) Dlatego praca, a nie bezczynność, jest sprzymierzeńcem w jego życiu osobistym, w dobrobycie rodzinnym i domowym oraz w dobrobycie narodowym
.
Odzew był natychmiastowy. Redakcja paryskiej Kultury
, usiłująca sterować od 1974 roku procesami demontażu socjalizmu w Polsce, sformułowała 16 września 1980 r. oświadczenie, w którym potępiła stanowisko prymasa: Jego wystąpienie w Częstochowie 26 sierpnia wywołało, jak wiadomo, niemal powszechne zaskoczenie, a nawet oburzenie. Mało tego, wzbudziło zdziwienie i poważne zastrzeżenia wielu biskupów i kapłanów. Kazanie to zrozumiano jako nawoływanie robotników do powrotu do pracy i do położenia kresu strajkom. W tym kulminacyjnym momencie, kiedy rozstrzygały się losy powodzenia negocjacji z Komisją Rządową, kazanie to mogło zadać śmiertelny cios niezależnemu ruchowi robotniczemu, który po raz pierwszy w powojennych dziejach Polski i całego obozu socjalistycznego był wówczas bliski realizacji swego zasadniczego postulatu: wydarcia prawa do utworzenia i działania wolnych, niezależnych od władzy związków zawodowych. Na szczęście strajkujący robotnicy nie posłuchali apelu prymasa
.
Kultura
, podobnie jak inne ośrodki działalności dywersyjnej, usiłujące kształtować linię Kościoła w kierunku walki ideologicznej i politycznej z władzą socjalistyczną w PRL, zdegustowana postawą przywódcy Kościoła polskiego, podjęła próbę dyskredytowania prymasa i jego najbliższych współpracowników. Stanowi to pośredni dowód pozytywnego zaawansowania przemian Kościoła jako siły społecznej
organicznie związanej z losami narodu i państwa.
Podejmując w 1978 roku trud przedstawienia dorobku, doświadczeń i możliwości współdziałania komunistów i katolików dla wspólnego dobra — rozwoju Polski
, Wiesław Masłek podkreślał, że obecny w relacji między socjalizmem a katolicyzmem nurt konfrontacji ma tendencję schyłkową, natomiast nurt drugi, dialogu, coraz silniej zaznacza swą obecność: Dialog i współdziałanie ze względu na swój zasięg i społeczno-polityczną rangę stały się zjawiskami konstytuującymi klimat wspłżycia ludzi i instytucji, którzy i które, chociaż różnią się światopoglądowo, podejmują wysiłki dla nieprzekształcenia tych różnic w podziały o charakterze politycznym; przeciwnie, poszukują takiej metody i płaszczyzny współżycia, która sprzyjałaby zespoleniu wysiłków dla zabezpieczenia wspólnego dobra Polaków, a jest nim nasza ojczyzna, Polska Ludowa
.
Podstawowy problem dialogu między katolicyzmem a marksizmem (na równi z problemami treści, intensywności, dorobku dialogu) stanowi to, w jakim stopniu stanowisko katolickich uczestników dialogu jest autoryzowane, aprobowane przez kierownicze organy Kościoła, w jakiej mierze stymuluje konkretne jego poczynania.
Pożądanym następstwom nie sprzyja traktowanie dialogu w sposób jednostronny, ograniczony do płaszczyzny doktrynalnej, bez podejmowania prób do stosowania go także w płaszczyźnie praktyki społecznej. Wiele cennych opracowań monograficznych, ponad dwa tysiące wypowiedzi publicystycznych składa się na materialny
dorobek dialogu. Jego efekty w sferze praktycznych zastosowań są trudne do zbilansowania między innymi dlatego, że już trwanie, kontynuowanie dialogu stanowi wartość samą w sobie.
Triumfalizm, jaki cechuje polski Kościół (po wyborze papieża-Polaka, po pierwszej wizycie Jana Pawła II w Polsce po gwałtownej aktywizacji politycznej u progu lat osimdziesiątych, która stawia Kościół w obliczu pokusy upolitycznienia swojej struktury), skłonił jego przedstawicieli do nader pochopnego odżegnywania się od dialogu, jego celowości. Ks. prof. dr J. Tischner, próbując określić polski współczesny kształt dialogu, formułuje pytanie świadczące o zatraceniu poczucia rzeczywistości, o trimfalizmie: Po co i komu potrzebny jest jeszcze marksizm? Pytanie nie dotyczy takiej czy innej tezy, ale źródeł etycznych całego procesu ideologizacji i całej myśli marksizmu. Po co jest potrzebny marksizm? I komu jest potrzebny marksizm?
.
Traktowanie socjalizmu przez Kościół jako konieczności dziejowej miało niejednokrotnie charakter przyjmowania go za sui generis dopust boży, a nie szansę bardziej pełnego urzeczywistnienia interesu narodowego Polaków, kwintesencję racji stanu współczesnej Polski.
1 Moj. 11:1. A była wszystka ziemia jednego języka, i jednej mowy. 2. I stało się, gdy wyszli od wschodu słońca, znaleźli równinę w ziemi Senaar, i mieszkali tam. 3. I rzekł jeden do drugiego: Nuże naczyńmy cegły i wypalmy ją ogniem: i mieli cegłę miasto kamienia, a glinę iłowatą mieli miasto wapna. 4. Potem rzekli: Nużeż, zbudujmy sobie miasto i wieżą, której by wierzch dosięgał do nieba, a uczyńmy sobie imię; byśmy się snać nie rozproszyli po obliczu wszystkiej ziemi. 5. Tedy Pan zstąpił, aby oglądał miasto ono, i wieżą, którą budowali synowie ludzcy. 6. I rzekł Pan: Oto lud jeden, i język jeden tych wszystkich; a toć jest zaczęcie dzieła ich, a teraz nie zabroni im nikt wszystkiego, co zamyślili uczynić. 7. Przetoż zstąpmy, a pomieszajmy tam język ich, aby jeden drugiego języka nie zrozumiał. 8. A tak rozproszył je Pan stamtąd po obliczu wszystkiej ziemi; i przestali budować miasta onego. 9. Przetoż nazwał imię jego Babel; iż tam pomieszał Pan język wszystkiej ziemi; i stamtąd rozproszył je Pan po obliczu wszystkiej ziemi. (BG)